Największe sukcesy i porażki. Co się udało, a co nie w 2014. Przegląd subiektywny

Ubiegły rok, jak każdy inny, to wiadomości dobre i złe. Informacje, które mogą być powodem do dumy, i takie, o których najchętniej szybko byśmy zapomnieli.

Oto nasz redakcyjny, subiektywny przegląd największych sukcesów z perspektywy Gliwic w 2014.

Średnicówka wjechała do Gliwic

Jej pierwszy odcinek w Katowicach powstał w 1979 roku. Dwa lata później prace zostały przerwane. W 1986 budowę „średnicówki” kontynuowano. Trasa zdobywała kolejne miasta, ale musiały upłynąć prawie trzy dekady, by w zupełnie innej rzeczywistości gospodarczej DTŚ dotarła do Gliwic. Jest już w Sośnicy, ale jej obecności trudno nie zauważyć w rozrytym centrum miasta. Ostatni, śródmiejski odcinek DTŚ będzie przebiegał dawnym szlakiem Kanału Kłodnickiego i tak jak kiedyś on, nieść będzie zmianę jakościową dla Gliwic. Już teraz startując w okolicach ul. Kujawskiej do Katowic dotrzemy w około 20 minut. To wyjątkowy komfort dla osób pracujących w stolicy województwa i tych dojeżdżających do Gliwic. Być może w przyszłości „średnicówką” będziemy podróżować jeszcze dalej. Coraz częściej pojawiają się informacje o wydłużeniu drogi także do Sosnowca i Dąbrowy Górniczej.

Kampania której nie było

Kandydatów było aż sześciu. Oprócz urzędującego od 21 lat prezydenta, trzech partyjnych i dwóch obywatelskich. Wygrał z łatwością Zygmunt Frankiewicz, ale raczej nikt mu w drodze do zwycięstwa specjalnie nie przeszkadzał. Kampania dla przeciętnego gliwiczanina była ledwie zauważalna. Plakaty, ulotki, trochę billboardów, przewidywalność i nuda. Teoretycznie najmocniejszy kontrkandydat Frankiewicza – poseł Borys Budka (PO) zdobył ledwie 11,5% głosów i w mieście-bastionie Platformy przegrał także z Jarosławem Wieczorkiem (PiS). 14% tego drugiego to i tak słabszy wynik, niż kandydata tej partii sprzed czterech lat. Skromność kampanii pozostawia otwarte pytanie, które pojawiało się jeszcze przed listopadowym rozstrzygnięciem – o rzeczywiste motywacje partyjnych kandydatów w wyborach. Za już niespełna rok mamy przecież wybory parlamentarne.
Tej małej aktywności komitetów partyjnych nie potrafili wykorzystać niezależni – Dariusz Jezierski i Małgorzata Tkacz-Janik. Obywatelscy kandydaci popełnili klasyczny błąd braku porozumienia. Zamiast połączyć siły, rozbili głosy na dwa obozy. Ostateczny wynik wyborów pokazał, że razem mieliby realne szanse na wprowadzenie swoich przedstawicieli do Rady Miasta.

Nie tylko dla studentów

Remont ul. Akademickiej przedłużył się niemal o rok, a i końcowy efekt jest co najwyżej przyzwoity. Wystarczy odwiedzić podobne kampusy w innych miastach Polski by do gliwickiej realizacji podchodzić z umiarkowanym entuzjazmem. Ale zamknięcie Akademickiej daje miastu coś mniej namacalnego, czego w polskich miastach nadal jest jak na lekarstwo – przestrzeni do życia i miejsca spotkań. To na razie tylko zalążek, który jednak z uwagi na bliskość budowy hali Gliwice, może przyciągnąć w tej rejon miasta nie tylko studentów, ale też wszystkich gliwiczan. O potencjale, jaki może tu dać Park Chrobrego nie trzeba nawet wspominać. Potrzebę zagospodarowania terenów za ul. Akademicką sygnalizował w tym roku m.in. prezydent Zygmunt Frankiewicz. Co zrodzi się z tych planów, dowiemy się zapewne po zakończeniu budowy hali, która powinna być gotowa jeszcze w 2015 roku.

Ot tak po prostu się nie da

Indolencja jak z klasycznego stereotypu „o urzędnikach”. Tak najkrócej można skomentować działanie gliwickiego Zarządu Dróg Miejskich w sprawie Drogi Krajowej 88. Kiedy w lipcu tego roku opisujemy problem wypadkowości na „starej autostradzie” (czarny punkt bije po oczach liczbą 21 zabitych i 134 rannych), wskazujemy na możliwość rozgraniczenia pasów ruchu. Powołujemy się na opinię zabrzańskiej policji, która odnotowała poprawę bezpieczeństwa po montażu separatorów w rejonie M1 w Zabrzu.
– Nie jest to raczej możliwe, ale ZDM sprawdzi jeszcze możliwości techniczne – informują nas drogowcy.

