Dlaczego nie usunięto bohomazów? ZDM: „Rozpoznajemy rynek środków antygraffiti”

Pomarańczowe, jaskrawe „tagi” pojawiły się na niedawno wyremontowanej kładce, już we wrześniu.

Do tej pory nikt ich nie usunął, a z informacji przekazanych przez Zarząd Dróg Miejskich wynika, że pozostaną tu przez zimę.

Kładka w ciągu ul. Berbeckiego przeszła gruntowną modernizację w zeszłym roku. Niedługo po zakończeniu prac na moście zaczęły pojawiać się tajemnicze kłódki. To znane z innych, europejskich miast symbole miłości zostawiane tu przez zakochane pary.

To miejsce kilka tygodni temu oszpecili wandale, zostawiając po obu stronach kładki kłujące w oczy bohomazy.

Wygląda na to, że na razie musimy przyzwyczaić się do tego widoku. Graffiti zostanie zamazane, ale prawdopodobnie dopiero za kilka miesięcy.

– Na wiosnę każdego roku przeprowadzamy kompleksowe (co nie oznacza, że jedyne) przeglądy obiektów mostów. Nie inaczej będzie w 2014r. i wówczas też podejmiemy kompleksowe działania zmierzające do usunięcia graffiti – informuje nas Zarząd Dróg Miejskich.

ZDM zaznacza, że do usuwania tego typu napisów potrzebna jest odpowiednia temperatura powietrza, a zastosowanie ku temu odpowiednich środków posiada „wyjątkowe obostrzenia”.

– Obecnie rozpoznajemy rynek pod kątem środków antygraffiti, aby w jeszcze większym stopniu chronić takie obiekty jak kładka w ciągu ul. Berbeckiego, nazywana przez gliwiczan mostem miłości – wyjaśniają urzędnicy.
(msz)

Komentarz:
Wandale górą. Okazuje się, że zamalowanie bohomazów, które powinno zająć maksymalnie godzinę, musi trwać pół roku. Zamiast wysłać na miejsce pracownika z pędzlem, wałkiem i puszką farby, Zarząd Dróg Miejskich „rozpoznaje rynek” i czeka na odpowiednią temperaturę, tak jakby przez cały wrzesień i październik w Gliwicach panowały siarczyste mrozy.
Mamy znacznie prostsze rozwiązanie. Drodzy urzędnicy, dajcie nam tylko puszkę farby i zgodę, a sprawę załatwimy błyskawicznie. W czynie społecznym. Zakup pędzla bierzemy na siebie. (mf)