Gdzie będą trafiać zakażeni pacjenci, ile mamy w Gliwicach respiratorów, dlaczego nie zniesiono opłaty za parkowanie i jak obecny kryzys wpłynie na funkcjonowanie miasta?
O działaniach miasta w związku z epidemią koronowirusa rozmawiamy z prezydentem Gliwic Adamem Neumannem.
Michał Szewczyk, 24gliwice.pl: – Panie Prezydencie, na razie mamy trzy potwierdzone przypadki koronawirusa w Gliwicach, ale ta liczba wkrótce może wzrosnąć. Ma Pan poczucie, że Gliwice są dobrze przygotowane na wypadek poszerzenia epidemii?
Adam Neumann, prezydent Gliwic: – Robimy wszystko, żeby przygotować się jak najlepiej. Skupiamy się teraz na maksymalnym możliwym doposażeniu szpitala miejskiego oraz zapewnieniu ciągłości usług miejskich, takich jak zaopatrzenie w wodę, ciepło, czy wywóz nieczystości. Po konsultacji z sanepidem podjęliśmy decyzje o dezynfekowaniu ławek, przystanków. Poleciłem również miejskim zarządcom budynków mieszkalnych, aby dezynfekowali powierzchnie najczęściej dotykane przez lokatorów. Zaapelowałem o takie działania do innych zarządców, choćby spółdzielni mieszkaniowych.
– Jak w praktyce będzie wyglądać opieka, gdzie trafią pacjenci wymagający hospitalizacji?
– To jest tak naprawdę pytanie do służb sanitarnych i medycznych. Miasto wspiera te służby, ale nie jest organizatorem opieki nad chorymi. Z mojej wiedzy wynika, że w obecnej fazie epidemii chorzy z Gliwic będą kierowani do jednego z siedmiu szpitali zakaźnych w naszym województwie, najbliższe są w Bytomiu i Chorzowie.
– W tym systemie gliwicki szpital pełni więc rolę „rezerwową”. Ile miejsc zostało przygotowanych w Gliwicach na wypadek braku miejsc w wyznaczonych szpitalach zakaźnych?
– Tak jak mówiłem, to nie samorząd miasta odpowiada za przygotowania miejsc w szpitalach w regionie. Nasz miejski Szpital nr 4. dostał polecenie organizacji takich właśnie miejsc rezerwowych. Ma być ich 80 w budynku przy ul. Zygmunta Starego.
– Szpitale w Gliwicach – to nie jest tajemnicą – są w trudnej sytuacji finansowej. Jak poradzą sobie w tych nadzwyczajnych okolicznościach?
– Mogę odnieść się do finansów szpitala, który prowadzi spółka będąca własnością miasta – czyli wspomnianego Szpitala nr 4. W jego przypadku pieniądze nie są teraz problemem, w ubiegłym tygodniu dostał od miasta kwotę 16,5 mln zł.
Uważam to za patologię naszego państwa, że gliwiczanie płacą na służbę zdrowia podwójnie, w składce zdrowotnej pobieranej przez państwo z pensji, ale również poprzez wydatki miejskiego budżetu.
Widziałem apele o wsparcie finansowe ogłaszane przez Szpital Wielospecjalistyczny, ale tę placówkę prowadzi prywatna spółka i miasto nie może mu przekazać pieniędzy. Wspomagał go jednak ostatnio nasz szpital miejski, choćby maseczkami. Brak materiałów ochronnych, specjalistycznych masek FFP3, kombinezonów czy gogli to w tej chwili jeden z największych problemów. Zarząd szpitala i miejscy urzędnicy nieustanie poszukują dostawców takich materiałów. W ostatnich dniach udało się nam zorganizować pewne dostawy, ale do ideału jest daleko.
– Często słyszymy w mediach o problemach z liczbą respiratorów w Polsce, jak sytuacja wygląda w Gliwicach?
– Tak, respiratory są dzisiaj na wagę złota. Nasz szpital ma ich 15. Od tygodni poszukujemy możliwości dostaw na całym świecie. Wszystko wskazuje na to, że uda się nam pozyskać dodatkowe 8 sztuk.
– Co z przedsiębiorcami? Na jaką pomoc ze strony Miasta mogą liczyć?
– Miasto ma prawną możliwość podjęcia działań na dwóch polach: czynszów i podatku od nieruchomości. Co prawda największe płatności typu ZUS czy podatek PIT i CIT to domena państwa, ale my będziemy robić to co możemy, żeby chronić gliwickich przedsiębiorców i miejsca pracy jakie zapewniają mieszkańcom.
Prosimy teraz o składanie wniosków w sprawie czynszów do tych miejskich jednostek i wydziałów, z którymi firmy mają podpisane umowy najmu i do Wydziału Podatków w zakresie podatku od nieruchomości.
Będziemy umarzać lub znacząco obniżać te należności. Tu znowu problemem jest polska, a nawet unijna biurokracja. Prawo jest takie, że każda ulga dla biznesu wymaga tak zwanego badania pomocy publicznej. To zawiła procedura, której stosowanie w czasie takiego kryzysu to czysty absurd. Nasz rząd musi wystąpić w tej sprawie do Komisji Europejskiej. Interweniowałem już w tym temacie w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Czekamy na zmiany w prawie, które ułatwią rozpatrywanie wniosków, ale chcemy mieć wiedzę o skali problemu, stąd nasza prośba aby przedsiębiorcy już teraz wysyłali do nas wnioski.
