To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. Tacy są (byli), i dziś właśnie ich wspominamy. Bo wiele stracił w tym roku gliwicki Kościół, świat nauki, ale i sport czy kultura. Bez tych, którzy odeszli w minionych miesiącach, nie jest już tak samo.
Wspominając, myślimy nie tylko o naszych bliskich, także o ludziach związanych z Gliwicami, dla naszego miasta zasłużonych. Duchownego – biskupa Gerarda Kusza, naukowca – profesora Mieczysława Chorążego, ale również trenera i nauczyciela Krzysztofa Krawczyka, fotografa Macieja Głowaczewskiego czy poetę Adama Zagajewskiego.
Biskup Gerard Kusz
Przez dziennikarzy, pracowników kurii czy wiernych nazywany skromnym biskupem. Uprzejmy, przyjacielski, wciąż z uśmiechem na twarzy – nawet w troskach, nawet w chorobie, która dotknęła go pod koniec życia. Ktokolwiek choć raz spotkał tego duchownego na swojej drodze, wie, że nie był typowym hierarchą. Nie stwarzał dystansu, a nawet, by niepotrzebny dystans, który mimowolnie czuli jego goście, przełamać, potrafił „rzucić żartem”. A spotkać nie było go trudno. Często spacerował ulicami Gliwic, które pokochał. Przed nikim nie zamykał też drzwi kurii. Po prostu: normalny człowiek.
Był skromny i żył skromnie – nie gromadził majątku. Chętnie dzielił się pieniędzmi z innymi. Pięknie też opowiadał – o swojej wierze, powołaniu, rodzinie czy dzieciństwie, spędzonym w Dziergowicach pod Kędzierzynem-Koźlem. O tym, jak beztroskie lata przerwała II wojna, jak na Odrze był front, a jego miejscowość zajęli Rosjanie.
Powołanie poczuł jeszcze jako nastolatek, po ukończeniu szkoły podstawowej, a ostateczną decyzję o włożeniu sutanny podjął w klasie maturalnej. Święcenia przyjął w Opolu, w 1962 roku. Do naszego miasta trafił w roku 1992, gdy powstała diecezja gliwicka – został wtedy jej pierwszym biskupem pomocniczym. Kiedy przekroczył wiek emerytalny, z urzędu zrezygnował, ale w Gliwicach pozostał i dalej był aktywny duszpastersko. Przez całe swoje kapłańskie życie kierował się dewizą „Oboedientia et pax” (posłuszeństwo i pokój). I w imię tego pokoju stał się orędownikiem zgody między Niemcami a Polakami, protestantami a katolikami. Wszyscy, którzy go znali, mówią, że był wielkim patriotą.
Biskup Kusz zmarł 15 marca tego roku, po ciężkiej chorobie. Miał 81 lat. Został pochowany w rodzinnych Dziergowicach.
Profesor Mieczysław Chorąży
Można o nim powiedzieć w skrócie: profesor nauk medycznych, lekarz, onkolog, członek Polskiej Akademii Nauk, kawaler Orderu Orła Białego, wybitny naukowiec, autor wielu publikacji, jeden z pierwszych lekarzy gliwickiego instytutu onkologii. Ale taka krótka notka, choć robi wrażenie, byłaby chyba dla profesora krzywdząca. Nie mówi o tym, jakim był człowiekiem.
Profesorem był wyjątkowym. Nie tylko promował młodych naukowców. Promował także naukę wśród mieszkańców Gliwic. To on stworzył Wszechnicę Polskiej Akademii Umiejętności. W jej ramach, w Willi Caro, co miesiąc rozmawiano na temat najnowszych osiągnięć nauki czy problemów kultury, a zapraszano młodzież szkolną i akademicką oraz wszystkich zainteresowanych gliwiczan.
Profesor wspominany jest jako autorytet dla pokoleń lekarzy i patriota. Człowiek zaangażowany społecznie, otwarty na wszystkich, serdeczny i na każdym etapie swojego życia, nawet u jego kresu, ciekawy ludzi, świata, nowości. No i bardzo skromny – mimo światowej sławy, mimo wielkiego uznania, jakim cieszył się w środowisku medycznym oraz naukowym. Byli współpracownicy mówią też o profesorze, że był tytanem pracy – w centrum onkologii spędzał całe dnie, z małą przerwą na obiad.
Chorąży urodził się w Janówce, niewielkiej wsi na Podlasiu, w rodzinie chłopskiej. Godna podziwu jest więc jego droga z małej wiejskiej szkoły na listę studentów Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Po drodze była wojna, tajne komplety, działalność konspiracyjna, Armia Krajowa, powstanie warszawskie, w którym został ranny. Do Gliwic przyjechał jesienią 1951 roku. Mieszkał tu, pracował, działał ponad 70 lat. Jak sam mówił, ludziom ziemi śląskiej był wdzięczny, że przygarnęli go, gdy boleśnie doświadczony wojną, szukał swojej drogi życiowej.
Profesor Chorąży odszedł w wieku 95 lat. Zmarł 20 lutego.
Krzysztof Krawczyk
Na cmentarzu Lipowym pożegnaliśmy w tym roku trenera i pedagoga Krzysztofa Krawczyka. Odszedł nagle, w kwietniu, mając zaledwie 57 lat. Był trenerem piłki ręcznej, nożnej, futsalu oraz koszykówki, prowadził młodzieżowy zespół Piasta Gliwice i drużyny szkolne. Wspominają go dziś przede wszystkim ludzie sportu i wychowankowie, uczniowie gliwickich podstawówek oraz absolwenci byłego technikum kolejowego – jako człowieka pracowitego, zaangażowanego, lubiącego działać i bezinteresownie pomagać, zawsze pogodnego, serdecznego. Kochał młodzież. Był nauczycielem z powołania.
Maciej Głowaczewski
Zmarł w kwietniu, w wieku 68 lat. Gliwicki fotograf, także prasowy, reportażysta, dokumentalista, członek Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego, współautor wielu albumów fotograficznych. Zasłynął zdjęciami polskich zespołów grających rock i heavy metal oraz fotografiami dokumentującymi Gliwice. W naszym mieście urodził się, mieszkał, uczył, studiował na politechnice oraz kierował Studencką Agencją Fotograficzną. Pracował dla tygodnika „Tak i Nie” oraz kwartalnika „Śląsk”.
Wspominamy go jako znakomitego, doświadczonego i wszechstronnego fotografa, niezatrzymującego swojej wiedzy dla siebie, oraz uczynnego i życzliwego człowieka. Wciąż żyje – w swoich zdjęciach. Te utrwalające widoki i wydarzenia z historii Gliwic można oglądać w Muzeum w Gliwicach, z którym współpracował.
Adam Zagajewski
Ceniony na całym świecie poeta, eseista, tłumacz, przedstawiciel poetyckiej Nowej Fali związany jest wprawdzie z Krakowem, gdzie został też pochowany w kryptach kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła, jednak, o czym nie każdy wie, w jego życiu był także epizod gliwicki. Zagajewski urodził się we Lwowie, ale w wyniku wysiedlania Polaków jego rodzina trafiła do Gliwic. W naszym mieście poeta spędził więc dzieciństwo, tu uczył się w liceum przy ulicy Górnych Wałów. Do Krakowa wyjechał na studia.
Zmarł w wieku 75 lat, 21 marca, w Międzynarodowym Dniu Poezji.
Marysia Sławańska