„Proszę mi wybaczyć, ale ani ja, ani moi najbliżsi w tej hucpie udziału nie weźmiemy.
Spędzimy ten dzień w gronie rodziny. Nie sądzą Państwo, że to najlepszy wybór?” – pisze na swoim blogu prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz.
Aby referendum w sprawie odwołania prezydenta i Rady Miasta było ważne, 8 listopada musi w nim wziąć udział przynajmniej 32.821 mieszkańców Gliwic. To największe wyzwanie dla referendystów, którzy mają niecałe dwa miesiące na zmobilizowanie takiej wcale niemałej liczby chętnych do odwiedzenia urn.
Zdają sobie z tego sprawę władze miasta, które będą się teraz starały „zawalczyć” o jak najniższą frekwencję.
Tak też należy odczytywać zapowiedź prezydenta na blogu, gdzie zachęca mieszkańców do zignorowania „hucpy” – jak nazywa zorganizowanie referendum.
„(…)będzie referendum. Takie jest święte prawo demokracji. Jak już wielokrotnie mówiłem i pisałem, Gliwice zaoszczędzą na zastąpieniu zdezelowanych tramwajów nowoczesnymi autobusami przynajmniej 2 mln złotych rocznie. Niestety, dzięki demagogom i populistom zaoszczędzą dużo mniej. Referendum może kosztować nawet 250 tys. złotych. Jeśli hasła głoszone przez tę grupę znalazłyby odzew, przyjmę to oczywiście do wiadomości ze spokojem, bo wynik demokratycznego głosowania jest dla mnie święty. Ale wtedy pod koniec zimy odbędą się dodatkowe wybory prezydenta miasta. Do czasu wyboru nowego prezydenta (od jesieni bieżącego roku, a więc przez ok. 3 miesiące) miastem będzie zarządzał komisarz wyznaczony przez premiera. Nowy prezydent będzie pełnić swą funkcję ok. pół roku. Za kolejne około 300 tysięcy wydane na wybory. A jesienią będą normalne wybory, znów za kolejne około 300 tys. złotych. A wszystko to z budżetu naszego miasta. Proszę mi wybaczyć, ale ani ja, ani moi najbliżsi w tej hucpie udziału nie weźmiemy. Spędzimy ten dzień w gronie rodziny. Nie sądzą Państwo, że to najlepszy wybór?”
(mf)
Najnowsze komentarze