– Jak Polska długa i szeroka, państwowa czy samorządowa, pełna jest spółek, spółek-córek i innych instytucji, których podległość państwu czy samorządom jest tylko po to, aby móc drenować kieszenie obywateli, albo mieć gdzie umieścić w radzie nadzorczej szybko uczących się kuzynów lub kolegów osób, które mają wpływ na obsadzanie innych intratnych stanowisk – pisze Paweł Kobyliński, poseł na Sejm VIII kadencji.
Skarb Państwa posiadał na koniec zeszłego roku udziały w ponad 400 spółkach. Co ciekawe wiele z nich znamy pod postacią państwowych monopoli, albo częściowych monopoli typu Orlen, ale też jest całe grono mniejszych spółek, których nazwy nikomu nic nie mówią. Wiele z nich również nie należy w większości do Skarbu Państwa, ale ten ma tylko kawałek ich udziałów, co i tak daje możliwość obsadzania rad nadzorczych. Niejednokrotnie dochody za zasiadanie w radzie nadzorczej to dziesiątki, jak nie setki tysięcy złotych rocznie.
Aby zrozumieć, jak pożądane i intratne są to stanowiska, należy prześledzić oświadczenia majątkowe posłów, senatorów czy niektórych miejskich samorządowców. Tutaj też włodarze zasilają swoje domowe budżety dziesiątkami tysięcy złotych, zasiadając w radach nadzorczych przedsiębiorstw podległych im samym.
Czy mamy zatem do czynienia z mechanizmem, gdy grupa zarządzająca samorządem kontroluje sama siebie i jeszcze bierze za to pieniądze? Wszystko na to wskazuje.
Jakie są zatem możliwości zmiany takiej patologii? Oczywiście bez politycznych zmian nie ma na to szans, ale nie stoi nic na przeszkodzie, aby członków rad nadzorczych wybierali sami mieszkańcy, o ile kandydaci będą spełniać kryteria wykształcenia, doświadczenie i niekaralności. Dla pewnej części osób może wydawać się to nierealne, ale ja wierzę że taka zmiana jest możliwa.
Kolejnym elementem jest pozbycie się zbędnych udziałów w przedsiębiorstwach, które z wyjątkiem dania możliwości „stołka” dla kolegi nie przynoszą dla Państwa czy samorządu żadnej wartości.
Zachęcam do przejrzenia listy osób, które zasiadają w spółkach miejskich czy państwowych. Znajdziecie tam mnóstwo znajomych nazwisk… Przypadek? Nie sądzę. Czas skończyć z tą patologią i posadami dla przyjaciół i znajomych królika.
Ciąg dalszy nastąpi.
Paweł Kobyliński
Teksty publikowane jako materiały partnera nie są opiniami redakcji