Pewna (nie najmłodsza już) pani zakochała się w „lekarzu” z Dubaju, którego nigdy nie widziała na oczy, poznała zaś i korespondowała z nim za pośrednictwem internetowego czatu. Czy był to faktycznie lekarz? Wątpliwe. Czy był z Dubaju? Też można wątpić.
Faktem jest, że owa kobieta wodzona za przysłowiowy nos, przelała na wskazane przez mężczyznę konto łącznie 150 tysięcy złotych. Kolejnej wpłacie przeszkodziła czujna pracownica banku, która poinformowała klientkę o podejrzeniu oszustwa i powiadomiła gliwicką policję.
– Policjanci zajęli się sprawą i pouczyli 68-latkę, co należy zrobić. Kobieta złożyła zawiadomienie oraz obszerne zeznania. Wszczęto dochodzenie – informuje podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy KMP Gliwice.
Jakież zdziwienie pojawiło się na twarzach naszych funkcjonariuszy, gdy po kilku dniach bohaterka tej historii poinformowała, że… chce wycofać zeznania i nadal wysyłać pieniądze „ukochanemu lekarzowi z Dubaju”
– dodaje.
Dla dobra pokrzywdzonej policja nie chce zdradzać szczegółów sprawy, jednak w celach prewencyjnych zdecydowano o pisaniu tego przypadku. Nie jest on z resztą odosobniony, bo w historii naszego portalu (i gliwickich śledczych) nie brakuje podobnych opowieści, jak choćby ta sprzed ponad dwóch lat, w której mężczyzna zakochał się w rzekomej amerykańskiej żołnierce. Tam oczywiście także doszło do wyłudzenia sporej sumy pieniędzy. Więcej można przeczytać TU:
(żms)