Adam Neumann o aferze w ŚSM, wycince drzew, Wilczych Dołach i strategii miasta na 20 lat [WYWIAD]

– W Śląskiej Sieci Metropolitalnej doszło do wielokrotnego złamania prawa i ktoś powinien za to odpowiedzieć – mówi w wywiadzie dla 24gliwice.pl, prezydent Adam Neumann.

 
Dlaczego wycięto drzewa sprzed dworca PKP? Czy miasto wycofa się z budowy zbiornika na Wilczych Dołach? Kiedy zostaną wprowadzone zmiany na placu Inwalidów i jak często Adam Neumann rozmawia z Zygmuntem Frankiewiczem? Zapraszamy do lektury.


Michał Szewczyk, 24gliwice.pl: – Panie Prezydencie, minął rok odkąd objął Pan urząd, a drzew w centrum zamiast więcej, to coraz mniej.

– Adam Neumann, prezydent Gliwic: – Dziwię się, dlaczego rozmowę na temat podsumowania roku i strategii miasta na najbliższe 20 lat zaczynamy akurat od zieleni. Temat rzeczywiście jest modny. W każdym przekazie medialnym można teraz spotkać lament nad zielenią w różnych miastach. Uważam, że jest on mocno przesadzony. Zieleń jest ważna, ale jest tylko jednym z istotnych elementów. Nie inaczej jest w Gliwicach.

– Rozmawiamy chwilę po wycince drzew przed dworcem PKP. W większości to były drzewa zdrowe. Dlaczego nie można było ich przesadzić?

– Nie jestem w stanie wchodzić w najgłębsze szczegóły każdego projektu, ale chcę zaznaczyć, że moje oczekiwania wobec ZDM czy wiceprezydenta Mariusza Śpiewoka (który odpowiada za zieleń), były takie, by zieleń traktować poważnie i aby po remontach była w miarę możliwości okazała. Nie wchodziłem w szczegóły, projekt powstał, wielokrotnie publikowaliśmy wizualizacje. Nie usłyszałem żadnego głosu sprzeciwu. Dopiero gdy uruchomiono piły to pojawił się wielki lament. Po prostu było za późno. Projektant zaproponował dużą ilość nowej zieleni i tak to realizujemy. Tego procesu nie da się już zatrzymać.

– Ale wycięte zostały drzewa dające już określoną wartość. Te, które zostaną nasadzone będą potrzebowały całego pokolenia, by im dorównać.

– Osobiście poleciłem aby w tym miejscu zostały posadzone jak największe okazy. Oczywiście przyznaję, że nie tak duże, jak te wycinane, ale nie ma na świecie sytuacji zero jedynkowych. Każde działanie ma słabe i mocne strony, rzecz w tym żeby wybierać takie, gdzie plusów będzie więcej. Ubolewam nad tym, że zdrowe drzewa zostały wycięte, ale biorąc pod uwagę całość, przyjmuję to jako rzecz konieczną do wykonania.

WILCZE DOŁY


– Zdziwił się Pan dlaczego pytam na początku o zieleń. To nie przypadek, mam wrażenie, że ten pierwszy rok kadencji Adama Neumanna został naznaczony tym tematem. Spójrzmy na granicę osiedla Sikornik i Wójtowa Wieś. Czy Wilcze Doły, w tej formie którą znamy, muszą zostać zniszczone?

– Bezpieczeństwo powodziowe miasta jest nadrzędne. Skorygowaliśmy nasze działania, wzbogaciliśmy nasze zamierzenie o wariant rekreacyjny, mający w sobie dużo zieleni i miejsc do rekreacji. Pamiętajmy też, że jest to rzecz subiektywna. Niektórzy woleliby obcować z zielenią w takiej formie jak teraz – dziką, naturalną, ale też regularnie zaśmiecaną. Inni woleliby jednak mieć to miejsce uporządkowane: alejki o utwardzonym podłożu, ścieżki spacerowe i rowerowe, teren oświetlony, place zbaw. I my to właśnie proponujemy.

– Ten głos „innych” jest faktycznie słyszalny? Otrzymujecie wnioski, w których mieszkańcy proszą o budowę zbiornika w wariancie rekreacyjnym?

– Mam pisma od instytucji i właścicieli prywatnych nieruchomości, które są regularnie zalewane w okolicach ul. Kościuszki i Nowego Świata. Oni się wręcz domagają ode mnie realizacji tego zbiornika.

