– Kilka dni temu mieliśmy okazję po raz kolejny w historii przekonać się, jak działa ręczne sterowanie gospodarką opartą na zarządzaniu politycznym.
W zeszłym tygodniu przez kilka dni brakowało na stacjach największego dystrybutora paliw towaru do sprzedaży – mówi Paweł Kobyliński, były poseł RP i kandydat do Sejmu w wyborach 15 października.
Według koncernu doszło do „awarii”, ale wszyscy szybko zorientowali się, że to po prostu braki paliwowe. Nie ma co ukrywać, że czas wyborów to czas „cudów”. Tym razem „cud” stał się na stacjach. Niskie ceny paliw oczywiście mogą cieszyć, ale chyba większość z nas zdaje sobie sprawę, że nie ma czegoś takiego jak darmowe obiady. Tutaj naszym „darmowym obiadem” są niskie ceny paliw przed wyborami. Niestety straty, jakie koncern obecnie musi wziąć na siebie odbiją nam się dodatkową czkawką zaraz po 15-tym października. Dlaczego?
O cenach paliw decyduje kilka czynników, ale poza podatkami są to kursy walut i cena ropy na świecie. Jak widzimy w kantorach dolar i euro trzymają się wysoko, a i ropa na światowych rynkach jest w cenie.
Stąd na całym świecie podwyżki cen z wyjątkiem ogarniętej przedwyborczą gorączką Polsce. Sporo z czytających ten artykuł na własnej skórze odczuło braki towarowe na przełomie lat 70-tych i 80-tych. Nierealne ceny produktów doprowadziły wtedy to fali strajków. Teraz co prawda nam to nie grozi, ale jak widzimy braki już tak.
Nie ma darmowych obiadów, dlatego cieszmy się z niskich cen, ponieważ tak szybko odejdą.
treści sponsorowane nie są opiniami redakcji