Świat polityki działa na wielu jak magnes. Władza i jej rekwizyty przyciągają. Często jednak próbujący wkroczyć na arenę tak zwanego życia publicznego nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństw. Przede wszystkim potrzebna jest odporność na krytykę. Niewielu stać na postawę Churchilla, który z upodobaniem kolekcjonował dowcipy na swój temat i prasowe karykatury.
O ile częściej, nawet politycy z pierwszych stron gazet gotowi są wywołać konflikt dyplomatyczny, na przykład z powodu karykatury zamieszczonej w goniącym za sensacją tabloidzie. Odporność na tego rodzaju stres nie jest jak widać zależna od pozycji zajmowanej w świecie polityki.
O tym jak ważny jest wizerunek osoby publicznej wie chyba każdy, kto nawet nieregularnie ogląda telewizyjne wiadomości. Specjaliści od wizerunku potrafią dokonać prawdziwych cudów, czego przykładem była przemiana rumianego, odzianego w kufajkę specjalisty od wysypywania zboża w śniadego bywalca warszawskich salonów.
W tym przypadku jednak – jak nigdzie – potwierdziła się prawdziwość przysłowia ?z pustego i Salomon nie naleje? i bywalec solariów zniknął w niebycie politycznym. Tego już najlepsi specjaliści nie zdołali naprawić.
Byłoby cynizmem twierdzić, że do polityki garną się wyłącznie zimni karierowicze nastawieni na szybkie ustawienie się ?jak najwyżej?. Bardzo często z pozycji najniższych próbują swoich sił pełni werwy i pomysłów społecznicy, próbujący ?coś? zrobić dla swojej najbliższej okolicy, może nawet dla regionu. Próbują i bardzo często ? mimo obiektywnej słuszności swoich racji ? przegrywają.
Układ, brak możliwości ?wejścia? gdzie trzeba? Być może, ale częściej brak tego czegoś, co specjaliście określają ?medialnością?. Ot wystarczy, nieumiejętność ?sprzedania? swojej racji i okazuje się, że odbiorcy zapamiętują nie treść a formę przekazu ? to, że mówca wykonuje nieświadome nieskoordynowane ruchy, drażni swoją nadmierną ekspresją i traci wiarygodność.
Każdemu nowicjuszowi politycznemu grozi pewna choroba, świetnie opisana w nic nie tracącej na aktualności humoresce Marka Twaina ?Jak kandydowałem na gubernatora?. Autor opisuje jak to wysunięto jego kandydaturę na gubernatora stanu Nowy Jork z listy niezależnych.
Pewny zwycięstwa, zwłaszcza, że jego kontrkandydaci byli wątpliwej reputacji, nie spodziewał się, że w krótkim czasie media (w tamtych czasach była oczywiście to tylko prasa) oskarżą go o tyle niepopełnionych czynów, że w efekcie musiał wycofać swoją kandydaturę, a list informujący o tym kroku podpisał:
Z szacunkiem
Mark Twain
niegdyś porządny człowiek, dziś ohydny krzywoprzysięzca, złodziej z Montany, profanator zwłok, deliryk, brudny łapownik, podły szantażysta itp.
Jak widać, w ciągu stu kilkudziesięciu lat od napisania tego tekstu niewiele się zmieniło. Choroba ta dotyka wszystkich, którzy próbują swoich sił w polityce. Choroba ma różne nazwy, ostatnio w naszym kraju jest to bardzo niebezpieczna epidemia Czumy…
Najnowsze komentarze