Darmowy przejazd autobusem nie dla lojalnych pasażerów. Może warto to zmienić? Komentarz

W Dzień bez Samochodu kierowca, który zdecydował się na podróż komunikacją miejską, jechał za darmo. Zamiast biletu wystarczyło mieć dowód rejestracyjny pojazdu silnikowego. Ci, którzy z aut nie korzystają i autobusem jeżdżą przez okrągły rok, musieli płacić normalnie.

 
Dlaczego nie wynagradza się także osób lojalnych, komunikacji wiernych. Taka refleksja nachodzi mnie co roku, właśnie w Dzień bez Samochodu. Rozumiem, że darmowy przejazd ma zachęcić kierowców do zrezygnowania z prywatnych pojazdów. Tylko w ten jeden dzień.

Szkoda, że przy okazji bezpłatnie podróżować nie mogą ci, którzy od lat kupują bilety.

Dzień bez Samochodu to akcja symboliczna, podczas której chcemy zachęcić osoby na co dzień korzystające z auta do wybrania bardziej ekologicznej formy transportu, czyli komunikacji zbiorowej – tłumaczy Klaudia Matuszna, rzeczniczka prasowa Zarządu Transportu Metropolitalnego. I dodaje, że w taryfie znajduje się przecież szereg ulg oraz możliwości bezpłatnego korzystania z komunikacji miejskiej, na przykład 1 listopada (wtedy za darmo podróżować mogą wszyscy, i to ponad 1600 pojazdami na obszarze 56 gmin).

Matuszna zapewnia, że 22 września ZTM nie zapomniał także o tych pasażerach, którzy jeżdżą autobusami stale – mogli oni (dodam: kiedy już zapłacili za przejazd) spotkać hostessy rozdające słodki poczęstunek i transportowe gadżety.

Hostessy pojawiły się w autobusach wraz z kontrolerami biletów. Słodkości i gadżety były więc dla kierowców z dowodem rejestracyjnym oraz pasażerów z biletem. Dla pasażera, który (tylko w ten jeden dzień) zapomniał bilet skasować, był więc… mandat? I nie pomogło pewnie wytłumaczenie, że z „bardziej ekologicznej formy transportu” korzysta często.

Może warto pomyśleć nad rozszerzeniem promocji na wszystkich pasażerów w przyszłoroczny Dzień bez Samochodu?

(sława)