Współczesny świat to przede wszystkim informacja. Media to podobno czwarta władza ? jej wyroki nierzadko są decydujące i ? niestety ? ostateczne. Magia słowa drukowanego praktycznie nie straciła na sile a telewizja dla wielu wciąż jest ostateczną wyrocznią.
To ostatnie próbuje się nawet wykorzystywać w celach ?społecznych?, stąd postaci w popularnych serialach troszczą się o płacenie abonamentu czy o właściwe i terminowe wypełnianie formularzy podatkowych.
?Funkcjonariusze? tej czwartej władzy, czyli dziennikarze ? ci prasowi i telewizyjni również traktowani są z wielką atencją. Okazuje się jednak, że szacunek ten jest okazywany mocno na wyrost.
Ostatnio spore zamieszanie spowodował ?wyciek? nagrania Kamila Durczoka, okazującego swoje niezadowolenie z powodu zabrudzonego stołu.
Mimo starań kierownictwa stacji usuwającej filmik z różnych miejsc w Internecie, chyba każdy zainteresowany tym zdarzeniem dowiedział się, jak w ?krótkich, żołnierskich słowach? z problemem brudnego stołu próbuje poradzić sobie Durczok.
Język ulega brutalizacji, to rzecz wiadoma, co nie znaczy, że powinno się nad tym faktem przechodzić do porządku dziennego. Nikt chyba zresztą nie jest na tyle naiwny by sądzić, że tu czy tam nie używa się pewnych słów, lub, że ktoś mdleje po usłyszeniu słowa ?pupa?. Wystarczy wsłuchać się choćby w niektóre debaty sejmowe.
Wydaje się, że w przypadku Durczoka najbardziej bulwersujący okazał się kontrast pomiędzy ugładzonym światem kreowanym przez tę (i każdą inną) stację pod postacią landrynkowych kolorków i ulizanych prezenterów a prozą beznamiętnie produkowanych seryjnych bluzgów przeznaczonych do użytku służbowego ? przed włączeniem i po wyłączeniu kamery. Niby nic się nie stało, ale szkoda w sumie, że ten nasz język ojczysty staje się tak bardzo i tak szybko oj-brudny…
Najnowsze komentarze