W ciągu miesiąca Miasto wydało 18,5 tys. złotych na promocję gliwickiej Palmiarni w czeskiej Ostrawie.
Do zwrotu kosztów jeszcze daleko, ale pierwsi goście zza południowej granicy już się pojawiają.
– Zidentyfikowaliśmy 160 osób przez 3 tygodnie. To głównie indywidualni zwiedzający – mówi nam Marek Bytnar, kierownik gliwickiej Palmiarni.
Naszych południowych sąsiadów mogło być jednak więcej, bo nikt nie prowadzi szczegółowych badań rozróżniających narodowość odwiedzających obiekt. Czesi rozpoznawani byli przede wszystkim „na słuch”, gdy mówili we własnym języku.
Ich obecność w Gliwicach to efekt kampanii promocyjnej w Ostrawie. W czeskim mieście pojawiło się 13 billboardów (8 przy drogach dojazdowych, 5 w centrum miasta).
Zachęcają one do odwiedzenia gliwickiej Palmiarni, w tym jej nowej części akwarystycznej.
– Aktywnie poszukujemy kolejnych grup odbiorców, którzy mogliby być zainteresowani tą niewątpliwą atrakcją turystyczną Gliwic. Ostrava to pod względem liczby mieszkańców trzecie miasto w Republice Czeskiej. Stolica okręgu morawsko-śląskiego, w którym żyje ponad 1,2 mln mieszkańców – informuje Katarzyna Łosicka, Naczelnik Wydziału Kultury i Promocji Miasta.
Gliwicka atrakcja ma być idealnym miejscem na weekendowy wypad. Dzięki autostradzie A1 odległość między Gliwicami, a Ostrawą można pokonać w godzinę.
Goście zza granicy muszą jednak przygotować się na pewne mankamenty. W tej chwili nie ma dobrego miejsca parkingowego przy Palmiarni.
– Wystąpiliśmy do Zarządu Dróg Miejskich o dodatkowe oznakowanie parkingu przy ul. Zwycięstwa, tak aby był widoczny dla przyjezdnych – mówi Marek Bytnar.
Konieczne jest także przygotowanie odpowiednich folderów w języku czeskim zawierających praktyczne informacje. Jak informują w Palmiarni, Czesi często przyjeżdżają nieprzygotowani m.in. chcą płacić za bilety koronami, które nie są przyjmowane w gliwickiej placówce.
Kampania promocyjna będzie kontynuowana także w przyszłym roku. Podobna do tej w Ostrawie planowana jest w Rybniku.
(msz)