Na początek trochę statystyki: w 2014 roku do Urzędu Miejskiego wpłynęło prawie 149 tysięcy pism, m.in. skarg, wniosków, uwag, opinii.
Tylko do września 2015 roku „przyszło” ponad 94 tysięcy. Wśród tych wszystkich dokumentów gros stanowią pisma merytoryczne i takież odpowiedzi. Są wśród nich jednak „perełki”, czyli listy od mieszkańców, których interwencje mogą zadziwić nawet najbardziej doświadczonych urzędników. Na każde pismo od mieszkańca musi być wysłana odpowiedź. Nierzadko zdarza się, że kilka razy.
NIEMCY NA RYNKU
Przykład pierwszy. Pewien gliwiczanin pisze list wyrażający oburzenie pojawieniem się niemieckiej flagi na gliwickim Rynku. Uprzejmie prosi o jej zdjęcie. Wisząca obok, flaga słowacka, może zostać na swoim miejscu. Tu pojawia się problem, bo po pierwsze flaga powiewa przed konsulatem honorowym, po drugie, na elewacji prywatnego budynku.
[pullquote align=”right” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Na niektóre listy urzędnicy muszą odpowiadać kilka razy.[/pullquote]
Przykład drugi. Mieszkaniec Sośnicy, starszy pan, interweniuje w sprawie przebiegającej pod jego oknami „ślepej” ulicy i prosi by zmienić organizację ruchu tak, by była jednokierunkowa. Argumentuje prośbę tym, że jest schorowany i lepiej by mu się oddychało, gdyby spalin było mniej. Problem w tym, że gdyby wspomnianą ulicę uczynić jednokierunkową, do znajdujących się tam sklepów nie dotarłoby zaopatrzenie.
HELIKOPTERY ALBO LODOWISKO
Bardzo wielu mieszkańców interweniuje również w sprawie pustego placu przy dawnej Hucie, na którym powstać miał Focus Mall. Pomysły na jego zagospodarowanie są różne, począwszy od wylania tam hektolitrów wody i stworzenia miejskiego lodowiska do przekształcenia go w lądowisko dla helikopterów.
Zdarza się, że losem Gliwic przejmują się mieszkańcy innych miast. Pewien zielonogórzanin co jakiś czas apeluje, by Gliwice uruchomiły połączenie lotnicze pomiędzy Gliwicami a Berlinem. Dlaczego? Bo przed wojną tak było…
POLICJA MNIE GONI
Często mieszkańcy apelują do urzędników w sprawach, które nie należą do ich kompetencji. Jedna z mieszkanek zgłosiła do magistratu, że po tym, jak nie zapłaciła za postój samochodu w strefie płatnego parkowania, goniła ją „wataha policjantów”. Pomijając nieeleganckie określenie wobec stróżów prawa, „mandaty” za parkowanie wydają kontrolerzy, a urząd miejski nie ma ze sprawą nic wspólnego.
W pismach tego typu zazwyczaj brak jest argumentów lub są po prostu nieracjonalne. Urzędnicy podkreślają jednak, że takie listy stanowią jedynie ułamek procenta spośród interwencji mieszkańców. Większość z nich pozwala bowiem rozwiązać problemy, o których urzędnicy siedzący za biurkami nigdy by się nie dowiedzieli. (kk)