– A mieszkańcy osiedla Sikornik?

– Oni nie są zalewani. Są w komfortowej sytuacji, bo mieszkają wyżej, więc woda z ich dachów i rynien zalewa mieszkających w centrum.

– Czy są jeszcze możliwości, by przesunąć terminy i wypracować rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony konfliktu, bez utraty unijnego dofinansowania?

– My już zabiegaliśmy o przesuwanie wykorzystania tych środków. Budowa się opóźnia na skutek protestów i już jesteśmy na granicy możliwości. Tak naprawdę jesteśmy na styk i te pieniądze przepadną, zwrócimy je do Brukseli.

– Jak Pan ocenia to ryzyko?

– Ryzyko oceniam niestety jako spore.

– Na to, że zbiornik nie powstanie?

– Nie powstanie w tym terminie, który pozwalałby na uzyskanie środków unijnych.

– Czyli gdyby pieniądze przepadły, miasto będzie z własnych środków prowadzić tę inwestycję?

– Będziemy się zastanawiać. Kilkanaście milionów złotych nawet dla tak bogatego miasta jak Gliwice, to duża kwota.

AFERA W ŚSM


– Taką dużą kwotą jest 30 mln złotych, o których napisał Onet.pl. Portal wskazał nieprawidłowości w Śląskiej Sieci Metropolitalnej. Od kiedy Pan wie o całej sprawie?

– Pełny obraz nieprawidłowości w spółce uzyskaliśmy po zwolnieniu poprzedniego zarządu, audycie i działaniach naprawczych wdrożonych przez nową prezes. Sygnały o tym, że w spółce nie dzieje się dobrze docierały w 2019 r., na ich podstawie zapadła decyzja o odwołaniu poprzedniego zarządu. Trzeba pamiętać, że Kodeks Spółek Handlowych jasno określa duży zakres swobody działalności spółek komunalnych i jeśli zarząd działa w złej wierze, to przez jakiś czas może ukrywać pewne sprawy. Oczywiście nie w nieskończoność. Mechanizmy nadzorcze w końcu zadziałają i w tym przypadku również zadziałały.

– Prokuraturę powiadomiliście w ubiegłym roku, ale zakupy ŚSM rozpoczęła w 2015 roku. Dlaczego przez kilka lat nikt nie interweniował?

– W całej sprawie problemem nie jest to, że spółka dokonała zakupu, czy zabiegała o środki unijne. To nie był pierwszy projekt unijny, który miała realizować. Poprzednie zakończyły się sukcesem. Problemem okazały się działania zarządu, które zostały ocenione przez panią Ewę Weber jako kwalifikujące się do zgłoszenia do organów ścigania. W sprawie toczy się śledztwo i mam nadzieję, że jak najszybciej jego wyniki będą publicznie dostępne.

– Jednym z zabezpieczeń pożyczki SSM, jest hipoteka na działkach w Żernikach. Pan w 2016 roku podpisywał zarządzenie w tej sprawie. Nic nie wzbudziło Pana wątpliwości?

– Zabezpieczenie pożyczek hipoteką na nieruchomościach to zupełnie zwyczajna praktyka. Wiele pożyczek miasta i np. PWiK z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska było i jest zabezpieczonych w ten sposób. Takie zabezpieczenie jest ustanowione dla pożyczki szpitala miejskiego. Gliwice działają w takich sprawach podobnie jak wiele innych miast i spółek miejskich z całego kraju. Tak jak mówiłem wcześniej, chodziło o spółkę, która z powodzeniem zrealizowała wiele projektów dla miasta. W 2015 r. nie było podstaw do przewidywania, że sprawa będzie miała taki finał.

– Zakupiony sprzęt ponoć kurzy się się w magazynach. Dlaczego nie jest wykorzystywany?

– Ponad 30% sprzętu jest używana i przygotowane jest uruchomienie kolejnych 40%. Nowy zarząd spółki zagospodarowuje go w racjonalny sposób. Pani Ewa Weber wdrożyła w spółce działania naprawcze. dzięki którym nastąpiło uruchomienie sprzętu i zostało określone jego docelowe przeznaczenie. Wynegocjowała korzystniejsze warunki spłaty zobowiązań, zoptymalizowała koszty i podjęła wiele innych działań naprawczych. Prace te kontynuuje obecny zarząd spółki.

