Święta Bożego Narodzenia to najważniejsze – obok Wielkiej Nocy – chrześcijańskie święta. Czas radości, przebaczania i nadziei. Poprzedza je Wigilia – dzień, a przede wszystkim – wieczór, kiedy w gronie najbliższych zasiadamy do uroczystego posiłku, na którym powinny znajdować się wyłącznie postne potrawy.
Wiele tradycji i obrzędów związanych ze świętami Bożego Narodzenia łączy wiarę chrześcijańską z ludowymi wierzeniami. Symbole religijne od wieków mieszają się z przedchrześcijańskimi zwyczajami i przesądami. Niektóre z nich wydają się nieco dziwne, są jednak częścią naszego dziedzictwa kulturowego. O dawnych i obecnych zwyczajach świątecznych, podczas warsztatów „Wieczór wigilijny” w Zamku Piastowskim opowiedziała edukatorka Muzeum w Gliwicach Marta Keler.
Czas czuwania
Wigilia to wyjątkowy wieczór roku. Nazwa pochodzi z łacińskiego „vigiliare” i oznacza czuwanie. Do Wigilii zasiadamy wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki symbolizującej Gwiazdę Betlejemską, która wskazywała drogę Trzem Królom do stajenki. Dzielimy się opłatkiem oznaczającym pojednanie i gwarantującym dostatek chleba przez następny rok, a pod udekorowaną choinką ukrywamy prezenty.
Dawniej dzieci jadły opłatki z miodem, zwane radośnikami – podobno są bardzo smaczne. Przy stole pozostawiano – i nadal często pozostawia się – jedno miejsce wolne i dodatkowe nakrycie – dawniej dla bliskich, którzy odeszli, obecnie dla niespodziewanego gościa.
Choinkowy obyczaj przywędrował do Polski z Niemiec na przełomie XVIII i XIX wieku. Najpierw dotarł na Śląsk, skąd rozprzestrzenił się na teren całego kraju.
Dawniej choinkę przystrajano symbolicznymi ozdobami: gwiazdą (Gwiazda Betlejemska), świeczkami (światło Chrystusa), łańcuchami (wąż i niewola grzechu), jabłkami (biblijny owoc, którym kuszeni byli Adam i Ewa), aniołami (miały opiekować się domem) czy dzwonkami (zwiastuny dobrej nowiny). Niektóre z nich nadal goszczą w naszych domach.
Na południu Polski, na Podhalu, a także w Beskidach – zamiast choinki – u powały wieszano w izbach podłaźniczkę – zielone gałązki choiny symbolizujące odradzające się życie. Zdobiono je jabłkami, orzechami, kolorową bibułą lub światami z opłatków. W tradycji staropolskiej na wigilijnym stole dworów szlacheckich musiało znajdować się 9 potraw, a w pałacach magnackich 11. Wierzono, że nieparzysta liczba zapewni urodzaj i dostatek w przyszłym roku. Z czasem na stół zaczęło trafiać 12 potraw – na pamiątkę 12 apostołów (w tradycji chrześcijańskiej) lub – w wierzeniach ludowych – 12 miesięcy.
Na stole znajdowały się płody z sadu, pola, wody i lasu. Był zatem kompot z suszonych owoców, grzyby, a także ziarna maku i zbóż oraz ryby (symbol chrześcijaństwa, a także chrztu i odrodzenia się życia).
– Greckie słowo Ichtys (ryba) oznacza Jezusa Chrystusa. W symbolice ludowej ryby oznaczały płodność i rodzące się życie. Zjedzenie ryby podczas wieczerzy wigilijnej gwarantowało zdrowie i dostatek, a konkretnie karpia – obfitość i siłę. Śledź to z kolei symbol postu i wyczekiwania. Na stole pojawiała się też kiszona kapusta: w kuchni wschodniej w pierogach, a na Śląsku z grochem. Miała symbolizować życiodajną moc i odrodzenie, zapewnić siłę i witalność. Dodatkowo, kapusta z grochem miała chronić przed chorobami. Grzyby w potrawach miały zapewnić szczęście i dostatek – mówi Marta Keler, edukatorka Muzeum w Gliwicach.
Wieczór obfitości i symboli
Na wigilijny stół wciąż podaje się przykładowo barszcz czerwony z uszkami, zupę grzybową, piernik (symbol dobrobytu, a dawniej potwierdzenie wysokiego statutu społecznego) i chleb (symbol nowego życia i dostatku). Za magiczny uznawano mak, miód, orzechy i migdały oraz owoce: jabłka oznaczały miłość, zdrowie i zgodę, gruszki długowieczność, a śliwki odpędzały złe moce. Nic dziwnego, że pity ze smakiem kompot miał zapewniać szczęście.
W przeszłości na wsiach dary wigilijnego stołu zabierano ze sobą na pasterkę i spożywano wspólnie z pozostałymi parafianami. Pod obrus wkładano sianko symbolizujące stajenkę.
Do zabaw wieczoru należało losowanie źdźbła – wyschnięte oznaczało zbliżającą się chorobę lub śmierć, zielone – zdrowie, długie życie i powodzenie. Jerzy Pośpiech, etnograf, w pracy „Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku” pisze, że w XIX wieku na prawie całym obszarze Górnego Śląska najważniejszą potrawą wigilijną była siemieniotka – polewka z siemienia konopnego, zasypana mieloną kaszą jaglaną. Poza tym popularne były m.in. makówki przyrządzane jeszcze w wielu domach.
Jedną z najstarszych potraw obrzędowych była mouczka (lub moczka) – gęsty sos sporządzany na zasmażce z masła i mąki wraz z rożnymi dodatkami, podawana do klusek jęczmiennych. Magiczne znaczenie przypisywano na przykład kaszy, której powinna spróbować przede wszystkim gospodyni, aby gospodarz oddawał jej cały swój zarobek na utrzymanie rodziny.
Wigilijne przesądy
Korzenie wigilijnych przesądów sięgają pogańskich wierzeń i obyczajów. Wiele z nich przetrwało do dziś:
- łuski z wigilijnego karpia noszone w portfelu zapewniają pomyślność finansową w przyszłym roku;
- przywłaszczenie sobie jakiegoś drobiazgu na Wigilii gwarantuje szczęście w nowym roku, jednak „wigilijny łup” trzeba zwrócić;
- przed Wigilią trzeba uregulować wszystkie długi, aby portfel w nadchodzącym roku nie świecił pustkami;
- podczas wieczerzy warto skosztować wszystkich potraw, aby zapewnić sobie zdrowie i dostatek;
- osoba, która kichnie w Wigilię, będzie zdrowa przez cały rok.
(żms)/UM Gliwice (mf)
fot. ze zbiorów MUZEUM W GLIWICACH