Kiedyś Podgórski, Jurado, Kędziora, teraz Vacek, Szmatuła, Mraz. „Wietrzenie szatni” przyniosło efekt

To był wyjątkowy rok w historii Piasta Gliwice. Kiedy latem ubiegłego roku władze klubu pożegnały niemal wszystkich piłkarzy zespołu (by wspomnieć nazwiska zasłużonych, ale już nieco zapomnianych Kędziory, Jurado, Podgórskiego), mało kto wierzył, że zmiany mogą dać coś więcej niż walkę o pierwsza ósemkę w tabeli.

– W tym sezonie interesuje nas jakość gry i zaangażowanie zespołu. Nie oczekujemy, że będzie to bardzo efektowna gra, fajerwerki i ?tiki-taka?, ale solidna praca i bardzo dobre przygotowanie motoryczne – mówił nam na początku rozgrywek Adam Sarkowicz, prezes Piasta Gliwice.

Klub miał postawić na młodość i piłkarzy z polskim paszportem. Plany zostały zrealizowane raczej z miernym efektem. Ale ten brak konsekwencji paradoksalnie przyniósł nadspodziewany efekt. Siła zespołu oparta została na obcokrajowcach. Królem asyst został Słowak Patrik Mraz, najlepszymi strzelcami Czech Martin Nespor, Chorwat Josip Barisić, a kręgosłup drużyny tworzył Brazylijczyk Hebert, Czech Kamil Vacek i „wyjątek potwierdzający regułę”, kapitan drużyny, wychowanek Radosław Murawski.


[pullquote align=”right” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Brak konsekwencji paradoksalnie przyniósł nadspodziewany efekt[/pullquote]

Prawdziwym objawieniem całych rozgrywek został jednak piłkarz, który jako jedyny oprócz Murawskiego przetrwał letnie wietrzenie w gliwickiej szatni. 35-letni bramkarz Jakub Szmatuła przez kilka lat rozegrał w Ekstraklasie zaledwie 31 spotkań. W tym sezonie zaliczył 37 występów i w wielu meczach był najlepszym zawodnikiem drużyny. To jedna z najbardziej niezwykłych karier ostatnich lat w Ekstraklasie. Szmatuła przez lata nie potrafił przebić się do pierwszej jedenastki Piasta, często balansując nawet między pozycją drugiego, a trzeciego bramkarza. Przegrywał rywalizację z Dariuszem Trelą, Jakubem Szumskim, czy hiszpańskim weteranem Alberto Cifuentesem. W poniedziałek wszyscy ci golkiperzy zobaczyli jak Szmatuła odbiera nagrodę dla najlepszego bramkarza Ekstraklasy. Na gali w Warszawie uhonorowani zostali także Patrik Mraz (najlepszy obrońca) i Radoslav Latal (trener roku).

[pullquote align=”left” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Latal stworzył kolektyw, który potrafił utrzymać w ryzach, a nawet wzmocnić w przerwie między rundami.[/pullquote]

Aż trzy nagrody indywidualne spychają trochę w cień to co stanowiło o najważniejszej sile zespołu. Latal stworzył kolektyw, który w dodatku potrafił utrzymać w ryzach, a nawet wzmocnić w przerwie między rundami. Z zimowego zaciągu do pierwszego składu przebił się tylko Martin Bukata, ale dzięki temu solidnie wzmocniona została rywalizacja w drugiej linii. Dynamiczni skrzydłowi to zresztą jeden ze znaków firmowych obecnego Piasta. Gerard Badia, Bartosz Szeliga, Sasa Ziveć, Mateusz Mak to zawodnicy nie tylko efektywni, ale też efektowni, których gra może przyciągać na trybuny kibiców.

Z frekwencją niestety w tym sezonie (mimo rewelacyjnych wyników) nie było najlepiej. Przyciągnięcie gliwiczan na stadion to ciągle jedno z głównych wyzwań klubowego marketingu.

Szansa na promowanie nowych wicemistrzów Polski pojawi się już za kilka tygodni, kiedy Niebiesko-Czerwoni ruszą do do walki w europejskich pucharach. Ostatnia przygoda z rozgrywkami Ligi Europejskiej zakończyła się już po pierwszym starciu z azerskim Karabachem Agdam. Tym razem jednak do rywalizacji przystąpi drużyna dużo pewniejsza, która do zwycięstw przywykła. Tamtego sezonu i porażki z Azerami piłkarze nie pamiętają (bo oprócz Szmatuły i Murawskiego nikogo w Gliwicach już nie ma), ale władze klubu powinny sięgnąć pamięcią do przeszłości. Wówczas po sukcesie (czwarte miejsce w lidze) przyszedł sezon słabych wyników i trudnej walki o utrzymanie. Ta niestabilność formy jest charakterystyczna (ktoś powie nawet, że „normalna”) dla polskiej ligi. Czas zrobić wyjątek i wyłamać się z tej reguły.
Michał Szewczyk