Koszt noclegu jak w hotelu, ale goście przeważnie nie spędzają tu czasu z własnej woli. Już ponad 750 osób trafiło w tym roku do gliwickiej Izby Wytrzeźwień przy ul. Okopowej.
To dużo, mając na uwadze, że sezon na „picie pod chmurką” dopiero się przecież rozpoczął. To właśnie amatorzy taniego wina, w mniemaniu ogółu mieszkańców, trafiają do Izby.
Tymczasem prawda jest taka, że nierzadko „nocują” tam ludzie majętni, prezesi firm, studenci i uczniowie. Po suto zakrapianej imprezie mieli po prostu pecha i wpadli w ręce funkcjonariuszy.
Osoby trafiające do Izby Wytrzeźwień przywożone są tu przez policjantów i strażników miejskich. Następnie, osoba badana jest na zawartość alkoholu w organizmie, jeśli ma miniumum 0,5 promila może w izbie zostać.
Pacjent w izbie wytrzeźwień może skorzystać również z czystego ubrania, a swoje rzeczy odebrać przy wyjściu z placówki. W większości do izby wytrzeźwień trafiają bezdomni oraz nałogowi alkoholicy. Zdarza się, że odwożona jest osoba znęcająca się nad rodziną i to właśnie jej bliscy wezwali pomoc. Czasami trafiają tam również dzieci. Najmłodszy pacjent w historii gliwickiej izby miał 8 lat.
Wśród pacjentów są również prawdziwi weterani, dobrze znani już przez opiekunów.
Niektórzy z nich mają ponad 4 promile alkoholu, to dawka zabójcza dla przeciętnego człowieka, jednak organizm osób pijące nałogowo jest w stanie wytrzymać takie zatrucie.
Pobyt w izbie kosztuje 200 zł, i każda osoba przy wyjściu z placówki zobowiązana jest kwotę tę zapłacić. Niestety, większość pacjentów tego nie robi i do Izby wytrzeźwień dopłacać musi miasto. Nie są to wcale małe kwoty.
Do kasy miasta wraca tylko ok. 30 proc. wydanych na izbę pieniędzy.
Wiele z osób nie chce płacić ale większość nie ma po prostu z czego. Niektórzy, gdy uda im się wyjść na prostą uczciwie regulują swoje długi. Warto podkreślić, że gliwicka Izba Wytrzeźwień to nie tylko noclegownia dla nietrzeźwych, ale również punkt konsultacyjny, w którym osoby uzależnione jak również ich rodziny mogą skorzystać z porad specjalistów.
Niestety, jak przyznaje psycholog Anna Maszumańska, osób którym udaje się wyjść z nałogu jest niewiele. Nawet jeśli na jakiś czas przestają pić, niedługo nałóg znów wraca. I wracają oni sami… na Izbę Wytrzeźwień.
Katarzyna Klimek