Gliwice ciągle bez koronera, bo miasto nie podpisało umowy z lekarzem. „Brak podstawy prawnej”

Patrol policji po raz kolejny musiał przez wiele godzin pilnować zwłok. W rejonie ulic Kochanowskiego i Rybnickiej znaleziono je około 12:00 w piątek. Dopiero późnym popołudniem z Łazisk Górnych przyjechał lekarz by potwierdzić zgon.

W Gliwicach nadal nie ma stworzonego stanowiska „koronera”, czyli lekarza zatrudnionego w celu stwierdzania zgonu. W powiecie gliwickim funkcja ta jest obsadzona od 2018 roku.

Czy to normalne, że zamiast pełnić służbę, funkcjonariusze muszą po wiele godzin stróżować przy ciele zmarłego? – bulwersuje się policjant, który zawiadomił redakcję o wciąż powracającym w Gliwicach problemie. – W momencie, kiedy na ulicy umrze człowiek pojawia się kłopot. Nikt z lekarzy nie chce przyjechać, powiem więcej – ci lekarze mówią jasno policjantom: „policyjnych trupów” czy „policyjnych zmarłych” nie obsługujemy. Rozpoczyna się długotrwałe szukanie, proszenie się, nawet lekarzy zaprzyjaźnionych, ale oni też są często zajęci, w przychodniach pełne poczekalnie, nie mają kiedy – mówi funkcjonariusz.

Jeszcze przed styczniowymi wyborami prezydenckimi, problemem zainteresował się p.o. prezydenta miasta Janusz Moszyński. Rozesłano wówczas zapytania ofertowe w poszukiwaniu zainteresowanych medyków.

Wydawało się, że sprawa została rozwiązana.

Zanim jednak „koronera” zatrudniono w Gliwicach, zmieniła się władza – do zarządzania miastem, już nie jako zastępca, ale wybrany głosem mieszkańców prezydent, wrócił Adam Neumann. Zapytaliśmy czy w zaistniałej sytuacji powołanie takiego stanowiska jest nadal planowane.

Na zapytanie ofertowe wysłane 19 grudnia wpłynęły 2 oferty stwierdzania zgonu w granicach Gliwic, złożone przez lekarzy z prawem wykonywania zawodu. Proponowany przez lekarzy czas dojazdu na miejsce, w którym odnaleziono zwłoki wynosił maksymalnie 5 godzin

– przekazuje Łukasz Oryszczak, rzecznik Prezydenta Miasta. Urzędnicy nie zdecydowali się jednak zatrudnić żadnego z lekarzy, tak jak zrobiono to w powiecie. – Powołanie tak zwanego „koronera” przez starostę zgodnie z art. 11 ust. 2 ustawy z dnia 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych może zostać uznane przez organ kontrolujący gospodarkę finansową za naruszenie dyscypliny finansów publicznych – wyjaśnia Oryszczak, powołując się przy tym na uchwałę Regionalnej Izby Obrachunkowej z 2019 roku wskazującą, że brak jest podstawy prawnej do ujęcia w budżecie powiatu wydatków dotyczących kosztów stwierdzenia zgonu.

Rzecznik prezydenta podkreśla także, że na stronie Rządowego Centrum Legislacji udostępniony został do konsultacji publicznych projekt nowej ustawy o stwierdzaniu, dokumentowaniu i rejestracji zgonów. Jak wynika z dokumentu, zadanie w pełnym zakresie będzie należało do kompetencji wojewody. Projekt daje nadzieje na uregulowanie w skali całego kraju niniejszej kwestii zgodnie z aktualnym stanem prawnym, w sposób dostosowany do obecnego systemu administracji publicznej.

Władze Gliwic podejmują działania, aby do czasu uchwalenia wspomnianej wyżej ustawy, znaleźć zgodne z prawem rozwiązanie problemu stwierdzania zgonu osób zmarłych o nieustalonej tożsamości

– zapewnia Oryszczak.

Do sprawy, choć niechętnie, odniósł się rzecznik gliwickiej policji, podinspektor Marek Słomski.Niech przemówi przykład i doświadczenie. Analogiczny problem mieli jeszcze dwa lata temu mieszkańcy powiatu gliwickiego. Od momentu, gdy starostwo zawarło umowę z lekarzem, umownie zwanym koronerem, kłopot przestał istnieć. Czemu mówię o problemie mieszkańców, a nie policji? Funkcjonariusze pilnujący zwłok ujawnionych na ulicy są akurat w pracy, zatem dla nich jest to po prostu wykonywanie obowiązków służbowych – w tym przypadku dużo łatwiejszych, niż szarpanie się z pijakami czy utarczki podczas interwencji domowych – mówi podinspektor.

Problem mają tak naprawdę mieszkańcy, którzy potrzebują nagłej interwencji, pomocy. Bo w sytuacji, gdy mundurowi kilka godzin czekają na przyjazd lekarza stwierdzającego zgon, w służbie mamy jeden patrol mniej. Jako oficer policji z 30-letnim doświadczeniem zapewniam: wszystkie patrole mają co robić

– podkreśla Słomski.

A jak rozwiązano tę kwestię w Starostwie Powiatowym? – Na przeszkodzie rozwiązania problemu stały niejednoznaczne przepisy, obowiązujące w tej kwestii w naszym kraju – wyjaśniała w 2018 roku ówczesna wicestarosta Ewa Jurczyga. Rada Powiatu Gliwickiego już w 2017 roku podjęła w tej sprawie stanowisko, które przesłane zostało m.in. do premiera i ministra zdrowia, ale wymagane zmiany legislacyjne nie nastąpiły. – W tej sytuacji Powiat Gliwicki rozwiązał ten problem na swoim terenie przy wykorzystaniu możliwości, jakie daje funkcjonowanie Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gliwicach, docelowo licząc jednak na stosowne zmiany w obowiązujących w kraju przepisach – tłumaczyła Jurczyga.

(żms)
fot. ŻMS/24gliwice.pl