Choć ma dopiero 39 lat, wyrósł na jednego z najmocniejszych polityków lewicy w regionie. Karierę w polityce rozpoczął w 1997 roku.
Szybko został radnym, a wkrótce także posłem. Od czasu spadku ogólnopolskich notowań SLD, mimo trzykrotnych prób, bezskutecznie próbował wrócić na Wiejską. W „Miejskiej” rozmawiamy z kandydatem na urząd prezydenta Gliwic – radnym Markiem Widuchem.
Wywiad z Markiem Widuchem to kolejny z cyklu wywiadów, które przeprowadzamy ze wszystkimi kandydatami ubiegającymi się o fotel prezydenta Gliwic.
Przeczytaj też rozmowy z: Borysem Budką, Dariuszem Jezierskim, Małgorzatą Tkacz-Janik.
Michał Szewczyk, Gazeta Miejska: – Startował Pan już w wyborach prezydenckich. Cztery lata temu z wynikiem 13,8% zajął Pan czwarte miejsce, a do Rady Miasta weszło dwóch radnych SLD. Nieudane były też wszystkie – od 2005 roku – próby dostania się do parlamentu. Nie zniechęca się Pan.
Marek Widuch: – Polityka jest dla ludzi wytrwałych i trzeba zwyczajnie być cierpliwym w tym co się robi. Musimy pamiętać, że od 2005 roku lewica w Polsce przeżywa kryzys i jest w opozycji. Moje starty do parlamentu przypadły niestety w tym okresie. Jestem przekonany, że już niedługo lewica będzie zajmować należne jej miejsce w naszym życiu politycznym. Teraz jest dobry czas aby budować dobry i nowoczesny program i zastanowić się co można i trzeba zmienić w naszym mieście i kraju.– Słaby wynik SLD w Gliwicach cztery lata temu to wynik tendencji ogólnopolskich?
– Tamten wynik był najlepszym wynikiem SLD w województwie śląskim, poza Zagłębiem i Częstochową. Ważne, że udało się wówczas przekonać blisko 14% mieszkańców do naszego programu. To jest dobry kapitał na start. Będąc cierpliwym i konsekwentnym w tym co się robi dojdziemy do czasów kiedy lewica ponownie będzie jednym z głównym rozgrywającym na polskiej scenie politycznej.
– Jaki wynik będzie dla Pana satysfakcjonujący w tym roku?
– Przynajmniej taki jak w poprzednich wyborach. To takie minimum i kolejny krok, który zrobimy we właściwym kierunku.
W wyborach do Rady Miasta walczymy o przynajmniej czterech radnych.
Przypomnę, że na początku lat 90 radnych z SLD było kilku, a w 1998 roku było nas w Gliwicach aż siedemnastu. Program z którym idziemy do wyborów i proponujemy mieszkańcom, dla niektórych może być powrotem do tego co było jeszcze przed zmianami systemowymi w Polsce. Ale to ruch we właściwym kierunku. Z naszych badań wynika, że wielu wyborców oczekuje powrotu części rozwiązań, które wówczas obowiązywały. Oczywiście rozwiązania te muszą być dostosowane do współczesności – jak na przykład zapewnienie miejsca w żłobku dla każdego dziecka, którego rodzice zdecydują się na tę formę opieki.
– Często mówi się o dwóch lewicach – tej tradycyjnej zwróconej ku najuboższym i tej tzw. „nowoczesnej” koncentrującej się na obyczajowości i prawach człowieka. Po jakiej z tych dwóch stron określa się Marek Widuch?
– Nowoczesna Lewica powinna być liberalna obyczajowo, ale równocześnie musi zadbać o najuboższych, czy też ludzi, którzy sobie nie radzą w gospodarce wolnorynkowej. Jestem zwolennikiem tego, że miasto powinno interweniować w obszarach w których ludzie sobie nie radzą, a Państwo jest niewydolne.
– Jednym z Pana pomysłów dla Gliwic jest kwestia refundacji zabiegów in vitro ze środków samorządowych.
– Miasto jak najszybciej powinno przyjąć program zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Mnóstwo młodych osób ma dzisiaj problem z posiadaniem potomstwa. Taki program im znacznie w tym pomoże, gdyż program ogólnopolski nie załatwia wszystkiego. W Gliwicach obecnie nie ma żadnego finansowanego przez samorząd programu zdrowotnego. To trzeba zmienić i jak najszybciej uruchomić takie samorządowe programy zdrowotne m.in. szczepienie przeciwko pneumokokom dla najmłodszych, badanie wad postawy wśród dzieci, badania profilaktyczne w kierunku wykrywania chorób nowotworowych. Takie programy nie są na tyle drogie, aby miasto nie mogło ich sfinansować. Tym bardziej, że takie programy już od dawna funkcjonują w wielu miastach znacznie biedniejszych od Gliwic.
– Jak czytam Pana program wyborczy, dużo zamierza Pan budować. „Wybuduję wiele kilometrów ścieżek rowerowych”, „nowe place zabaw”, „rozpocznę budowę prawdziwej obwodnicy”, „wybuduję nowe wiadukty”. Niech mnie Pan przekona, że to nie wyborcza demagogia.
