Miało być godnie i symbolicznie a wyszło jak zwykle.
Kiedy tuż po godzinie 15.00 na przystanek pod Urzędem Miejskim w Gliwicach, przy dźwiękach marsza żałobnego podjechał okryty żałobnym kirem tramwaj a w drzwiach ukazał się Andrzej Pieczyrak, powitał go… wybuch śmiechu. Nie śmiali się tylko organizatorzy pożegnania.
Gdyby nie licznie zgromadzeni dziennikarze, w uroczystości uczestniczyłoby nie więcej niż 30 osób.
Przy użyciu ręcznego sprzętu nagłaśniającego zachęcano do wzięcia udziału w referendum i odwołania prezydenta. Wyliczano zalety tramwaju i mankamenty autobusów, które już od wtorku ruszają na trasę 4. Kolportowano również ulotki Gazety Polskiej.
Płomienne wystąpienia zakłóciły na 15 minut komunikację na ul. Zwycięstwa ? stojący tramwaj uniemożliwiał bowiem przejazd stojącym za nim w korku samochodom. Zdenerwowani kierowcy najpierw uruchomili klaksony a następnie decydowali się na ryzykowne wymijanie tramwaju z lewej strony. Szkoda, że organizatorzy nie słyszeli wypowiadanych pod ich adresem uwag, może wtedy zastanowiliby się czy akurat w taki sposób należało żegnać się z tramwajem.
Na koniec nie mogło zabraknąć pamiątkowego zdjęcia uczestników oraz odegranego na trąbce capstrzyku. Przy ponurych dźwiękach, powiewających czarnych płachtach i wygłaszanych przez megafon apelach, tramwaj wraz z żałobnikami odjechał na pętlę na Wójtowej Wsi.
Nina Drzewiecka
Najnowsze komentarze