– Ktoś za tą aferę powinien odpowiedzieć?

– Zdecydowanie powinien. Jak mówiłem, naszym zdaniem w spółce doszło do wielokrotnego złamania prawa. Sytuacja ta była ukrywana przed nadzorem miasta. Dlatego zawiadomiono organy ścigania. Podkreślam, że to my wykryliśmy te patologie, a nie stało się to – jak w przypadku wielu podobnych spraw – w wyniku działania służb, czy mediów. I próbuje się teraz robić nam z tego tytułu zarzut. To trochę tak, jakby pytać osoby, której ukradziono samochód, dlaczego nie nocowała w garażu, żeby go lepiej przypilnować. Oczekuję, że prokuratura (z którą w pełni współpracujmy) wskaże winnych a sądy ich osądzą i mam nadzieję, że nastąpi to tak szybko jak to możliwe.

ZMIANY NA STARÓWCE


– Pod koniec lutego miasto przystąpiło do opracowania strategii rozwoju do 2040 roku. Czas na głos mieszkańców w decydowaniu o Gliwicach?

– Chcemy najbliższe półtora roku przepracować razem z mieszkańcami, aby wysłuchać wszystkich pomysłów, podpowiedzi i poglądów na miasto. Mamy podstawowy kręgosłup tej wizji, ale to nie znaczy, że nie może być korygowany.

– A z czego przede wszystkim się składa?

– To wizja miasta bogatego, opartego o kontynuację rozwoju gospodarczego, a przede wszystkim branż, na których można najwięcej zarobić – w rozumieniu budżetu miasta i mieszkańców, pracowników przedsiębiorstw. Chcemy, by miasto było bogate bogactwem swoich mieszkańców i bogactwem przedsiębiorców. Jak się jest bogatym to łatwiej zaspokajać wszystkie potrzeby, na coraz większym poziomie.

– Też ma Pan Prezydent poczucie, że gliwiczanie przestają oczekiwać wielkich, inwestycyjnych narracji, a szukają tego co bezpośrednio wpływa na jakość ich życia – szerokiej oferty kulturalnej, miejsc rekreacji, wspomnianej zieleni, zdrowego powietrza, a dopiero w dalszej kolejności np. nowego pasu startowego dla powietrznych taksówek?

– Aby konsumować trzeba zarabiać. Dla przykładu lotnisko to siła napędowa gospodarki. To nie są tylko i wyłącznie taksówki powietrzne, ale za tą inwestycją idzie cały rozwój gospodarczy terenów wokół lotniska i rozwój branż związanych z lotnictwem. Z drugiej strony oczywiście też jestem za tym żeby oferta kulturalna, sportowa czy oświatowa była jak największa. Pamiętajmy, że na to wszystko trzeba mieć pieniądze.

– W kampanii wyborczej zapowiadał Pan przeobrażenie placu Inwalidów w „mały Rynek”. Co dzieję się w tym temacie?

– Bardzo bym chciał, by plac Inwalidów ewoluował w tym kierunku. W lipcu ubiegłego roku nastąpiły już pierwsze zmiany na starówce. W tym temacie potrzebni są też partnerzy: restauratorzy, którzy będą wynajmować lokale i utrzymywać letnie ogródki. Kilku już takich jest i będą dążył aby było ich więcej.

– Do kiedy chce Pan wprowadzić tę zmianę?

– Moja kadencja jest stosunkowo krótka, zostało 2,5 roku. Jestem realistą i nie przypuszczam żeby plac Inwalidów w ciągu dwóch lat udało się wyłączyć z ruchu kołowego, ale wierzę, że liczba ogródków kawiarnianych w tym miejscu zostanie przynajmniej potrojona.

MPZP


– Ostatnio głośno było o miejscowym planie dla terenu wokół dawnego Zameczku Leśnego. Zapisy pozwalały na budowę mieszkaniówki w środku parku. Dużo mamy takich luk w gliwickich MPZP?

– Niemal 100% terenów miasta jest pokryta planami przestrzennymi. To ewenement w skali Polski. Ale przyznam, że dostrzegamy potrzebę zmian w planach. Powołaliśmy własną pracownię urbanistyczną. Robimy to, bo chcemy nadążać za wyzwaniami, które pojawiają się wraz z rozwojem Gliwic.

