„Animalsi” zbierają środki finansowe na dalsze działanie – leczenie i utrzymanie zwierząt. Niestety ich fundusze się skończyły. Jeżeli OTOZ przestanie funkcjonować, kto inny z takim zaangażowaniem zajmie się bezinteresowną pomocą pokrzywdzonym „braciom mniejszym”?
W ciągu roku gliwicki oddział OTOZ Animals podejmuje setki interwencji. Na stałym utrzymaniu ma konie, finansuje leczenie zwierząt odebranych z niewłaściwych warunków, nieraz zapewniając im dom do końca życia.
Ratujemy także dzikie zwierzęta, pod nasze skrzydła trafiały m.in. sarny, dziki, jeże
– piszą „Animalsi” na stronie ratujemyzwierzaki.pl.
– Nie brakuje także psów, kotów, na których ratowanie leczenie miesięcznie wydajemy kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wiele z odebranych zwierząt jest nieadopcyjnych – przed nimi miesiące opieki behawioralnej. Są też psy stare, schorowane, dla większości niewidzialne, ale nie dla nas i chociaż chcemy im pomóc, wszystko znowu rozbija się o pieniądze – dodają.
Działalność OTOZ to wolontariat. Za pracę, którą wykonują działacze na rzecz zwierząt w czasie wolnym od pracy nie pobierają żadnego wynagrodzenia. Jeżdżą na interwencje często do bardzo późnych godzin nocnych. Współpracują z policją, strażą miejską, schroniskami i innymi organizacjami.
– Nagle stajemy pod ścianą, kiedy dogania nas niemoc i bezradność, która rozbija się o finanse. Czy rok 2019 będzie ostatnim rokiem naszej działalności? Wszystko wskazuje, że tak. Skończyły się nam fundusze, a na utrzymaniu mamy dożywotnio m.in. konie – piszą wolontariusze OTOZ Animals.
Celem prowadzonej przez nich zbiórki środków jest kwota 50 tysięcy złotych. Na razie darczyńcy wpłacili około 45% tej sumy. Każdy, kto chciałby wesprzeć tą trudną, ale bardzo potrzebną działalność, może dokonać wpłaty darowizny za pośrednictwem strony ratujemyzwierzaki.pl.
(żms)
fot. OTOZ Animals Inspektorat Gliwice