Najpierw zarzucają haczyk w sieci. Gdy sprawca go łapie, doprowadzają do zatrzymania obywatelskiego i przekazują osobnika w ręce policji. Gliwiczanin, członek stowarzyszenia tropiącego mężczyzn umawiających się z dziećmi, opowiada o działaniach grupy.
Wataha to grupa działająca od kilku miesięcy na Śląsku, zajmująca się zatrzymywaniem i przekazywaniem w ręce policji pedofilów. Jednym z jej członków jest Mateusz z Gliwic. Nie chce podawać nazwiska, początkowo nie chciał zdradzać nawet nazwy stowarzyszenia. Nie prowadzi ono bowiem działalności dla poklasku, nie zależy mu na rozgłosie. Cel ma jeden: tropienie i wyłapywanie dorosłych, którzy, w celach seksualnych, umawiają się z dziećmi. Takich udało się już złapać kilkunastu.
Mateusz działa w stowarzyszeniu od niedawna. Wstąpił w jego szeregi, gdy uświadomił sobie, jak wielka jest skala problemu. Dotyczący nie tylko ludzi upośledzonych, także tych z pewnym statusem społecznym, wykształconych, zamożnych. Jak zatrzymany tydzień temu w Katowicach mężczyzna mieszkający w okolicach Gliwic – dobrze sytuowany, żonaty, podjechał na spotkanie z 14-letnią dziewczynką dobrym samochodem. Podczas zatrzymania wyznał, że… sam ma 14-letnią córkę.
Mateusz mówi wprost: podczas zatrzymania takiego człowieka są ogromne emocje, te złe, i ochota, by samemu wymierzyć sprawiedliwość.
– Nie robimy tego jednak – zapewnia. – Wszystko musi odbywać się zgodnie z prawem. Mimo naszej wewnętrznej złości, jesteśmy spokojni, traktujemy danego osobnika kulturalnie. Siły używamy, jeżeli on sam jest agresywny, obezwładniamy go, gdy ucieka.
Wataha nie prowadzi prowokacji – tzw. wabik, czyli osoba podszywająca się w internecie pod dziecko, nie zaczepia, lecz czeka na ruch pedofila. Gdy ten się odezwie, wabik, podczas korespondencji, wiele razy zaznacza, że ma 13 lat (chodzi o to, by dorosły miał świadomość, z kim pisze). Pozorant nie zaprasza też na spotkanie – czeka, aż zrobi to dorosły.
Na miejscu spotkania ukryci są członkowie Watahy. Wkraczają dopiero wtedy, gdy mężczyzna podchodzi do pozorantki – by nie było żadnej wątpliwości i nie doszło do pomyłki.
– Zatrzymujemy na gorącym uczynku i od razu wzywamy policję. Przekazujemy też dowody, czyli korespondencję, w której zawarte są propozycje seksualne, często także zdjęcia czy filmy pornograficzne, jakie mężczyzna wysyłał naszej pozorantce. Jeśli trzeba, chodzimy na przesłuchania – mówi gliwiczanin. – I cóż, pozostaje nam mieć nadzieję, że sąd odizoluje takiego osobnika od społeczeństwa – dodaje.
Grupa swoje akcje nagrywa, nie prezentuje ich jednak w internecie, jak robią to inni łowcy pedofilów, ujawniający twarze sprawców – zdaniem adwokatów, takie działanie jest bowiem bezprawne.
– Nie chodzi o to, aby przyznawać sprawcom większe uprawnienia niż ofiarom. Ujawnia się jednak wizerunek osób, którym przysługuje domniemanie niewinności. Ta fundamentalna zasada ma chronić nas wszystkich przed nieuzasadnionym oskarżeniem. Nie można bowiem wykluczyć, że mimo posiadania dowodów winy, osoba, którą zaprezentujemy jako pedofila, okaże się niewinna. Co wtedy? – pyta mecenas Robert Dopierała, adwokat z Gliwic.
Zgodnie z prawem, wizerunek każdego człowieka jest chroniony. Dotyczy to szczególnie podejrzanych czy oskarżonych. Dzieje się tak właśnie przez wzgląd na domniemanie niewinności. A na ujawnienie wizerunku może pozwolić jedynie sąd.
– Osobiście popieram działania łowców pedofili. Jednak publikowanie w sieci ich twarzy nie ma nic wspólnego z wymierzaniem sprawiedliwości. Równie dobrze moglibyśmy sami ukarać każdego złapanego przestępcę czy usprawiedliwić zabicie schwytanego zabójcy – dodaje mecenas.
Wataha nagrywa filmy z akcji dla własnego bezpieczeństwa, by pedofil nie stwierdził potem, że został pobity czy sprowokowany.
Działania stowarzyszenia to tzw. zatrzymanie obywatelskie. Na czym ono polega, tłumaczy podinspektor Marek Słomski, oficer prasowy gliwickiej policji.
– Kodeks postępowania karnego pozwala każdemu obywatelowi na zatrzymanie sprawcy przestępstwa. Pamiętajmy jednak o regule: to przede wszystkim policja ma takie prawo i obowiązek. Zatrzymania obywatelskie powinny być zaś wyjątkiem od reguły. Po pierwsze, sprawcę można ująć albo na gorącym uczynku, albo bezpośrednio po czynie. Drugim warunkiem jest nieznana tożsamość złoczyńcy i obawa, że może on uciec, a trzecim – niezwłoczne przekazanie go policji.
Marysia Sławańska