Przyjeżdżający do Gliwic mieszkańcy innych regionów kraju nie mogą nadziwić się, jak mało nasze miasto przystaje do ich wyobrażeń o Śląsku.
Wyobrażeń utworzonych na podstawie ?życiowych? reportaży z familoków, czy programów o degradacji terenów poprzemysłowych.
Istotnie, wciąż jeszcze w Gliwicach jest mnóstwo zieleni, zaskoczeniem dla przyjezdnych może być też fakt istnienia praktycznie w centrum miasta olbrzymich obszarów zajętych przez ogródki działkowe.
Wydawałoby się ? szczególnie wiosną, gdy zieleń wręcz poraża swoją świeżością ? że ilość w mieście drzew, krzewów i trawników zwiększa się tak szybko, że wkrótce określenie ?miejska dżungla? nabierze nowego, bardziej dosłownego znaczenia.
Niestety, nic bardziej mylnego! Uważny obserwator, zaopatrzony zwłaszcza w reprodukcje starych zdjęć i plany miasta z dawnych lat, dojdzie do smutnego, przeciwnego wniosku.
Okazuje się przede wszystkim, że większość drzew posadzonych przy ulicach ? najczęściej są to lipy ? pochodzi jeszcze z czasów przedwojennych.
Na zdjęciach z tamtych lat zauważyć można młode sadzonki rosnące w równych szeregach wzdłuż na przykład obecnych ulic Kościuszki, Daszyńskiego czy Mickiewicza. Tak, to te same dzisiejsze rozłożyste lipy, cieszące oko gęstymi koronami; gęstymi bo ? cóż za niedopatrzenie! ? na razie nie doświadczyły dobrodziejstwa ?cięć pielęgnacyjnych?. Drzewa rosnące przy innych ulicach, na przykład przy Powstańców miały już zdecydowanie mniej szczęścia.
Przeglądając stare mapy Gliwic zauważyć można, że niektóre obecne parki były w przeszłości cmentarzami.
Tak było na przykład z terenem zielonym u zbiegu ulic Świętojańskiej i Toszeckiej, który jeszcze na powojennych, polskich mapach zaznaczany był jako miejsce pochówku.
Drugim jest obecny park między ulicami Kozielską a Andersa. Część zachowała jeszcze charakter cmentarza, przeważająca większość terenu jest już obecnie parkiem. Zachowały się jedynie ślady w postaci rzędów ciasno posadzonych drzew przypominających o przebiegu alejek cmentarnych oraz wystające gdzieniegdzie z ziemi kamienne słupki z wyrytymi numerami kwater. W kilku miejscach drzewa narosły niejako na obramowania dawnych grobów nie pozwalając wyrwać sobie z ?objęć? kamiennych elementów.
Ciekawą zagadką jest widniejący na niektórych wydaniach starych map miasta, zaznaczony na zielono ? a więc jako skwer, minipark – kwadrat pomiędzy ulicami Szopena, Lelewela, Lompy i Korfantego (ta ostatnia na przestrzeni lat zmieniała nazwę kilkukrotnie ? figurowała też jako Lelka bądź PKWN). Kwadrat ten zaznaczony jest jako Dziedziniec Podchorążych. Dlaczego podchorążych? Jak wyglądało to miejsce w przeszłości? Obecnie w cieniu kilku rzędów starych drzew stoją – jak na każdym podwórku – jedynie blaszane garaże.
Najnowsze komentarze