– Sprawdzaliśmy w piątek i w praktyce pakiet pomocy dla przedsiębiorców nie działa. Dwa dni po jego ogłoszeniu w mediach, ZGM nie rozpatruje wniosków bo brakuje decyzji. ZBM I TBS domaga się natomiast terminowego opłacenia faktur pod groźbą odsetek i kar.
– Powtarzam, prosimy o składanie wniosków. Do ich szybkiego rozpatrzenia konieczne są zmiany w prawie. Bez nich nie będzie to sprawny proces. Wstrzymaliśmy natomiast egzekucję. I podkreślam nie wymagamy teraz płatności od przedsiębiorców, których dotyka kryzys. Jednak każdy musi sobie zdawać sprawę, że w sytuacji gdy nie będzie podstawy do ulgi, czynsz należy zapłacić.
– Sporo emocji budzi kwestia wyłączenia płatności za parkowanie w SPP. Gliwice nie zdecydowały się na taki krok. Dlaczego?
– Ponieważ od lat eksperci powtarzają, że opłaty za parkowanie to zniechęcanie ludzi do przyjazdu do centrum. Obecne ograniczenia jak najbardziej wpisują się w tę filozofię. Jest to również pośrednia forma ochrony gliwiczan mieszkających w centrum, którzy dzięki tanim abonamentom nie korzystają z parkomatów.
– Jednak część kierowców, którzy przyjadą do centrum, musi korzystać z ekranów dotykowych.
– W Gliwicach bardzo wiele osób korzysta z aplikacji, które wykluczają ten problem. Dodatkowo, ekrany parkomatów można obsłużyć czymkolwiek, np. długopisem. Wyposażymy je również w jednorazowe rękawiczki, znane ze stacji benzynowych, zrywki. W tej chwili ze strefy korzystają głównie pracownicy urzędu miejskiego, sądów, poczty itp. Rozumiem nacisk na zniesienie opłat, ale akurat osoby zatrudnione w budżetówce mają, jak mało która grupa społeczna, pewność zarobków.
– Na jakie miejskie inwestycje może mieć wpływ epidemia? Grożą nam opóźnienia w realizacji zapowiadanych już przedsięwzięć? (np. Centrum Przesiadkowego)
– To, że następstwem epidemii będzie kryzys gospodarczy jest pewne. Nie potrafię przewidzieć jaka będzie skala tego kryzysu. Myślę, że nie są tego dzisiaj w stanie określić nawet najlepsi ekonomiści.
Finanse miasta na pewno ucierpią, będziemy się jednak starali aby inwestycje miejskie pobudzały lokalny rynek i tworzyły miejsca pracy dla mieszkańców.
Dobrym przykładem jest właśnie Centrum Przesiadkowe. Najniższą ofertę w przetargu złożyło konsorcjum lokalnych firm. Gliwicki PRUiM i Mostostal Zabrze. W obydwu pracuje wielu gliwiczan. Tak duży kontrakt w trudnych czasach powinien pozwolić tym firmom utrzymać miejsca pracy.
– Ale czy na pewno wszyscy pracownicy miejskich spółek mogą spać spokojnie? Media sportowe właśnie poinformowały o zwolnieniach w Piaście Gliwice (w tym legendy klubu Jarosława Kaszowskiego)
– Z pewnością kryzys dotknie wszystkich. Za politykę kadrową w spółkach odpowiadają ich prezesi. Prezydent miasta nie zajmuje się każdą umową o pracę, to niemożliwe. W przypadku spółek nie ma wręcz takiego prawa. Z punktu widzenia miasta istotne jest sprawne funkcjonowanie spółek. Miasto nadzoruje je za pośrednictwem rad nadzorczych. Zobowiązałem radę do pozyskania informacji w tej sprawie w klubie.
– Pojawiają się opinie, że część inwestycji warto wstrzymać, a zaoszczędzone środki przekazać na pomoc w walce z koronawirusem. Takie argumenty padają np. w odniesieniu do budowy zbiornika retencyjnego na Sikorniku (właśnie ogłoszono przetarg).
– Rozumiem, że jeden kryzys ma zatrzymać przygotowania miasta do ewentualnych kolejnych? Zmiany klimatu i związane z nimi rosnące zagrożenie powodziami nie zatrzymają się z uwagi na koronawirusa. Nie spodziewam się też, żeby rząd zaczął na poważnie podchodzić do zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Tak jak mówiłem inwestycje publiczne to najlepszy sposób na pobudzanie gospodarki w czasie kryzysu gospodarczego.
– W ostatnich dniach, kto może „zostaje w domu”. Jak to wygląda u Pana i w przypadku urzędników? Magistrat pracuje na nowych zasadach?
– W celu ochrony naszych pracowników, ale również mieszkańców, maksymalnie ograniczyliśmy możliwość osobistego załatwiania spraw. Ja przychodzę do urzędu. Z zastępcami komunikujemy się wyłącznie na odległość, tak żeby w razie czego zachowana była ciągłość działania władz miasta. Do urzędu przychodzi obecnie około połowa pracowników. Część jest na tak zwanej opiece oraz urlopach, jak największą możliwą liczbę pozostałych staramy się kierować na telepracę. Nie na wszystkich stanowiskach jest to oczywiście możliwe, są również problemy techniczne. Urząd ma dostęp do wielu baz z wrażliwymi danymi. Łączenie się z naszymi systemami na odległość zawsze stwarza ryzyko, musimy je minimalizować.