– Te przepisy są jednak bardzo liberalne. Za chwilę Miasto będzie sprzedawać działkę po „Okrąglaku” na placu Grunwaldzkim. W MPZP oznaczona jest pod „usługi związane z funkcjonowaniem parków”. Gdy jednak dopytują urzędników okazuje się, że może tam być prowadzony handel, usługi czy gastronomia. Szeroko, pewnie dobrze dla inwestorów, ale może niekoniecznie dla mieszkańców.

– To jest dobry przykład trudności interpretacyjnych przy planach. Nie zgadzam się jednak, że są zbyt liberalne. Na pewno są miejsca, w których warto je usztywnić, ale w wypadku „Okrąglaka” chodzi o możliwość utrzymania dotychczasowych funkcji tego miejsca. Pamiętajmy, że wprowadzenie zmian w planach to bardzo długi proces, który zawiera w sobie obowiązek uwzględniania opinii mieszkańców.

– To źle?

– Zachęcałbym mieszkańców i wszystkie aktywne środowiska, a przede wszystkim rady dzielnic, żeby byli aktywni gdy plan jest procedowany. To jest proces długoletni. Wilcze Doły czy drzewa przed dworcem to przykład, gdy za pięć dwunasta wszyscy się budzą. Pamiętajmy, że są odpowiednie procedury i mieszkańcy (ale także dziennikarze) powinni interesować się tematem kiedy jest ku temu czas. Nie należę do ludzi, którzy uważają, że urząd jest nieomylny. Tylko rozmawiajmy o tym w odpowiednim czasie. Najgorsze jest reagowanie na ostatnią chwilę, po podpisaniu umów, gdy pozyskane są odpowiednie środki finansowe.

SYTUACJA W PO


– Jest pan prezydentem bezpartyjnym?

– Z całą pewnością.

– To dlaczego uczestniczył Pan w wyborach przewodniczącego Platformy Obywatelskiej? Wsparł Pan Tomasza Siemoniaka. To miał być prztyczek dla Borysa Budki?

– Jako zwykłemu Polakowi nie jest mi obojętne kto będzie sprawował władzę i stanowił prawo w moim kraju. Tomasz Siemoniak ponad rok temu przedstawiał się jako człowiek, który może wpłynąć na zmianę większości parlamentarnej i sposobu sprawowania władzy na szczeblu centralnym.

– Jak Pan zatem interpretuje to co dzieje się w gliwickiej PO – część klubu Platformy głosuje razem z Panem, a część jest w głębokiej opozycji do działań magistratu.

– Radni PO i przede wszystkim pani Katarzyna Kuczyńska-Budka głosują różnie. Nie do końca to rozumiem. Pani Budka składa projekty uchwał razem z radnymi PiS, głosuje tak jak PiS, choć jej mąż jest przewodniczącym partii będącej w naturalnym sporze z PiS. Ale skoro tego nie rozumiem, to nie będę komentował.

– Będzie Pan zabiegał o poparcie PO w przyszłych wyborach?

– To zależy od tego jaką partią będzie PO za dwa lata.

ZYGMUNT FRANKIEWICZ


– Często rozmawia Pan z Zygmuntem Frankiewiczem?

– Spotykamy się mniej więcej raz na dwa miesiące.

– Senator na coś zwraca uwagę?

– To raczej ja proszę o spotkanie. Zygmunt Frankiewicz nie ma żadnych uwag. Rozmawiamy m.in. o działaniach władzy centralnej, wpływających na funkcjonowanie samorządów. Na przykład o budowie szpitala miejskiego. To wyzwanie bo rząd zapowiedział reformę, a Gliwice mają potrzebę posiadania szpitala powiatowego. Inwestowanie w tej dziedzinie z punktu widzenia logiki biznesowej to w obecnych czasach szaleństwo.

– W kampanii mówił Pan, że model zarządzania miastem przyjęty przez Frankiewicza jest dobry i nie wymaga głębokich zmian. Po roku od tego czasu, podtrzymuje Pan te słowa?

– Oczywiście, że tak. Pewne przyzwyczajenia i procedury wprowadzane w urzędzie przez 26 lat rządów Zygmunta Frankiewicza funkcjonują bardzo dobrze. Korekty są wprowadzane, ale w niewielkich granicach, sięgających kilku procent.

– Dziękuję za rozmowę.