Ogromne wzruszenie – zarówno samego pacjenta jak i jego rodziny towarzyszyły wyjściu ze szpitala mężczyzny, któremu 2 miesiące temu przeszczepiono twarz.
We wtorek 33-latek opuścił gliwickie Centrum Onkologii.
To jednak nie koniec leczenia – mężczyzna będzie musiał pojawiać się w Instytucie co tydzień, z czasem rzadziej, a dalsza rehabilitacja może potrwać lata.
– Trudno wyrazić, jak się cieszymy, że brat może wrócić do domu, do swojego pokoju, do mamy – mówiła siostra pana Grzegorza. I dodała, że jest pod wrażeniem postępów, jakie jej brat poczynił – mężczyzna może już bowiem sam jeść, czuje smaki, widzi, mówi – choć jeszcze niewyraźnie.
Prof. Adam Maciejewski, który wraz z zespołem dokonał przeszczepu, stwierdził, że dotychczasowe leczenie poszło po myśli lekarzy.
Stopniowo udało się odstawiać leki, które miały nie dopuścić do odrzucenia przeszczepu, a stan pacjenta jest na tyle dobry, że również, przez krótką chwilę, był obecny na konferencji prasowej.
Lekarze podkreślali też, że ogromną rolę w powrocie do zdrowia odegrało nastawienie psychiczne pacjenta:
– Jest on zaskakująco psychologicznie silnym mężczyzną. Pozostaje pod jego wielkim wrażeniem. Byłem przy nim prawie codziennie i nie widziałem, żeby przeżywał jakieś załamanie czy choćby zwątpienie. Cały czas był „na tak”. (…) Współpraca z nami ze strony pana Grześka była znakomita – mówił dr Maciej Grajek z gliwickiego Centrum Onkologii.
Przypomnijmy. Mężczyzna, któremu przeszczepiono twarz uległ w kwietniu wypadkowi w pracy. Znaczna część twarzy poszkodowanego została nieodwracalnie zniszczona. 33-latek spędził w szpitalu ponad dwa miesiące – najpierw, bezpośrednio po zabiegu, na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, później w sterylnej izolatce.
Przeprowadzony w Gliwicach przeszczep był pierwszym tego typu zabiegiem w Polsce.
Była to zarazem pierwsza na świecie transplantacja spowodowana koniecznością ratowania życia. 27-godzinną operację przeprowadził kilkunastoosobowy zespół transplantacyjny na czele z profesorem Adamem Maciejewskim.