„Jak szkodliwa jest nieznajomość prawa, przekonuje się kilka osób miesięcznie”

Stare powiedzenie „znalezione, nie kradzione” w wielu wypadkach wciąż jest chętnie przywoływane. Nie zawsze idzie za tym chciwość i zła wola, bardzo często zachowanie takie wynika z niewiedzy. Tymczasem, żadna rzecz, której nie jesteśmy właścicielami, nie jest nasza.

Pomimo to, każdego miesiąca kilka wartościowych przedmiotów zmienia właściciela.

W ostatnim czasie w Gliwicach głośna była sprawa kobiety, która w supermarkecie przy ul. Toszeckiej stojąc w kolejce do kasy za starszym mężczyzną, znalazła jego portfel.


– Monitoring sklepu zarejestrował nieznaną kobietę, która robiła zakupy, a następnie przywłaszczyła sobie portfel, kiedy ten wypadł pokrzywdzonemu na podłogę przy kasach – wyjaśnia policja.
Natychmiast w internecie pojawiło się zdjęcie, na którym widać było postać wspomnianej kobiety, nierozpoznawalna była jednak jej twarz. W ten sposób policja próbowała „zachęcić” ją do zgłoszenia się na komisariat. Poskutkowało – kobieta rozpoznała się na zdjęciu, złożyła wyjaśnienia i obiecała oddać pieniądze (w portfelu było 750 zł).
– Dzięki wspaniałomyślności starszego pana kobieta prawdopodobnie uniknie procesu karnego – dodaje Marek Słomski z gliwickiej policji.

Podobna sytuacja miała miejsce w aptece w Łabędach.
– Kobieta kupowała w aptece środki higieniczne i była w towarzystwie chłopca w wieku około 7 lat. Przywłaszczyła sobie portfel z dokumentami – opisuje gliwicka policja.
Tym razem także sprawczynię zarejestrował sklepowy monitoring.

– Mnogość przypadków rejestrowanych przez stróżów prawa wskazuje, że część naszego społeczeństwa kieruje się fałszywym hasłem ?znalezione ? nie kradzione?. Jak szkodliwa jest nieznajomość prawa, przekonuje się kilka osób miesięcznie – zaznacza Marek Słomski.

W przypadku znalezienia cennego przedmiotu np. w sklepie czy restauracji o znalezisku należy powiadomić osobę odpowiedzialną za obiekt i bezpośrednio jej przekazać daną rzecz. Można również zgłosić się na komisariat.
[pullquote align=”full” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Jak się okazuje, prawo dopuszcza także poszukiwanie właściciela poprzez ogłoszenia czy komunikaty – taka sytuacja ma dość często miejsce na portalach społecznościowych.[/pullquote]

Gdy właściciel się nie znajdzie, pozostaje zwrócenie przedmiotu do Biura Rzeczy Znalezionych. Są jednak sytuacje, w których znalezisko możemy sobie zatrzymać.

– Wyjątkiem mogą być sytuacje, w których, na podstawie miejsca i okoliczności znalezienia, można domniemywać, że właściciel wyzbył się prawa własności, np. gdy rzecz leży w śmietniku. W innych przypadkach znaleziony przedmiot należy oddać w urzędzie albo na policji. W przeciwnym przypadku ?znalazca? dopuszcza się przestępstwa lub wykroczenia – informuje Marek Słomski.

Gdzie przebiega granica? Jeżeli wartość przywłaszczonej rzeczy nie przekracza 1/4 minimalnego wynagrodzenia (ok. 420 zł) sprawca odpowiada za wykroczenie. W obu jednak przypadkach o winie i karze decyduje sąd.
[pullquote align=”full” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Choć jak pokazują policyjne statystyki przypadków przywłaszczenia jest znacznie więcej niż… przynoszenia, to są sytuacje, które przywracają wiarę w ludzką uczciwość.[/pullquote]

Takim przykładem jest zdarzenie, które miało miejsce na terenie restauracji Mc Donald znajdującej się przy autostradzie A4.
– Na policję zadzwonił pracownik restauracji. Zgłosił, że podczas sprzątania jego koleżanka znalazła portfel. W środku był ukraiński paszport i gotówka w euro. W przeliczeniu na polskie pieniądze znaleziono aż 50 tys. zł – opisuje gliwicka policja.

42-letnia pracownica restauracji zauważyła portfel na jednym z krzeseł. Od razu powiadomiła o swoim znalezisku kolegów z pracy. Ci z kolei zadzwonili na policję. Właściciel się odnalazł i odzyskał zgubę.
– Kobieta nie zastosowała metody ?znalezione nie kradzione?, jak czyni wiele osób (nawet w przypadku mniej cennych przedmiotów), ale oddała znalezisko. Uczciwość okazali również jej koledzy – podkreśla gliwicka policja.

Katarzyna Klimek