W poniedziałkowy wieczór Wisła Kraków dominowała, prowadziła grę, ale Piast miał swoją okazję, którą na bramkę zamienił Jan Polak.
Korzystnego rezultatu nie udało się niestety dowieźć do końca spotkania i ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.
Po dotkliwej porażce z Lechem Poznań 0:4, terminarz Ekstraklasy nie dawał piłkarzom Piasta łatwej okazji do poprawy nastroju. Na Gliwiczan w Krakowie czekała dowodzona przez Franciszka Smudę – Wisła. Choć „Biała Gwiazda” nie straszy już, jak kiedyś bogatym arsenałem możliwości, krakowianie przy Reymonta zawsze są groźni. Drużyna zmaga się z problemami finansowymi, na trybunach wieje pustkami, ale w jej składzie nadal pozostaje kilku wartościowych zawodników.
Piast po blamażu z Lechem, wyszedł na poniedziałkowe spotkanie w znanym ustawieniu 4-5-1 z Jurado ustawionym na szpicy.
Ruben to najskuteczniejszy piłkarz drużyny w zeszłym sezonie. W ubiegłym tygodniu przedłużył kontrakt z klubem o kolejne trzy lata.
– Mogę w Gliwicach spędzić wiele lat mojej kariery, co mnie bardzo cieszy. Chciałbym zostać ikoną Piasta i usilnie będę dążyć do spełnienia tego celu! Robię to wszystko dla klubu. Chcę być dla najmłodszych wzorem piłkarza, z którym będą mogli się utożsamiać – mówił Jurado po podpisaniu nowej umowy.
Mecz w Krakowie rozpoczął się od ataków gospodarzy. Na szczęście dla Piasta, mimo optycznej przewagi wiślaków, groźnych sytuacji pod bramką Cifuentesa było jak na lekarstwo. Hiszpański bramkarz poważnie zatrudniony został dopiero w 15 minucie, kiedy z rzutu wolnego uderzał Łukasz Garguła. Nowy nabytek Piasta pewnie sparował piłkę w prawy narożnik pola karnego.
Gliwiczanie zrewanżowali się gospodarzom w 20 minucie. Efektownie, „na przebój” ruszył Podgórski, minął trzech obrońców, a akcję zatrzymał dopiero faulem Dudka. Rzut wolny na bramkę miał szansę zamienić Badia, ale zacentrował zbyt głęboko i obrońcy Wisły szybko zażegnali niebezpieczeństwo.
Im bliżej było końca pierwszej odsłony spotkania, tym ataki „Białej Gwiazdy” nabierały rozpędu. Próbował Sarki, Burliga i Garguła, ale do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis.
Nie ulegało wątpliwości, że jeśli Piast chciał powalczyć w Krakowie o coś więcej niż szczęśliwie wywalczony remis, w drugiej połowie musiał zagrać odważniej. W 49 minucie do piłki ustawionej 30 metrów od bramki podszedł Podgórski.
Kapitan „Niebiesko-czerwonych” huknął z ponad 30 metrów w słupek, a futbolówkę z najbliższej odległości wepchnął do bramki Jan Polak.
Wisła rzuciła się do odrabiania strat, ale podobnie jak w pierwszych 45 minutach, dobrze spisywała się gliwicka formacja defensywna. Piast skoncentrował się na obronie wyniku i właściwie nie przeprowadzał żadnych akcji zaczepnych. Bierna postawa w ofensywie zemściła się w 76 minucie, kiedy Horvath nie upilnował w polu karnym Jankowskiego, a były napastnik Ruchu Chorzów doprowadził do wyrównania. Wisła poczuła swoją szansę i jeszcze bardziej przyspieszyła. Przy Reymonta zapachniało kolejnym golem, ale to po dość przypadkowej akcji doskonałą okazję miał wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Matej Izvolt. Słowak jednak zamiast prawdziwego „wejścia smoka” zaliczył fatalne pudło.
Końcowe fragmenty gry, podobnie jak cały mecz prowadzone był pod dyktando „Białej Gwiazdy”. Piast już tylko rozpaczliwie się bronił. Na tyle skutecznie, że wynik nie uległ zmianie i do Gliwic ekipa Pereza Garcii wróciła z pierwszym punktem w sezonie.