Chyba nie ma gliwiczanina, który choć raz nie odwiedziłby Palmiarni Miejskiej. To urokliwe miejsce każdego roku przyciąga blisko 200 tys. odwiedzających. Mimo tak dużej frekwencji, są rzeczy, o których mało kto wie.
Historia gliwickiej palmiarni sięga 1880 roku. Wówczas na terenie kształtującego się parku miejskiego powstały pierwsze szklarnie. W latach 20-stych XX wieku w Palmiarni można było podziwiać m.in. małpy, papugi, węże i żółwie. W kaskadowym wodospadzie pływały pstrągi źródlane. Wielką – dosłownie – atrakcją była kwitnąca jedynie raz w roku wiktoria królewska, największa roślina wodna na świecie.
2 kg mięsa dla ryb
Obecnie największą atrakcją Palmiarni są akwaria. Pojawienie się tropikalnych ryb zwiększyło liczbę odwiedzin o grubo ponad 100%. Największa ryba, arapaima, ma 2 m długości. Każdego dnia ryby gliwickich tropików zjadają około 2 kg mięsa. Zmyślne płaszczki żerujące przy dnie początkowo były karmione za pomocą długich rur sięgających dna zbiornika. Teraz już się tak wyedukowały, że na posiłek podpływają tam, gdzie pozostałe ryby. O dobre samopoczucie roślin i zwierząt dba w sumie 29 osób (w tym 8 ogrodników) i 8 przewodników. I chyba skutecznie – w gliwickiej Palmiarni udało się już rozmnożyć płaszczki, kraby i ryby z akwarium wód jeziora Tanganika.
Maryśka
Maryśka jest w Palmiarni „nowa”. 30 lat temu pewien mężczyzna spod Częstochowy przywiózł z Libii nasionko palmy i zasadził w domu na parapecie. Coraz większa palma została przesadzona do dużej donicy i tak się zaaklimatyzowała, że została uznana za członka rodziny, zyskując imię Maryśka. Z czasem wyrosła i trafiła do Palmiarni. Mamy informacje z pewnego źródła, że koleżanki palmy przyjęły ją bardzo życzliwie.
Co jedzą mrówki?
Mrówcza królowa ma 7 lat. Jest wiekowa i, pomimo dobrych rządów, mrówcza społeczność musi się przygotować na rychłe przekazanie berła tej, która się narodzi. Tymczasem mrówki uwijają się i niestrudzenie taszczą na swych grzbietach zielone liście. Są one codziennie dostarczane przez pracowników tropików. Palmiarniane mrówki najbardziej lubią liście trzmieliny i maliny. Nie jedzą ich jednak, tylko hodują na nich grzyby, którymi się żywią.
Po co w Palmiarni lodówka?
10 lat temu przy Palmiarni wybudowano trzy szklarnie. W jednej z nich znajduje się przechowalnia dla palm, które w sezonie letnim można podziwiać na gliwickich skwerach. W tym roku będą przesadzane do większych donic. W drugiej szklarni rośliny są rozmnażane i leczone. Trzecia szklarnia to tzw. lodówka. W niej rośliny są wprawiane w stan spoczynku, bez którego w kolejnym sezonie nie mogłyby zakwitnąć.
Prawdziwy fenomen
Palma Corypha, tzw. niebochronka. Występuje w Indiach. Gatunek monokarpiczny. Całą swoją energię życiową skupia na wydaniu kwiatostanu. Kwitnie tylko raz w życiu, potem umiera. W gliwickiej Palmiarni rośnie jednak od kilkudziesięciu lat. Jak to możliwe? Na przełomie roku, gdy zaczyna kwitnąć, pracownicy Palmiarni wycinają większą część kwiatostanu oszukując w ten sposób palmę, która nie wypełnia swojej roli i żyje nadal, by w kolejnym roku znów spróbować wydać kwiatostan złożony z kilku milionów kwiatów. W ten sposób podejmuje kolejne próby zakończenia żywota. Oczywiście pracownicy Palmiarni na to nie pozwolą.
(żms)/UM(mf)
fot. M. Foltyn/UM Gliwice, materiały Muzeum w Gliwicach, Dział Historii i Dokumentacji Technicznej, MZUK