Piast Gliwice wygrał ostatni ligowy pojedynek i znów jest w górnej części tabeli Ekstraklasy.
Włodarze klubu rozgrywają w tym sezonie jeszcze jeden ważny mecz. To gra o frekwencję na trybunach.
Ostatnio, pomimo podejmowanej ofensywy organizacyjnej, klub przegrywa rywalizację. Na pierwszych meczach nowego sezonu, stadion często nie zapełniał się nawet w połowie.
W ubiegłym sezonie, widok stadionu z zapełnionymi krzesełkami także należał do rzadkości. Najwięcej fanów zasiadło w ostatnim meczu sezonu, z GKS-em Bełchatów – nieco ponad 9 tysięcy.
Jednak ani razu stadion nie wypełnił się do ostatniego miejsca.
Mimo to, pierwsze pięć kolejek Ekstraklasy sezonu 2012/2013 zgromadziły „na Okrzei” średnio 5725 widzów. W tym roku ta średnia to zaledwie 4567 (najwięcej na meczu z Widzewem Łódź 5488).
– Generalny bilans tego sezonu nie jest zły, patrzymy też na spotkanie w europejskich pucharach, a to przyciągnęło więcej kibiców. Faktycznie, w zeszłym roku, po awansie do wyższej klasy rozgrywkowej, Ekstraklasa przyciągała więcej kibiców, ale działał tu przede wszystkim efekt nowości – mówi Mateusz Małek, rzecznik Piasta Gliwice.
Wspomniane spotkanie z Karabachem Agdam w Lidze Europejskiej na żywo obejrzało 5744 widzów. Jednak i tak wynik ten wydaje się poniżej pierwotnych oczekiwań. Stadion Miejski może przecież pomieścić 10.037 widzów. Co więcej, jak podają ogólnopolskie media sportowe, frekwencja podczas pierwszych kolejek Ekstraklasy obecnego sezonu była znacznie lepsza niż jeszcze parę miesięcy temu.
Z pewnością, mniej kibiców na gliwickim stadionie to efekt słabszej dyspozycji piłkarzy Piasta. Drużyna gra w kratkę, aktualnie zajmuje 8 miejsce z dorobkiem 14 punktów. Jednak sama dyspozycja sportowa nie gwarantuje sukcesu na trybunach.
Nawet historyczne osiągnięcia „niebiesko-czerwonych” z zeszłego sezonu, nie zapełniły Stadionu Miejskiego „po ostatnie krzesełko”.
Wśród przyczyn tego niedoboru, wymienia się też istnienie miejsc na stadionie o słabej widoczności oraz wielkość sektora kibiców gości, który może pomieścić prawie 1000 kibiców, a rzadko aż tylu przyjeżdża do Gliwic.
Klub od dłuższego czasu przeprowadza kampanie mające zachęcić kibiców do obejrzenia poczynań gliwickiej jedenastki na żywo.
– W tym sezonie przeprowadziliśmy akcję „Odwołujemy klasówki”, w której wzięło udział 13 gliwickich szkół. Wielkim powodzeniem cieszyła się też przedsezonowa prezentacja drużyny. Kibiców przyszło tak dużo, że nie mieścili się w wyznaczonych dla nich sektorach. Wzrosła także liczba osób odwiedzających oficjalną stronę klubu, a także nasz facebookowy profil – informuje Mateusz Małek.
Na jesień klub przygotował kolejne atrakcje. Wśród nich jest możliwość oglądania spotkań wyjazdowych w klubowej restauracji.
Mimo, że za taką okazję trzeba zapłacić, projekt cieszy się coraz większą popularnością. Natomiast na październikowe spotkania „przy Okrzei”, z Ruchem Chorzów i Lechią Gdańsk, każdy student będzie mógł wejść za symboliczną złotówkę.
Czy takie przedsięwzięcia wystarczą by przyciągnąć kibiców na stadion?
Do tego potrzebny jest także ogólny klimat wytworzony wokół piłki nożnej w Polsce, a ten pełny jest doniesień o przestępczość stadionowej i braku bezpieczeństwa na meczach. Problem z zapełnianiem sportowych obiektów to zmora większości klubów Ekstraklasy.
– Chcemy pokazać, że przychodzenie na mecze jest bezpieczne i jest świetnym sposobem na spędzanie wolnego czasu – przekonuje Mateusz Małek.
Być może, działania podejmowane przez klub trafią jednak na podatny grunt. Akcja „Piast odwołuje klasówki” wzbudziła szeroki odzew, a o jej szczegóły pytali już przedstawiciele innych drużyn Ekstraklasy.
Według oficjalnych danych Ekstraklasy SA, średnia frekwencja „na Okrzei” w całym ubiegłym sezonie wyniosła 5869 osób, co było dziewiątym wynikiem w Polsce i pierwszym w województwie (stadion Górnika ze względu na remont miał ograniczoną pojemność). Najwięcej fanów zasiadło na trybunach Lecha Poznań, Legii Warszawa i Śląska Wrocław.
(msz)
fot. piast-gliwice.eu