W ogniu kampanii wyborczej Piast Gliwice stał się przyczółkiem do walki z politycznymi przeciwnikami dotychczasowych władz miasta. Klub dzieli zamiast łączyć, a potencjał, jaki wygenerował sportowy sukces sprzed kilku miesięcy, jest – nomen omen – po mistrzowsku trwoniony.
Lokalna polityka w miejskim klubie obecna była zawsze, to naturalne. We wrześniu jednak zaakcentowana została z przytupem, któremu wkrótce przyjrzy się prokuratura. Ówczesny wiceprezydent Gliwic Adam Neumann w porozumieniu z Zygmuntem Frankiewiczem zgodził się na zmiany w statucie klubu (pomimo, że wcześniej zostały negatywnie zaopiniowane przez naczelnika wydziału nadzoru właścicielskiego). Na mocy przyjętej uchwały, miasto, czyli większościowy akcjonariusz Piasta Gliwice straciło swobodę w decydowaniu o przyszłości klubu. Ta została uzależniona od Zbigniewa Kałuży prezesa firmy Kar-Tel, wieloletniego sponsora klubu, który posiada w nim 26% akcji.
W konsekwencji Piast Gliwice, czyli miejska spółka, która w ostatnich latach każdego roku otrzymywała od nas – mieszkańców 12 mln złotych, została po części sprezentowana prywatnemu przedsiębiorcy. Co zrobi z naszymi pieniędzmi, będzie zależało od jego dobrej lub złej woli.
Adam Neumann twierdzi, że zgodził się na uchwałę w trosce o przyszłość klubu i by – jak czytamy w oświadczeniu – „ochronić klub przed konsekwencjami kampanii wyborczej i próbami angażowania go w bieżące rozgrywki polityczne”. Sęk w tym, że klub w gliwickie wybory zaangażował się sam, wysyłając do boju solidną amunicję, ze straszeniem prokuraturą włącznie (to zresztą w tej kampanii całkiem modne).
Zmiany na chwilę przed wyborami
Kto za tym stoi? Klub nie odpowiedział nam na te pytania, ale warto sięgnąć pamięcią kilka tygodni wstecz. Na początku października, na kilka dni przed wyborami do Senatu (czyli przed odejściem Frankiewicza) nowym członkiem rady nadzorczej Piasta Gliwice został wiceprezydent Krystian Tomala. Ten sam, który obecnie pojawia się na spotkaniach wyborczych Adama Neumanna. Sam Neumann też zresztą trafił „last minute” do rady nadzorczej – w jego wypadku do gliwickiego PWiK. Z punktu widzenia zaangażowania Piasta w kampanię, odnotujemy, że 11 października, czyli na 2 dni (sic!) przed wyborami, odchodzące władze sporządziły aneks do umowy z wydawcą portalu infogliwice.pl na promocję miasta. Kwota? Sam aneks to 16 tys. zł. Łączna kwota umów z infogliwice, tylko w 2019 roku, to ponad 103 tysiące.
Jak klub uderza w kandydatów?
20 grudnia na stronie dziennika „Sport” pojawia się tekst bez wskazanego z imienia i nazwiska autora. Publikacja przeczy tezie, że miasto straciło kontrolę nad klubem. Dodatkowo obrywa Kajetan Gornig i radny Sejmiku Województwa Bartłomiej Kowalski – mieli wejść na mecz posługując się cudzymi karnetami. Dowody? Brak.
– Jestem przekonany, że jest to odwet za krytykę niskiej frekwencji na meczach i kwestii utraty kontroli nad klubem przez miasto na rzecz prywatnego akcjonariusza – mówi Gornig.
Tekst szybko i niemal w tym samym czasie udostępniany jest na facebooku przez współpracowników byłego prezydenta, w tym Krystiana Tomale i portal… infogliwice. Niedługo później okazuje się, że cała sprawa – choć nadal niekonkretna – dotyczy sytuacji z maja tego roku. Dlaczego po 7 miesiącach, na dwa tygodnie przed wyborami klub przypomniał sobie o tym temacie? Zapytaliśmy, ale również na to pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
23 grudnia portal „Dzisiaj w Gliwicach” (jego właściciel to główny bohater afery z fikcyjnym kontem, opisanej przed paroma tygodniami przez „Nowiny Gliwickie” publikuje niepodpisany tekst atakujący Janusza Moszyńskiego. Tym razem Moszyński miał nalegać by na mecz Piasta za darmo wpuszczono jego znajomych do strefy VIP, a po bilety wysłać miał urzędową limuzynę. Dowód? Bliżej nieokreślony mail „pracownika klubu”. Jak informuje portal, sprawa ma zostać przekazana do – jakżeby inaczej – prokuratury.
Jak z mistrza zrobić koło ratunkowe
– Chciałbym zaznaczyć, że klub zajmuje się działalnością sportową i nie będziemy komentować wydarzeń o charakterze politycznym, szczególnie w ostatnim okresie kampanii wyborczej – informuje nas Karol Młot, rzecznik prasowy Piasta Gliwice.
To stanowisko, z którym zgodzi się pewnie większość kibiców. Szkoda, że odmiennego zdania są władze klubu. Piast stał się zakładnikiem lokalnej walki politycznej obnażając przy okazji dezynwolturę w zarządzaniu miejskimi spółkami. Na razie jest przyczółkiem do ostrzeliwania przeciwnika, w przyszłości może być szalupą ratunkową na wypadek przegranych wyborów. Historyczny, mistrzowski rok klub kończy więc pozostawiając niesmak, a wciąganie go w wyborcze gierki na pewno nie zwiększy frekwencji na stadionie, który nawet w ważne mecze straszy pustymi krzesełkami.
Michał Szewczyk