Nawet maluchy w przedszkolu wiedzą, do czego służą numery ratunkowe 112, 997, 998, 999.
Okazuje, że niektórzy dorośli mogliby się od nich uczyć. Zdarza się, że gliwiczanie dzwonią pod numery ratunkowe niezgodnie z ich przeznaczeniem. Często telefonują osoby nieodpowiedzialne, które zajmują funkcjonariuszy złośliwymi uwagami, żartami czy prośbami o rady.
? Kiedy pan ostatni raz dostał wypłatę? ? z takim pytaniem do dyżurnego Centrum Ratownictwa w Gliwicach zwrócił się pewien mężczyzna. ? Widzi pan, niektórzy nie dostali wypłaty, a pomoc społeczna nie ma pieniędzy, bo Polska i Ukraina ich wykończyła.
Gliwickie Centrum Ratownictwa odbiera codziennie ok. 1500 zgłoszeń, z czego 40 proc. jest nieuzasadnionych.
I nie zawsze są to wybryki małolatów. Często zgłaszają się osoby, które poważnie mówią o swoich kłopotach i oczekują interwencji, jak np. kobieta, która z przerażeniem zawiadomiła dyżurującego strażnika miejskiego, że w jej szafie schował się duch. Dyżurujący starają się z każdym rozmawiać, wyjaśniać, rozwiązywać problemy.
Niektóre sytuacje znane są z filmów, ale nie każdemu przyszłoby do głowy, że mogą zdarzyć się w rzeczywistości. Do gliwickiej straży miejskiej zadzwoniła starsza kobieta, wzywając pomocy. Podała adres i natychmiast się rozłączyła. Funkcjonariusze udali się na miejsce zdarzenia. Okazało się, że to dzwoniąca potrzebowała ratunku tylko… jej mały kotek, który wspiął się na drzewo i nie umiał zejść.
Kolejne telefony do straży miejskiej były nie mniej zaskakujące.
O interwencję prosił na przykład mężczyzna, któremu sąsiadka nie odpowiada na przywitanie, tylko wymownym gestem… ?puka się w czoło?.
Inna dzwoniąca podejrzewała funkcjonariuszy o zdolności rozpoznawania po odchodach, który pies zanieczyścił trawnik.
Praca dyżurnego Centrum Ratownictwa nie zawsze należy do przyjemnych. Dyspozytorzy często są obrażani i obrzucani wulgaryzmami. W takich sytuacjach nie można dać się sprowokować. Inną skrajnością są przypływy euforii dzwoniących: ? Pozdrowienia dla wszystkich pielęgniarek!
Na pierwszy rzut oka sytuacje wydają się zabawne. Po głębszym zastanowieniu widać jednak, że podobne telefony stanowią poważny problem. Oby nikt z nas nie trafił na zajętą linię wtedy, gdy naprawdę będzie potrzebował pomocy.
Małgorzata Urbanek
Najnowsze komentarze