Chaos na niedawno oddanym do użytku tzw. „woonerfie”, czyli miejskim podwórcu, w dużym stopniu wynika ze złych nawyków kierowców i niestosowaniu się do oznakowania – tłumaczy gliwicka policja.
Do tej pory jeżdżący i parkujący woonerfie kierowcy byli traktowani ulgowo, ale okres „promocji” powoli się kończy i policjanci, którzy patrolują ulicę Siemińskiego zaczynają wystawiać mandaty, a straż miejska odholowuje samochody.
– Jak widać kierowcy sami nie chcą nauczyć się tych zasad – komentuje oficer prasowy gliwickiej komendy, nadkomisarz Marek Słomski. – Tablice mówiące o strefie zamieszkania jednoznacznie wskazują, że można tu jeździć z prędkością do 20 km/h, że piesi mają bezwzględne pierwszeństwo – dodaje nadkomisarz.
Nawet małe dzieci, które nie ukończyły 7 roku życia i nie mogą samodzielnie poruszać się po drogach publicznych, w przypadku woonerfu mają prawo znajdować się na jezdni bez opieki.
Rzecznik policji zauważa też, że np. istniejące wzdłuż ulicy słupki mogą wprowadzać kierowców w błąd.
– Słupki dezinformują, wprowadzają chaos. Kierowca, który jedzie środkiem, jest tutaj warunkowo, a widząc te słupki może być przekonany, że piesi powinni chodzić po chodnikach, co nie jest prawdą. Tutaj piesi mogą chodzić całą szerokością i mają pierwszeństwo przed pojazdami
– przypomina Marek Słomski. – Kierowca nie może tu na nikogo trąbić, ani przyspieszać, piesi są tu w swoim azylu. Jednakże kierowcy na razie tego nie rozumieją.
(żms)