Każdy z nich przejechał ponad milion kilometrów. „Kręci się łezka w oku” (TV)

Zapach spalin, charakterystyczny stukot otwieranych drzwi, a także – nawet zimą – mimowolna „klimatyzacja”. Ikarusy miały swoje wady i zalety.

Historia wysłużonych autobusów sięga w Gliwicach prawie 40 lat i powoli dobiega końca.

Pierwsze Ikarusy pojawiły się w mieście w 1975 roku.

Wszystkie sprowadzane były z Węgier, gdzie w Budapeszcie znajdowała się główna fabryka producenta tej znanej marki autobusów.
– Przez ten czas rocznie przychodziło około 10-20 autobusów. Dostarczane były do Katowic gdzie następnie je rozdzielano na poszczególne zajezdnie – mówi Marian Gorlicki, kierownik stacji obsługi PKM Gliwice, który Ikarusami zajmował się od momentu ich pojawienia się w Gliwicach.

Realizacja: Michał Szewczyk, Łukasz Gawin

Obecnie, najstarszy autobus we flocie PKM Gliwice pochodzi z 1983 roku i jeszcze niedawno przewoził pasażerów.

Tak jak wszystkie pozostałe Ikarusy, na liczniku ma przejechanych grubo ponad milion kilometrów.

– Żywotność tych autobusów była różna. Początkowo kratownice nie wytrzymywały i pękały. Były fest obciążane, do autobusów licznie wchodzili pracownicy hut i kopalni. Później kratownice zostały zmodernizowane i jakoś te autobusy wytrzymywały – mówi Marian Gorlicki.

Ikarusy, choć przez pasażerów utożsamiane były raczej z brakiem komfortu, dla kierowców to jedne z lepszych pojazdów jakie mogli prowadzić.
– To był wóz może dla pasażerów niezbyt wygodny, ale dla kierowców wszędołaz. Wysoki, wszędzie przeszedł. Zima – nie zima, ślisko – nie ślisko, nie było problemu – opowiada Mirosław Ślęzak, który Ikarusy kierował przez kilkadziesiąt lat.

Silnik Ikarusa to 280 koni mechanicznych. Na 100 kilometrów spala 46 litrów oleju napędowego i na jednym baku jest w stanie przejechać w mieście około 500 kilometrów. Nie zrobi tego zbyt szybko, bo maksymalna prędkość z jaką bezpiecznie się porusza to około 70 km/h.

– To był autobus z wysoko umieszczoną podłogą, wszędzie mógł wjechać. Był też pojemny. Okna miał otwierane szeroko, choć przewiew był czasem nawet za duży – uśmiecha się Marian Gorlicki.

Twarde siedzenia, tłok i wysokie schody. Jak mówi pan Mirosław, pasażerowie często w trakcie jazdy podchodzili do kabiny i narzekali na warunki jazdy panujące w autobusie.

– Jak przyjeżdżałem do Katowic to mówili: ooo na taką daleką trasę takim heblem przyjechał. Ludzie jak już doświadczyli tych nowoczesnych pojazdów, to jak się przyjechało takim Ikarusem to kręcili nosem – mówi Mirosław Ślęzak.

Choć kiedyś pasażerowie wytykali mankamenty, teraz ustawiają się w kolejce po zakup wysłużonych pojazdów.

Stare Ikarusy PKM Gliwice wystawia na sprzedaż, a chętnych jest tak dużo, że trzeba było ogłosić przetargi.

Cena za takie „cacka” nie jest wygórowana. Wystarczy około 4 tysięcy złotych.

– Gdy one już w niebyt odchodzą to łezka się kręci, były niezawodne. W swoich czasach najlepsze – wspomina Mirosław Ślęzak.

– Szkoda tych autobusów, było jednak do nich przywiązanie. Przetrwały przez lata – mówi nie bez żalu Marian Gorlicki.

Ostatni Ikarus wyjedzie na gliwickie drogi pod koniec roku. Następcy wysłużonych pojazdów stawią się na parkingu PKM Gliwice w połowie grudnia. To 22 nowoczesne autobusy marki Solaris.
(msz)