Miasto Gliwice i Urząd Marszałkowski dwukrotnie próbowali osiągnąć porozumienia w mediacji dotyczącej sporu o dofinansowanie hali Gliwice.
Rozmowy nie przyniosły jednak kompromisu i sprawa trafiła ponownie przed Sąd Okręgowy w Katowicach.
Przypomnijmy, cała sprawa to reperkusja zawartej kilka lat temu umowy. Marszałek województwa śląskiego, zapewnił wówczas gliwickich urzędników o dofinansowaniu budowy Hali Gliwice (wówczas Podium) ze środków Unii Europejskiej. Jednak w maju 2012 roku, Komisja Europejska uznała realizację obiektu za nierentowną i zażądała od marszałka cofnięcia dotacji. Inwestycja stanęła pod znakiem zapytania. Ostatecznie Miasto zdecydowało się przeznaczyć na budowę własne środki, ale w opinii magistrackich prawników umowa zawarta z marszałkiem nadal obowiązuje.
– Jesteśmy zawsze za tym, żeby spory rozwiązywać bez wytaczania armat – mówił nam w marcu tego roku Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta Gliwic, gdy sąd skierował spór między Miastem Gliwice, a Urzędem Marszałkowskim do postępowania mediacyjnego.
Już wiadomo, że „armaty” będą wytaczane na sądowej rozprawie. Trwająca do końca maja mediacja, zakończyła się fiaskiem.
– W postępowaniu mediacyjnym miały miejsce dwa spotkania przedstawicieli stron w siedzibie Ośrodka Mediacji Fundacji Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Natomiast pierwsza rozprawa przed Sądem Okręgowym w Katowicach odbyła się 24 września bieżącego roku – tłumaczy Tomasz Żak z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.
Gra idzie o wysoką stawkę, bo Miasto Gliwice domaga się od drugiej strony 141 milionów złotych.
– Podtrzymujemy nasze stanowisko, gdybyśmy je zmienili, bylibyśmy śmieszni – mówi Jarzębowski.
Na razie pozew został wniesiony o zapłatę faktur na kwotę 105 tysięcy złotych. Ewentualne wygranie sprawy ma otworzyć furtkę do sięgnięcia po pełną pulę.
(msz)