Dzień po tragicznym wydarzeniu, które miało miejsce na terenie ośrodka Czechowice (w czwartek w jeziorze utonął 18 – letni mieszkaniec Toszka), doszło do kolejnej tragedii.
Ok. godz. 19.00 wyciągnięto z wody 5 – letnią dziewczynkę. Pomimo ponad godzinnej reanimacji dziecko zmarło.
– Dziewczynka była z rodzicami i trójką rodzeństwa nad jeziorem Czechowickim. Do zdarzenia doszło po godzinie 18-stej, kiedy nie ma już ratowników, na odcinku gdzie normalnie jest plaża strzeżona. Akcja reanimacyjna trwała około godziny, na miejscu pojawił się WOPR, karetka, przyjechała także policja, a na koniec przyleciał helikopter pogotowania ratunkowego – relacjonuje nasz Czytelnik, pan Marek, jeden ze świadków zdarzenia.
I dodaje:
– Proszę zaapelujcie o rozwagę, a szczególne o zwracanie uwagi na dzieci. Tam o godzinie 19-stej było mnóstwo ludzi i nikt nic nie zauważył.
Dziewczynkę z wody wyciągnęli ratownicy, którzy byli już po godzinach pracy. Jak się okazuje, dziecko wypłynęło na głęboką wodę, było bez opieki rodziców, którzy w tym czasie znajdowali się na brzegu.
Niestety nie jest to odosobniony przypadek, fakty są zatrważające: – Codziennie ratownicy mają po kilkanaście przypadków, gdy małe dzieci bez opieki znajdują się w wodzie. Za każdym razem w takiej sytuacji zawracają dziecko do brzegu. Często zdarza się, że rodzice mają o to do nich pretensje, uważając, że nic złego przecież się nie dzieje – mówi Bogdan Kozłowski, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Gliwicach.
Po piątkowej tragedii w sieci mnóstwo jest komentarzy osób, często świadków zdarzenia, którzy zdziwieni są jak dziecko mogło utonąć, gdy wokół było jeszcze mnóstwo osób. Nikt na czas nie zauważył, że dzieje się coś złego. Choć pilnowanie dziecka to obowiązek rodziców, nie bez znaczenia jest czujność osób postronnych. Musimy zwracać na siebie wzajemnie uwagę.
– Gdy zauważymy coś niepokojącego od razu należy krzyczeć i wołać o pomoc. Gdy widzimy, że ktoś wykonuje nieskoordynowane ruchy, że bezwładnie opada w dół – reagujmy. Jeśli ktoś pływa, ale słabo lub np. złapał go skurcz to będzie sam wołał o pomoc. W sytuacji gdy dojdzie do zachłyśnięcia, omdlenia czy zasłabnięcia, nie będzie w stanie krzyczeć. Dlatego często do utonięć dochodzi w ciszy – tłumaczy Bogdan Kozłowski. – Ratownicy są czujni i robią wszystko co w ich mocy, by zapewnić bezpieczeństwo, ale może zdarzyć się sytuacja, że czegoś nie zauważą – dodaje prezes WOPR.
Zdaniem ekspertów kąpielisko w Czechowicach jest dobrze i czytelnie oznakowane – powodem tragedii często bywa ludzka bezmyślność, brak ostrożności i… alkohol.
– Zmorą wciąż pozostaje alkohol. Większa ilość wypitego piwa w połączeniu z wysoką temperaturą może mieć katastrofalne skutki. Problemem jest także to, że najwięcej ludzi rozpoczyna imprezowanie już po zakończeniu pracy przez ratowników. Zdarza się, że w weekendy ludzie kąpią się nawet po północy. Wtedy jest to bardzo niebezpieczne – przestrzega Bogdan Kozłowski.
Praktycznie każdego roku dochodzi w czechowickim jeziorze do utonięć, tegoroczny sezon zaczął się jednak wyjątkowo dramatycznie. Więcej o utonięciu 18-latka piszemy TUTAJ.