– Istnieje możliwość realizacji części tych zadań m.in. poprzez partnerstwo publiczno-prywatne. Póki co w Gliwicach nie korzysta się z tego rozwiązania. Miasto wnosi odpowiedni teren do określonej inwestycji, inwestor wnosi kapitał i w ramach tego realizowana jest inwestycja, która będzie służyła mieszkańcom.
W przypadku obwodnicy miasta – czytam w kolejnych programach wyborczych urzędującego prezydenta, że zostanie wybudowana, a cały czas mamy jedynie jej krótkie odcinki.
– Ale postępowanie administracyjne toczy się w tej sprawie od wielu lat. Wydaje się, że przynajmniej teoretycznie Miasto trzyma cały czas pieczę nad tą inwestycją.
– Tak, ale opóźnienie w jej realizacji sięga wielu lat. Gdyby ta inwestycja była uznawana za priorytetową, to można to było zrobić znacznie szybciej i sprawniej. W przypadku takich inwestycji, często osoby protestują bo nie odpowiada im np. przebieg drogi. Dlatego też należało z nimi o tym rozmawiać już na etapie wstępnego projektu.
– Proponuje Pan budowę wielopoziomowych parkingów w centrum miasta, w jakich miejscach mogłyby powstać?– Dobrym miejscem jest np. plac za Urzędem Miasta na skwerze Doncaster. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby u góry był skwer, a na dole trzypoziomowy podziemny parking. Przeciwnicy powiedzą, że w pobliżu przebiega Kłodnica. Dzisiaj budujemy często na znacznie trudniejszym terenie np. na morzu. Przy obecnie stosowanych technologiach w budownictwie to nie jest problem. To jedynie kwestia odpowiedniego projektu i środków finansowych które należy na takie zadanie przeznaczyć.
– Gdyby ze swoich propozycji miałby Pan wybrać trzy, na których Panu najbardziej zależy, co by to było?
– Pierwszą bardzo ważną rzeczą są dla mnie bezpłatne przedszkola blisko domu dla wszystkich dzieci w wymiarze co najmniej 8 godzin dziennie.
Aby dorównać do standardów europejskich powinniśmy zapewnić wszystkim dzieciom miejsca w przedszkolu.
To będzie naprawdę niewielki wydatek dla miasta w stosunku do korzyści jakie można z tego uzyskać. W samorządach rządzonych przez lewicę takie działania już są prowadzone.
– W trakcie ubiegłej kadencji, jako radny podejmował Pan działania w tym kierunku?
– Nie, ale obserwowaliśmy jak to wygląda w innych samorządach. Zaczerpnęliśmy go z Częstochowy, gdzie rządzi prezydent z SLD. Takie bezpłatne przedszkola funkcjonują tam od 1 września tego roku. Drugą ważną rzeczą dla mnie i SLD jest budownictwo komunalne. Miasto powinno włączyć się w powiększanie zasobu mieszkań komunalnych i w każdym roku oddawać co najmniej 50 małych, jedno i dwupokojowych mieszkań, które będą dostępne dla młodych ludzi. Będziemy mogli w ten sposób ich zatrzymać w mieście. Trzecią ważną rzeczą jest stworzenie w Gliwicach – Centrum Nauki wzorowane na centrum Kopernika w Warszawie.– To pomysł pojawiający się w programach wyborczych kilku kandydatów, w tym podejmowany był też przez urzędującego prezydenta.
– Znaczną część działalności Zygmunta Frankiewicza oceniamy pozytywnie i się z nią zgadzamy. Jednak uważamy również, że miasto może i powinno oferować mieszkańcom znacznie więcej niż dotychczas. Tym bardziej, że sytuacja finansowa naszego miasta obecnie na to pozwala.
Ponad dwadzieścia lat rządów tego samego prezydenta spowodowało, że mieszkańcy Gliwic przestali głośno domagać się swoich praw.
Za kwotę ponad 320 mln złotych realizujemy obecnie halę Gliwice. Środki, które przeznaczymy najpierw na budowę hali, a następnie na jej utrzymanie wystarczyłyby na realizację większości naszych postulatów na minimum 15 lat.
– Jeśli w Gliwicach będzie druga tura, a nie znajdzie się w niej Marek Widuch, kto może liczyć na Pana poparcie?
– Dla nas najważniejsza jest realizacja części naszych postulatów. Gdyby rzeczywiście w Gliwicach była druga tura, bez obecności kandydata SLD, to będziemy rozmawiać z obydwoma kandydatami. Poprzemy zapewne tego kandydata, który zagwarantuje realizację przynajmniej części naszych pomysłów i postulatów. Przypomnę też ciekawy przykład z Chorzowa, gdzie cztery lata temu w pierwszej turze urzędujący prezydent otrzymał 45% poparcie, a jego najsilniejszy konkurent zaledwie 21,5%. W drugiej turze urzędujący Prezydent uzyskał 49,4% i przegrał ostatecznie wybory. Zatem jak widzimy każdy scenariusz jest możliwy, ale o tym ostatecznie zdecydują mieszkańcy w głosowaniu 16 listopada.