Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił skargę na decyzję GDOŚ w sprawie Wilczych Dołów. Inwestycja może być kontynuowana, choć na horyzoncie piętrzą się kolejne problemy – tym razem finansowe, związane z rekreacyjnym zagospodarowaniem terenu.
Od końca kwietnia społecznicy zaangażowani w obronę Wilczych Dołów mogli mieć nadzieję, że budowa zbiornika zostanie zatrzymana. Sąd administracyjny wstrzymał bowiem decyzję zezwalającą na niszczenie siedlisk płazów na terenie budowy. Jednak jedynie do czasu wydania końcowej decyzji. Ta podjęta została w poniedziałek. WSA ostatecznie oddalił skargę złożoną przez Polski Klub Ekologiczny.
– Wyrok jest nieprawomocny. Z uwagi na fakt, iż wyrok ten został wydany na posiedzeniu niejawnym, poznanie motywów rozstrzygnięcia będzie możliwe dopiero po ewentualnym sporządzeniu uzasadnienia w sprawie – informuje nas Dominik Niewirowski, zastępca kierownika sekretariatu Wydziału Informacji Sądowej w warszawskim WSA.
Dla miasta to dobra wiadomość, choć już przed wydaniem orzeczenia prezydent Adam Neumann wydawał się pewny pozytywnego dla siebie rozstrzygnięcia.
– Inaczej byłoby tak: ktoś rozbiera dom i gdy już prawie kończy, sąd zakazuje mu rozbiórki – porównywał prezydent na piątkowym śniadaniu prasowym. – Nasze sądy mają opóźnienia, a czas przecież się nie zatrzymał. Decyzja wstrzymująca została wydana zapobiegawczo, na wszelki wypadek, nie wstrzymała jednak tak naprawdę inwestycji – dodawał.
– Czy to byłby sukces, gdyby prace zatrzymano i w miejscu Wilczych Dołów została teraz czarna dziura? Jeśli to byłby sukces przyrodników, gratuluję
– dodawał Łukasz Oryszczak, rzecznik prezydenta.
– Choć wstrzymanie prac przyszło za późno, żeby uratować drzewa, może będą miały szansę odrosnąć w naturalnej dolinie Wilczych Dołów
– pisali z kolei aktywiści z grupy Ratujmy Wilcze Doły.
Poniedziałkowa decyzja sądu nie zamyka tematu skarg na decyzje wydane w lutym tego roku przez Generalną Dyrekcją Ochrony Środowiska. W WSA czeka na rozstrzygnięcie jeszcze jedna – tym razem dotycząca tzw. „decyzji ptasiej”. Wydaje się jednak, że dla magistratu większym zmartwieniem będzie realizacja samej inwestycji.
NIE WIADOMO CO Z ZAGOSPODAROWANIEM ZBIORNIKA
Budowa zbiornika miała kosztować niespełna 17 mln złotych. Kolejne przesunięcia terminów, wzrost cen usług i materiałów sprawił, że już teraz spekuluje się o konieczności aneksowania umowy przez wykonawcę (gliwickie Przedsiębiorstwo Remontów Ulic i Mostów – PRUiM). Więcej niż zakładano będzie kosztować też rekreacyjne zagospodarowanie terenu (przeczytaj –> Zagospodarowanie zbiornika na potoku Wójtowianka może być znacznie droższe niż przewidywano). Planowano na ten cel przeznaczyć 9,7 mln złotych. Tymczasem najtańsza z czterech ofert opiewa na blisko 13 mln złotych. Gliwicki PRUiM (który z reguły w miejskich przetargach oferował jedne z niższych stawek) koszt wykonania wycenił na 21 mln złotych (ponad dwukrotnie więcej niż oczekiwali urzędnicy).
Choć oferty w przetargu otwarte zostały jeszcze w marcu, nadal nie ma decyzji o rozstrzygnięciu postępowania. Rozważane jest ponowienie przetargu lub dołożenie środków finansowych.
– Gdyby prezydent posłuchał głosu mieszkańców i skorzystał z ich propozycji całość inwestycji byłaby znacznie tańsza
– uważa Dawid Pasieka ze Stowarzyszenia Zdrowe Miasto. – To uporczywe forsowanie przestarzałego (jak mówi prezydent) zbiornika generuje dodatkowe koszty. Wystarczy wspomnieć naszą propozycję, by ograniczyć pogłębianie terenu (koszt wykopów to około 7 mln zł!) czy zaniechać wycinki kilkuset drzew, by nie było konieczności wydatkowania środków publicznych na wycinkę, a następnie na nowe nasadzenia – dodaje.
Magistrat odbija piłeczkę. Zdaniem Łukasza Oryszczaka to m.in. opóźnianie inwestycji przez aktywistów wygenerowało podniesienie kosztów budowy zbiornika.
– Wzrost kosztów wynika pośrednio z rozciągniętej poza granice zdrowego rozsądku procedury administracyjnej związanej z protestami przeróżnych organizacji „ekologicznych”, która spowodowała roczne opóźnienie w rozpoczęciu inwestycji – komentuje rzecznik prezydenta.
– Próba zrzucenia odpowiedzialności na mieszkańców za problemy, które miasto samo stworzyło związane z realizacja przestarzałego zbiornika to nie jest pożądany kierunek jeśli chodzi o dialog społeczny. To raczej nieudolna próba eskalacji dwuletniego sporu – podsumowuje Pasieka.
Dla miasta rekreacyjne zagospodarowanie terenu jest podwójnie ważne. Po pierwsze będzie to koniec realizacji gorącej inwestycji, po drugie złagodzi negatywny odbiór budowy zbiornika i ma być dowodem na nowe spojrzenie władz miasta na rekreację i gospodarowanie zielenią.
Przypomnijmy, że projekt zagospodarowania jest już gotowy. Przygotowała go pracownia 44sto (odpowiadająca m.in. za rewitalizację Parku Chrobrego). Na terenie zbiornika nasadzonych ma zostać 720 drzew, mają powstać m.in. ścieżki spacerowe, rowerowe, place zabaw, łąki kwietne, siłownie, a całość ma zostać oświetlona.
Michał Szewczyk