Zdewastowana droga pieszo rowerowa wzdłuż ul. Berbeckiego zostanie wyremontowana. Choć od uszkodzenia nawierzchni minęło już wiele miesięcy, miasto nadal nie jest w stanie ustalić kto odpowiada za wjazd ciężkim sprzętem na teren alei. Wątpliwości w sprawie jest jednak więcej.
Ciąg pieszo-rowerowy na odcinku Berbeckiego – aleja Przyjaźni to pod kątem realizacyjnym jedna z najmniej trafionych inwestycji ostatnich lat. Budowa ruszyła w 2017 roku, a przedsięwzięcie reklamowano jako nowoczesne i pełne innowacyjnej technologii. Piesi i rowerzyści mieli spacerować po lekkim, panelowym systemie polipropylenowym (technologia sprawdzona wcześniej m.in. w Holandii).
Rzeczywistość szybko zweryfikowała plany urzędników. Pierwsze ubytki w nawierzchni pojawiły się na alei Przyjaźni już po kilku miesiącach od otwarcia. Winą obarczono wjeżdżające na aleję samochody – m.in. dostawców do okolicznych restauracji i punktów handlowych. Aleję wyremontowano na przełomie 2020 i 2021 roku kompletnie wymieniając nawierzchnię (fot. poniżej).
NA BERBECKIEGO MOŻNA ZOSTAWIĆ ZĘBY
Ale niedługo później problem pojawił się na odcinku wzdłuż Berbeckiego, gdzie dziś droga niemal się rozsypuje, a z powstałych ubytków można wydłubywać elementy panelowej konstrukcji. Jak przekonuje Urząd Miejski i tym razem winę ponosi wjazd nieuprawnionego sprzętu ciężkiego (podczas kilku awarii sieci podziemnych). Kto naruszył przepisy i zdewastował jezdnię na tym odcinku? Pomimo kilkumiesięcznego już „dochodzenia”, magistrat nie jest w stanie udzielić informacji.
– Sprawa pozostaje w toku – informują urzędnicy – Prace prowadziło kilku wykonawców, zarówno na zlecenie podmiotów związanych z miastem jaki innych firm – dodają.
Trudność z ustaleniem sprawcy dziwi, zwłaszcza, że teren częściowo objęty jest miejskim monitoringiem, a jedna z kamer zainstalowana jest tuż przy wjeździe na aleję, w pobliżu kładki dla pieszych nad Kłodnicą. Wątpliwości budzić może też łatwość, z jaką nawierzchnia alejki uległa rozpadowi. W informacjach prasowych sprzed budowy system określany był jako bardzo wytrzymały, a jego maksymalny nacisk szacowano na 70 ton na m2 (takich danych nie ma jednak w dokumentacji projektowej drogi). Nie dziwią więc pojawiające się w Internecie pytania o wykonawstwo i jakość wykonania drogi.
JEST UGODA MIASTA Z… MIEJSKĄ SPOŁKĄ
Ze względu na wysokie koszty naprawy, wiosną 2022 roku zdecydowano o całkowitej wymianie nawierzchni alei. Uszkodzenia nie były objęte gwarancją, więc wykonawca – miejska spółka Przedsiębiorstwo Remontów Ulic i Mostów S.A. – nie była zobligowana do ich naprawy. Do czasu remontu ZDM zlecił PRUiM „awaryjne utrzymywanie odcinka jako przejezdnego”. W praktyce skończyło się na próbie wypełnienia ubytków. Nieskutecznej, bo materiał po kilku tygodniach wykruszył się. Jeszcze w czerwcu trwały rozmowy między magistratem i PRUiM w sprawie podziału kosztów przyszłego, generalnego remontu.
– Finalizowana jest ugoda pomiędzy Miastem Gliwice a PRUiM SA dotyczącej usunięcia wad nieobjętych gwarancją wykonawcy. W ramach jej zapisów wykonawca na własny koszt dokona rozbiórek istniejącej drogi wraz z robotami towarzyszącymi, natomiast Miasto pokryje koszty (ok 109 tys. zł) wykonania nowej nawierzchni asfaltowej wraz z podbudowami – informuje Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta Gliwic.
W korespondencji z Radą Dzielnicy Śródmieście, zarządca drogi (Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach) informował o rozpoczęciu prac remontowych w okresie wakacyjnym. Na razie żadne roboty budowlane się nie rozpoczęły. Nowa nawierzchnia ma zostać wykonana w technologii nawierzchni asfaltobetonowej (tak jak zrobiono to już na pozostałej części ciągu). Za „holenderski eksperyment” mieszkańcy zapłacą środkami z miejskiego budżetu, a urzędnicy nadszarpniętym wizerunkiem. Dlatego dla każdej ze stron kluczowe powinno być ustalenie sprawcy uszkodzeń i rozwianie podejrzeń o niewłaściwe wykonanie inwestycji.
Michał Szewczyk