W trzeciej odsłonie ?Przedwyborczego półmetku? rozmawiamy z działaczką społeczną i byłą radną sejmiku województwa śląskiego Małgorzatą Tkacz – Janik.
W ostatnich wyborach prezydenckich zajęła czwarte miejsce, zdobywając 7,49% głosów, a komitet „Gliwice to MY”, którego jest liderką, otarł się o mandat w Radzie Miasta.
Jak oceniają ostatnie dwa lata, co trzeba zmienić w Gliwicach, a co zasługuje na pochwałę? ?Przedwyborczy półmetek? ? to cykl krótkich rozmów z byłymi kandydatami na prezydenta Gliwic w ostatnich wyborach samorządowych. Każdy z rozmówców otrzymał zestaw takich samych pytań. Kolejne publikacje, w tym tygodniu codziennie na 24gliwice.pl.
? Jak Pani ocenia pierwsze dwa lata nowej kadencji Zygmunta Frankiewicza?
– Bardzo trudno mi ocenić ostatnie dwa lata sprawowania urzędu prezydenta przez Pana Zygmunta Frankiewicza, ponieważ nie da się ich oderwać od prawie ćwierćwiecza trwania tej władzy. Od dawna nie podzielam koncepcji miasta, która jest realizowana w Gliwicach. To koncepcja ?w starym stylu?, trwa zbyt długo, oparta jest na technokratycznym zarządzaniu małej grupy, wsparta jest zdyscyplinowanymi urzędnikami. Władztwo samorządowe ma w Gliwicach wymiary przeszłości, a nie jak mówi hasło naszego miasta ?Przyszłość jest tu?. Zrobiono tu wszystko, co zakładały dawne formuły rozwoju postkomunistycznych samorządów: powołano Strefę Ekonomiczną, zbudowano autostrady, dwupasmową drogę przez środek urbanistycznego założenia miejskiego, zreformowano procedury w Urzędzie Miasta (ISO), zwiększono ilość spółek z udziałem miasta z kilku do kilkunastu. Przy okazji odcinków G1 i G2 DTŚ zbudowano tu najdłuższe i najdroższe w Polsce ekrany oddzielając wielu mieszkańców od świata, bez wyraźnych i jasnych dla przeciętnego mieszkańca konsultacji. Mamy też lokalnego ?białego słonia?, czyli Halę Gliwice ? szczęśliwie słychać głosy, że MCK stanie się jej operatorem…
? Co w Gliwicach przede wszystkim wymaga poprawy?
[perfectpullquote align=”left” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]”Władze nie walczą o coś więcej dla miasta niż miejsca pracy i dodatkowy kurs autobusu. To za mało w dzisiejszych czasach.”[/perfectpullquote]– Zaryzykowałabym twierdzenie, że to niemieccy urzędnicy przed wojną, kresowa inteligencja po wojnie, ludzie pierwszego samorządu sprzed 25 lat oraz pieniądze unijne stworzyły dzisiejsze Gliwice, a nie wyłącznie pan prezydent i jego ekipa. Ten ?prezydencki zespół? mógł to zrobić na różne sposoby, ale wybrali wariant ? najpierw inwestycje, a potem dialog z ludźmi. Fakt – inwestują tu międzynarodowe firmy i korporacje, ale samo miasto jawi się niczym amfilada. Taki przedpokój: tu się wchodzi ? inwestuje, zarabia – a potem się stąd wychodzi. Miasto traktowane jest przez biznes instrumentalnie, a władze nie walczą o coś więcej dla miasta niż miejsca pracy i dodatkowy kurs autobusu. To za mało w dzisiejszych czasach, gdy celami dużych i małych miast są tzw. ?milenijne cele rozwoju? ? m.in. takie jak walka z ubóstwem i wykluczeniem, czyste powietrze i dbałość o dialog z mieszkańcami. Wielkim błędem jest też przerwanie ciągłości historycznej i kulturowej. W tym zakresie powołanie do życia Domu Pamięci Żydów Górnośląskich jest wyjątkowym pozytywnym przykładem. Gdy twarde cele ekonomiczne górują nad dialogiem z obywatelami, miasto nie rozwija się równomiernie. Są tu dzielnice ?lepszego i gorszego sortu?, nie mamy prawdziwych konsultacji społecznych (tzw. poldery), ani transparentnego systemu realizacji budżetu obywatelskiego (projekty zatwierdza organizator). Exodus młodzieży z wyższym wykształceniem z miasta jest na co dzień tak samo odczuwalny, jak nie pozostawiający złudzeń smród onegdaj pięknej Kłodnicy, czy zapach gliwickiego powietrza zanieczyszczonego wielokrotnie ponad dopuszczalne normy.
– Jak zatem zmienić miasto na lepsze?
– Gliwice to wciąż niezwykłe miasto, dobrze wprowadzone przed dekadą do Europy. Teraz trzeba uczynić następny krok. Miasto wraz z ośrodkami ?kreującymi wiedzę i kulturę? winno nadawać ton i wspierać te wszystkie inicjatywy, które zajęłyby się integrowaniem polityki nakierowanej na zahamowanie dezurbanizacji. Które urealniłyby komunikację miejską, wstrzymałyby kolonialną politykę wycinki drzew, włączyłyby grupy obywatelskiej aktywności do jeszcze szerszego współdziałania. Tymczasem z ust prezydenta słyszymy w wywiadzie z Jarosławem Makowskim, że obywatele są roszczeniowi. Gorzej – słyszymy to już wiele lat. Czy prezydent może tak mówić? I dlaczego tak mówi? Pan Zygmunt Frankiewicz w mojej opinii przestał być samorządowcem z serca i rozumu. Oddalił się od Gliwic i przestał kochać to miasto, bo miasto to przecież ludzie. Wiem, że ponownie został nagrodzony i wybrany samorządowcem 2015 roku, ale to zaledwie PR-owy obraz samorządu, który nie wyczerpuje rzeczywistości. [perfectpullquote align=”right” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]”Czy prezydent może tak mówić? I dlaczego tak mówi?”[/perfectpullquote]Pana Zygmunta Frankiewicza kochają tysiące Gliwiczan, m.in. ci dla których jest awansem życie w opisanej wyżej rzeczywistości z ogródkami piwnymi na głównym Rynku w tle. Nie przystoi jednak prezydentowi wartościowanie obywateli, bo bycie prezydentem to misja, a nie przykry, technokratyczny obowiązek. Jedno muszę przyznać na koniec ? funkcjonowanie samorządów w warunkach ekonomicznych ?dobrej zmiany? będzie bardzo trudne. Kilkukrotna emisja przez rząd obligacji, zapowiadane obciążenie elektrowni opłatami za wodę podwyższy wszystkie operacje finansowe JST. Gliwice zapewne poradzą sobie z Mieszkaniem plus oraz z wydatkami związanymi z reformą edukacji, ale obecne zadłużenie miasta będzie w tych warunkach o wiele bardziej dotkliwe.
? Jak z perspektywy czasu ocenia Pani wybory sprzed dwóch lat? Osiągnięty wówczas wynik był maksimum możliwości?
Start naszego Komitetu Gliwice to MY dwa lata temu oceniam bardzo dobrze. Źle oceniam natomiast rozproszenie gliwickich sił obywatelskich. Ludzie z naszej listy wyborczej, to wciąż bardzo aktywne obywatelki i obywatele. KochaMY nasze miasto choć to trudna miłość.
oprac. Michał Szewczyk