Planowanie przestrzenne, walka z chaosem reklamowym, wytyczne do konkursów architektonicznych i szeroko pojęta estetyka miasta – to przynajmniej częściowy zakres obowiązków, jakie miałby w swoim ręku architekt miejski.
Czy w Gliwicach takie stanowisko jest potrzebne? W kampanii wyborczej postulat jego powołania pojawił się w programie PiS, ale podobny pomysł pojawiał się ze strony społeczników w ostatnich latach już kilkukrotnie.
– Miasto zmienia się chaotycznie, remonty i inwestycje prowadzone są w różnych obszarach, w wielu miejscach na raz, ale nigdy w oparciu o jedną wizję miasta, ponieważ taka nie istnieje
– przekonuje Łukasz Chmielewski, świeżo upieczony radny PiS. – Nie ma w urzędzie osoby, która miałaby za zadanie taką wizję opracować i egzekwować, na przykład koordynując inwestycje miejskie. Przykładowo, 5 lat trwał remont gliwickiej starówki. W tym czasie rozkopano wszystkie ulice wokół Rynku. Niestety nikt nie wpadł na pomysł, że remont ten można skoordynować z rozwojem miejskiej sieci ciepłowniczej i starówkę podłączyć do infrastruktury PEC – argumentuje.
Architekt miejski to osoba, która ma być partnerem władz w kształtowaniu polityki przestrzennej miasta. Utarło się przekonanie, że takie stanowisko to jedynie domena miast dużych, takich jak Wrocław czy Kraków. Ale swojego architekta z powodzeniem powołują też gminy mniejsze (także od Gliwic) np. Nysa, Wejherowo czy Gorzów Wielkopolski. Gliwice zresztą mają w swoich dziejach, piękną historię pisaną w międzywojniu przez Karla Schabika, miejskiego radcę budowlanego, który wraz ze swoim zespołem trzymał pieczę nad tym co, i w jaki sposób powstaje w ówczesnych Gleiwitz. To w dużej mierze jego pracy zawdzięczamy to, jak miasto wygląda dziś.
– Mądry i światły architekt jest bardzo miastu potrzebny
– ocenia dr Justyna Swoszowska z Katedry Teorii, Projektowania i Historii Architektury Politechniki Śląskiej. – Oczywiście jest zawsze obawa, że będzie działał zgodnie z wytycznymi partii, jakiejkolwiek. Ale to już zupełnie inny temat. Warto zresztą podkreślić, że powinien w mieście być także specjalista od zieleni i urbanista. Miasto to bardzo złożony twór i trzeba myśleć o nim holistycznie, czyli o wszystkich użytkownikach jednocześnie, a nie tylko o kierowcach i wielkich przedsiębiorcach – dodaje.
– Nikt nie realizuje spójnej wizji wyposażenia miasta w takie elementy, jak ławki, latarnie, kosze, chodniki. Ich kształt i rodzaj zależne są od danego przetargu i firmy, która go wygra.
Nie ma jednego ustalonego wzoru. Najczęściej stosuje się najprostsze i najtańsze rozwiązania dostępne na rynku – mówi Łukasz Chmielewski.
Już w 2009 roku jedno z gliwickich stowarzyszeń bezskutecznie postulowało powołanie takiego stanowiska. Temat wrócił w 2016 i 2017 roku, kiedy Magistrat zanotował serię estetycznych wpadek. Najbardziej oberwało się przebudowie budynku Urzędu Miejskiego, a symbolem problemu stały się projekty logo miasta, z których ostatecznie wycofali się nawet sami urzędnicy. Jednak, jak przekonuje rzecznik prezydenta Marek Jarzębowski, problem jeśli nawet istnieje, to nie po stronie Urzędu.
– To nie urzędnicy tworzą i są odpowiedzialni za architekturę w mieście, chociaż powszechnie panuje taki pogląd
– komentuje. – Przestrzeń miejską, w znaczeniu architektoniczno – urbanistycznym tworzą powołani do tego z racji swojego zawodu architekci, urbaniści, plastycy. To przede wszystkim oni powinni być odpowiedzialni za kreowanie tej przestrzeni. I tak jest, bo pracą nad planami miejscowymi zajmują się biura projektowe zatrudniające specjalistów w tej dziedzinie. Dlatego trudno sobie wyobrazić sytuację, aby urzędnik jednoosobowo (bez znaczenia jak się ta funkcja nazywa) decydował o kierunkach planowania przestrzennego i o kształtowaniu przestrzeni w mieście – przekonuje Jarzębowski.
Osobną kwestią pozostaje rola, jaką architekt miejski mógłby pełnić w urzędniczej hierarchii. To przez jego biurko mają przejść projekty nowych inwestycji i to właśnie od szerokości jego sita (utkanego na wiedzy i doświadczeniu) zależy ich powodzenie. Tym samym urzędnicy sami nakładaliby sobie formalny hamulec, który mógłby zatrzymywać niektóre działania.
Niezależnie od stanowiska Magistratu, pomysł był jedną z niewielu merytorycznych propozycji, jakie wybrzmiały w ciągu minionej kampanii wyborczej. Potrzebę powołania architekta miejskiego akcentował także kandydat PiS Jarosław Gonciarz. Jego ugrupowanie będzie w Radzie Miasta drugą po Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza siłą w Ratuszu. Możliwe więc, że temat zaistnieje przynajmniej na poziomie prac komisji. Argumentów do dyskusji dostarczyło w ostatnich latach samo życie. Być może nawet poruszenie tej kwestii, da pozytywny impuls do prowadzenia konsekwentnej polityki przestrzennej w mieście.
Michał Szewczyk