W barze „Frykas”, nie sposób było nie poruszyć tematu remontu ulicy Wieczorka. Jak zapewniała obsługa, roboty faktycznie ujemnie wpłynęły na liczbę klientów.
Jednak w to sobotnie popołudnie cztery z siedmiu stolików były zajęte.
Całkiem niezły wynik. Jak widać, najwierniejszym fanom żadne przeszkody niestraszne.
Ulica Józefa (a nie Jana, jak twierdzą niektórzy) Wieczorka od kilku miesięcy nie schodzi z ust mieszkańców Gliwic. Zmiana nawierzchni, demontaż szyn tramwajowych oraz propozycja przemienienia jej w deptak ? dzieje się tam całkiem sporo.
Stąpając po żwirze i piachu, lawirując między koparkami, ubijakami i Bóg wie czym jeszcze, dotarłem do baru „Frykas”, który od prawie dwóch dekad (od 1991) zaprasza w swoje progi.
Wnętrze sprawia korzystne wrażenie ? w lokalu ustawiono tylko siedem stolików, co zapewnia dość dużą swobodę jedzącym, nawet w godzinach szczytu. Czystość stoliczków również na plus ? „Frykas”, pod względem estetyki, jest zdecydowanym liderem w naszym przeglądzie. A jak od strony kulinarnej?
Świeżo po urlopie w Budapeszcie, gdzie specjalnością są palacinky (cienkie naleśniki z orzechami, polane czekoladą), postanowiłem porównać nasze polskie naleśniki do ich słynnych węgierskich odpowiedników. Niestety, nie było ich już w ofercie. Trochę rozczarowany poprosiłem o gołąbki. I tym razem pudło. No cóż – w sobotę, na godzinę przed zamknięciem nie mogło być inaczej. ?Do trzech razy sztuka?, pomyślałem, i zamówiłem zestaw składający się z wątróbki drobiowej, ziemniaków i mizerii. Udało się! Do tego barszcz czerwony w kubku.
Muszę przyznać, że smak wątróbki w pełni rekompensował tęsknotę za naleśnikami i gołąbkami.
Nie była twarda lub gumiasta, jak na stołówce szkolnej, lecz smakowicie krucha. Idealne połączenie wątróbki z przysmażaną cebulką i ziemniakami (podanymi w formie puree, na szczęście bez koszmarnych grudek), wprawiły moje podniebienie w zachwyt. Danie główne zostało podkreślone smaczną mizerią z baru sałatkowego.
.
Barszcz okazał się być całkiem przyzwoity, aczkolwiek niezbyt kwaśny.
Raczej nie był robiony z torebki, a na pewno nie był to „Gorący kubek”, gdyż pływały w nim dość spore kawałki czosnku i nie dało się wyczuć „chemii”.
Być może „Frykas” nosi niezbyt oryginalną nazwę (znalazłem bary o tej samej nazwie m.in. w Brzesku, Braniewie, Żorach, Rzeszowie, Łańcucie, Kędzierzynie-Koźlu i Andrychowie), jednak jest prawdziwą perełką wśród gliwickich lokali gastronomicznych. Palce lizać!
Przykładowe dania:
Pierogi ruskie (7 sztuk) ? 4 zł, pierogi z mięsem ? 4,50 zł, kotlet mielony ? 4,50 zł, pieczeń wieprzowa ? 7,50 zł, naleśniki z serem (2 sztuki) ? 4 zł, fasolka po bretońsku ? 4 zł, barszcz czerwony ? 1,50 zł, gołąbki (2 sztuki) ? 6 zł.
„Bar Frykas”
Gliwice, ul. Wieczorka 26
Godziny otwarcia:
pon. ? piątek 10-17.00, sob. 10-15.00
Najnowsze komentarze