W przyszłym sezonie Piast Gliwice nadal będzie grał w najwyższej klasie rozgrywkowej.
W piątkowy wieczór, gliwiczanie pokonali 2:0 Zagłębie Lubin, odnosząc jednocześnie trzecie zwycięstwo z rzędu.
Piątkowe spotkanie było debiutem Angela Pereza Garcii przy Okrzei. W dwóch poprzednich meczach hiszpański trener odmienił fatalnie spisującą się na wiosnę drużynę. Dość powiedzieć, że ostatnie zwycięstwo przed własną publicznością „Niebiesko-czerwoni” odnieśli jeszcze w 2013 roku.
Z Zagłębiem Lubin o przerwanie tej złej passy wcale jednak nie musiało być łatwo.
„Miedziowi” grali ze stryczkiem na szyi. Aby pozostać w Ekstraklasie musieli wygrać. Piastowi do utrzymania wystarczył remis.
Spotkanie lepiej rozpoczęli gliwiczanie. Choć składnych akcji było jak na lekarstwo, Wilczek i Jurado zdołali parę razy postraszyć Silvio Rodicia, golkipera lubinian. Zagłębie poważnie zagroziło Piastowi dopiero w 34 minucie. Prawą flanką boiska przedarł się Rymaniak, wrzucił piłkę pod nogi Curto, a ten mocnym strzałem próbował pokonać Trelę. Żegnający się powoli z Gliwicami bramkarz (transfer do Lechii Gdańsk), szczęśliwie wyłapał futbolówkę. Chwilę później lubinianie spróbowali po raz kolejny. Na szczęście dla gliwiczan, Cotra będąc w dobrej sytuacji nie trafił w piłkę. Piast mógł odpowiedzieć za sprawą błędu arbitra, która nie zauważył ewidentnego spalonego. Jurado jednak strzelił minimalnie niecelnie. Do przerwy utrzymał się wynik bezbramkowy.
Kto nie zdążył na początek drugiej połowy ma czego żałować. Początkowe minuty po wznowieniu gry rozgrzały kibiców mocniej niż cała pierwsza połowa. Najpierw błąd przy wybiciu piłki popełnił Trela, w doskonalej okazji znalazł się Kwiek, ale trafił wprost w rozpaczliwie interweniującego golkipera. Niewykorzystane okazje się mszczą.
Piast przeprowadził kontrę, Podgórski kapitalnie dośrodkował zewnętrzną częścią stopy, a w polu karnym do piłki dopadł Ruben Jurado i wyprowadził „Piastunki” na prowadzenie.
To 13 bramka „hiszpańskiego golleadora” w sezonie. Piast jedną nogą zostawał już w Ekstraklasie. „Miedziowi” nie mając innego wyboru ruszyli do przodu. W 48 minucie Dżinic trafił w słupek. Chwilę później, groźnie strzelał Curto, ale na posterunku był Trela. Bramkarz Piasta popisał się w 58 minucie, kiedy kapitalną „robinsonadą” wybronił kolejne uderzenie aktywnego Curto. Piast miał szczęście, że w składzie Zagłębia z powodu kontuzji zabrakło czołowych napastników. Lubinianie stwarzali mnóstwo okazji, ale brakowało wykończenia. W 65 minucie gliwiczanie zadali kolejny cios. Rozgrywający dobry mecz Gerard Badia, potężnie uderzył zza pola karnego, a Rodic wypiąstkował piłkę wprost pod nogi Horvatha.
Słowak nie zastanawiając ani chwili wbił drugiego gola.
Chwilę później razem z kolegami wykonał tradycyjną kołyskę – prezent dla świeżo upieczonego taty, którym został niedawno Kamil Wilczek.
Wyraźnie rozluźnieni gospodarze pozwolili na przejęcie inicjatywy desperacko atakującemu Zagłębiu. Na szczęście Trela raz po raz udowodniał, że jest jednym z najlepszych fachowców na swojej pozycji w całej Ekstraklasie. Pewnie obronił strzały Kwieka, Abwo i Piątka.
Piłkarze Piasta dowieźli korzystny rezultat do końca spotkania i mogli rozpocząć celebrowanie utrzymania się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Angel Perez Garcia na razie pozostaje niepokonany – w trzech meczach pod jego wodzą gliwiczanie zdobyli komplet punktów.
(msz)