Nagrywanie rozmów i szukanie haków – o takie praktyki oskarżają swoich przełożonych, byli już pracownicy Straży Miejskiej w Gliwicach. Pokrzywdzonych jest więcej, jednak tylko 4 osoby odważyły się wnieść sprawę do sądu.
Jak podają w pozwie byli strażnicy, problemy w gliwickiej jednostce zaczęły się około 5 lat temu, kiedy Komendantem został Janusz Bismor. Od tego momentu warunki i atmosfera w pracy zdecydowanie się zmieniły. Zostały wówczas wprowadzone nowe „korporacyjne” zasady pracy, które jednak w takiej jednostce nie odniosły oczekiwanych skutków.
Pierwszą naczelną zasadą nowych porządków było przeprowadzenie „czystki”, czyli doprowadzenie do zwolnienia grupy wieloletnich pracowników, którzy mieli ugruntowaną wiedzę i doświadczenie zawodowe, a co za tym idzie, swoje zdanie – tak by pozostawić w jednostce tylko świeżo przyjęte osoby podatne w pełni na sugestie pracodawcy.
Lista zarzutów formułowanych przez byłych pracowników jest długa.
Długotrwałe i uporczywe zaniżanie samooceny zawodowej, zastraszanie, poniżanie, ośmieszenie przed współpracownikami, a w końcu wyeliminowanie z zespołu pracowników
– wymienia Marcin Kuczkowski, były rzecznik Straży Miejskiej, obecnie – jeden z funkcjonariuszy wnoszących pozew do sądu.
Funkcjonariusze, którzy zdecydowali się na drogę sądową, mogą powołać około 20 świadków. Wśród nich są byli i obecni pracownicy Straży Miejskiej. Wewnętrzna komisja antymobbingowa nie stwierdziła prawdziwości doniesień o nękaniu. Sprawę będzie musiał więc wyjaśnić sąd.
Zapraszamy do obejrzenia materiału filmowego. Kliknij w środek zdjęcia głównego