Jedno- i dwugroszówki do likwidacji? Poseł z Gliwic pyta, ministerstwo odpowiada

Mogę być winna grosik? To jedno z najczęstszych pytań, jakie słyszymy przy okazji płacenia za zakupy. Jedno- czy dwugroszówki to kłopot dla wszystkich; dla sklepów, również dla klientów, którzy muszą wypychać portfele i kieszenie prawie bezwartościowym drobiazgiem.

Pomysł zrezygnowania z najniższych nominałów wraca od czasu do czasu jak bumerang. Niedawno interpelację w tej sprawie do ministra finansów złożył gliwicki poseł PiS, Jarosław Gonciarz.

„Szacuje się, że wartość monet jedno i dwugroszowych będących obecnie w obiegu wynosi łącznie ponad 10 mld złotych, przy czym koszt ich produkcji przewyższa samą nominalną wartość każdej z monet. Powyższy fakt nie umyka również zainteresowaniu wyborców, którzy zwracają mi uwagę, że jedno i dwugroszówki nie są preferowanymi przez nich środkami płatniczymi, głównie ze względu na fizyczne obciążenie portfela” – czytamy w piśmie parlamentarzysty.


Poseł zwraca uwagę, że obrót najniższymi nominałami w innych europejskich krajach także znalazł rozstrzygnięcie w postaci wycofania ich z obiegu. Tak się stało m.in. w Belgi, Danii, Szwecji, czy Holandii (przyp. red).

Okazuje się, że Ministerstwo Finansów nie planuje wycofania monet o najniższych nominałach.

W odpowiedzi na interpelacje gliwickiego posła, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Finansów Piotr Nowak nie zostawia wątpliwości. „Zarówno Ministerstwo Finansów jak i NBP (…) nie prowadzą obecnie prac w zakresie wycofania z obiegu (…) monet o najniższej wartości nominalnej”.

Ministerstwo potwierdza jednak, że podejmowane są natomiast działania mające na celu obniżenie kosztów emisji monet poprzez zmianę stosowanego stopu metali. Już w 2014 r. NBP w sposób istotny ograniczył koszty emisji monet powszechnego obiegu o najniższej wartości nominalnej tj. 1 gr, 2 gr i 5 gr w następstwie zmiany stopu, z którego monety te były produkowane tj. z mosiądzu manganowego na stal powlekaną mosiądzem.
Stal powlekana mosiądzem jest stosowana jako materiał do produkcji monet w blisko 100 krajach, w tym w strefie euro. Materiał ten jest wielokrotnie tańszy od mosiądzu, a jego funkcjonalność w produkcji monet jest praktycznie taka sama.

Wygląda więc na to, że jeszcze jakiś będziemy skazani na ceny z tworzącymi iluzję taniości końcówkami „99”, a z portfeli i kieszeni na razie nie znikną monety, za które i tak niczego nie można kupić. (mf)