Dzwonił lekarz, mówił o akcji ratowania życia córki. Liczył się czas, „kurier przybył natychmiast”

Gdy dzwonią oszuści, zwykle nie dają czasu rozmówcy na zastanowienie się (jeszcze wodzonemu za nos przyszłaby do głowy słuszna refleksja), tak było i w tym przypadku. Telefon od rzekomego lekarza – chora córka, konieczne pieniądze na ratowanie życia – i niemal natychmiastowe stawienie się kuriera po odbiór oszczędności starszej pani.

 
Pozostawianie swoich starszych rodziców bez wiedzy o przestępstwach popełnianych na szkodę seniorów może słono kosztować. Niektóre samotne, starsze osoby lubią oszczędzać na czarną godzinę. Gdy pieniądze trafiają na konto – nie ma problemu. Gorzej, gdy są przechowywane w przysłowiowej skarpecie, a jeszcze gorzej, gdy pod numer ich stacjonarnego telefonu zadzwoni „lekarz”, „policjant”…

Czy z 75-letnią mieszkanką jednego z dużych gliwickich osiedli rozmawiała na temat oszustw jej córka? Tego nie wiemy. Wiadomo za to, że seniorka zareagowała jak typowa mama. Gdy tylko usłyszała, że jej dziecko trzeba ratować – natychmiast oddała wszystkie swoje oszczędności

– relacjonuje podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy KMP Gliwice.

Oszuści działali oklepaną metodą – na stacjonarny telefon gliwiczanki zadzwoniła oszustka podająca się za lekarkę. Poinformowała o akcji ratowania życia córki, pilnie potrzebne były pieniądze. Nie było czasu do stracenia. Kurier przybył natychmiast. Odebrał kilkadziesiąt tysięcy złotych. Liczyć nie chciał, wiadomo – liczył się czas. Sprawą zajęli się już policjanci wydziału PPM KMP w Gliwicach – dodaje rzecznik gliwickiej policji.

Pytanie, które należy zadać: ile jest jeszcze takich córek i synów, którzy mają rodziców w wieku senioralnym (posiadających telefon stacjonarny!) i nie odrobili lekcji?

(żms)/KMP Gliwice
fot. KMP Gliwice

7 komentarzy
 najwyżej ocenione
od najnowszych    chronologicznie 
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze