Chociaż od kilku tygodni zatrzymują się przy nim autobusy, przystanek Gliwice Strzody oficjalnie nie został jeszcze ujęty w miejskim wykazie przystanków. Aby tak się stało, radni miasta muszą zatwierdzić taki wpis uchwałą.
Pomimo, iż budowa zatoki autobusowej oraz samego przystanku trwała kilka miesięcy, w ciągu których odbyło się kilka sesji Rady Miasta, problem nadal pozostaje nierozwiązany. Wszystko będzie w porządku, jeżeli umiejscowienie tego przystanku radni zaakceptują. A jeśli stanie się inaczej? 400 tysięcy zł wydane na budowę zatoki autobusowej okaże się pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
O sprawę zapytaliśmy Mariolę Pendziałek, naczelnika Wydziału Przedsięwzięć Gospodarczych i Usług Komunalnych.
– Nie zdążyliśmy przygotować uchwały na sesję Rady Miasta, która odbyła się w połowie grudnia ubiegłego roku. Nie wiedzieliśmy, kiedy inwestycja będzie zakończona, a samą informację o jej sfinalizowaniu otrzymaliśmy zaledwie na dwa dni przed sesją, dlatego nie było możliwości wprowadzenia do porządku obrad zmiany istniejącej uchwały.
Czy urzędnicy nie obawiają się, że radni mogliby przecież nie zatwierdzić uchwały wprowadzającej przystanek do odpowiedniego wykazu?
– Gliwiccy radni pracują dla mieszkańców, a ten przystanek jest gliwiczanom potrzebny. Nie ma powodu aby podejmowali decyzję inną, niż taka, która wprowadza udogodnienia dla podróżujących komunikacją miejską – uspokaja Mariola Pendziałek.
Gliwiczanom pozostaje zatem korzystać z… nielegalnie uruchomionego przystanku autobusowego i liczyć na to, że radni Miasta Gliwice rzeczywiście zagłosują tak jak oczekują tego urzędnicy.
Żaneta Mrozek-Siewierska