Podróże edukują. Nawet te najkrótsze, samochodowe, gdy z okien pojazdu można obserwować mijane otoczenie. Wnioski z takich przejażdżek mogą być ciekawą lekturą, zwłaszcza jeśli o wrażeniach z naszego miasta pisze osoba, która tu nie mieszka. Z dystansu czasem widać po prostu lepiej…
Pan Wojciech mieszka w Rybniku, ale w Gliwicach bywa dość często. Z tego co możemy przeczytać w liście skierowanym do miejskich urzędników, wrażenia estetyczne, których doświadcza przy każdym przejeździe przez Gliwice pozostawiają, delikatnie mówiąc, sporo do życzenia. Za zgodą autora, przytaczamy list w całości.
„Od wielu lat jeżdżąc do pracy każde moje przybycie do Gliwic nieustannie jest zakłócane olbrzymią ilością reklam, które ze wszystkich ścian, ogrodzeń słupów i innych budowli stron wylewają się w przestrzeń publiczną. Reklamy zewsząd atakują nie tylko mnie, ale też wszystkich kierowców odwiedzających to miasto” – czytamy w liście wysłanym przez pana Wojciecha do Urzędu Miejskiego w Gliwicach.
„W ostatnim czasie po podmuchach wiatrów wiele nośników reklamowych zdestabilizowało się i zamiast podziwiać krajobraz, poznawać wiele ciekawych miejsc, niestety skupiamy się na tym co gwałci piękno tych terenów i/lub zagraża uczestnikom ruchu.”
„Czy Włodarze Miasta Gliwic zapanują nad tą samowolą i mają pomysł jak poskromić to zjawisko? I nie chodzi o to, że reklamy wiszą na prywatnych ogrodzeniach, poszczególne elementy budowli zajmują i zakłócają publiczną przestrzeń i dlatego powinno się to wyeliminować lub uregulowane w myśl ustawy krajobrazowej (Dz. U. z 2015 r. poz. 774), która dała Samorządom kompetencję do wprowadzenia prawa miejscowego w sprawie lokalizacji reklam, obiektów małej architektury, ogrodzeń.”
„Załączam parę zdjęć, pokazujących jak wyglądają Gliwice przysłonięte szmatami „reklam”. Proszę szczególnie zwrócić uwagę na dwa ostatnie zdjęcia z reklamami do zagospodarowania. Można w tym dostrzec przysłowiową hydrę, która kpiąc z prawa bezkarnie rozrasta pokazując „siłę handlu”, a nie siłę Urzędu.”