Kiedy w listopadzie okazuje się, że na nowo oddanym, gliwickim fragmencie drogi dochodzi do dużej ilości wypadków, pytani o to samo urzędnicy bronią się koniecznością „sporządzenia odpowiednich analiz”. Opieszałość pielęgnują do tego stopnia, że nikt z drogowców nie pofatygował się na spotkanie zainicjowane przez policję, a dotyczące możliwości montażu separatorów jezdni. Ostatecznie pod koniec roku zapada decyzja o zainstalowaniu na newralgicznym odcinku monitoringu.
– Decyzje, które byłyby bardziej radykalne nie są możliwe do podjęcia ot tak po prostu. Dysponujemy finansami publicznymi, które muszą być wydatkowane w taki sposób aby były zgodne z przepisami – tłumaczą przedstawiciele ZDM.
Liczba rannych na nowo oddanym fragmencie DK 88 to ok. 10 osób w ciągu dwóch miesięcy.

Torreador z Okrzei

„Garcia kto?” – szeptali pomiędzy sobą dziennikarze zebrani w siedzibie Piasta Gliwice podczas prezentacji następcy, zwolnionego na początku maja, Marcina Brosza. Mieli prawo nie wiedzieć – Angel Perez Garcia, nowy szkoleniowiec Piasta, w swoim trenerskim CV, oprócz drużyn z niższych ligi hiszpańskich, miał kluby z Egiptu czy Malediwów. O wychowanku Realu Madryt nie wiadomo było zbyt wiele i powszechnie powątpiewano, czy egzotyczny nabytek okaże się dobrym posunięciem. Wątpliwości te zostały rozwiane w ciągu pierwszych kilku miesięcy – uśmiechnięty i pełen entuzjazmu trener Garcia szybko poczuł się w Gliwicach jak u siebie w domu. Charyzma Pereza Garcii przyćmiła nawet wiadomość o zatrudnieniu Zdzisława Kręciny, który pojawił się na Okrzei w niewiele ponad miesiąc wcześniej.
Pomimo przeciętnego początku sezonu, Piast nabrał rozpędu pokonując najbardziej uznane firmy polskiego futbolu – Lecha Poznań, mistrza kraju Legię Warszawa i odwiecznego rywala Górnika Zabrze. Gliwiczanie zakończyli rok w realną szansą na zakwalifikowanie się do grupy mistrzowskiej. Trener Garcia zaraził piłkarzy swoją filozofią futbolu – grę Piasta cechuje częsta wymienność pozycji i szybkie wymiany podań na niewielkiej przestrzeni. Nawet jeżeli nie zawsze się udaje, to widać nacisk kładziony na wyszkolenie techniczne piłkarzy.

Wyborcy zawiedli

W listopadowych wyborach samorządowych do urn poszło raptem 54 tysiące gliwiczan. Wyjątkowo niska frekwencja (na poziomie 37 proc., a więc niżej od średniej krajowej) to coś, do czego niestety zdążyliśmy się w Gliwicach przyzwyczaić. Z wyborów na wybory jest coraz gorzej – w 2010 roku, w tych samych wyborach głosowało ponad 38 proc. gliwiczan. Dla zwycięzców wyborów, niska frekwencja świadczy o ogólnym zadowoleniu mieszkańców, którzy nie widzieli powodów do zmiany rządzących. Z kolei przegrani utrzymują, że prezydent cieszy się poparciem raptem 30 tysięcy mieszkańców. Gdzie leży prawda? Najpewniej gdzieś pośrodku.

Jeszcze większym blamażem był internetowy sondaż mający na celu wybranie, przez mieszkańców, inwestycji do realizacji w 2015 roku w ramach tzw. budżetu obywatelskiego. Przez internet, a więc w sposób wymagający raptem kilku kliknięć myszką, zagłosowało zaledwie 5 tysięcy osób. Rok wcześniej, w internetowym sondażu udział wzięło niewiele ponad tysiąc osób. Takie wyniki, jak na 180-tysięczne miasto, są niepokojąco niskie. Świadczą o zobojętnieniu mieszkańców, którzy w ciągu dwóch tygodni, bo tyle trwał wirtualny sondaż, nie potrafili wygospodarować kilkunastu minut na poparcie inwestycji w ich najbliższym otoczeniu.
Czerwona kartka byłaby może zbyt surowa, więc wyborcom w mijającym roku pokazujemy pomarańczowy kartonik. Demokracja daje nam narzędzia do wpływu na nasze bezpośrednie otoczenie – należy z nich korzystać, a nie je ignorować.

Czekaliśmy długo

Różnią się powierzchnią, religią i stopniem zniszczenia. W mijającym roku rozpoczęto modernizację Domu Przedpogrzebowego i kaplicy Gallego – dwóch niszczejących zabytków, zapominanych przez wielu.
Okazały budynek przy ul. Poniatowskiego, autorstwa austriackiego architekta Maxa Fleischera, przez lata popadał w ruinę. Problem stanowiły przede wszystkim kwestie własnościowe. Konieczne było przekazanie obiektu miastu przez gminę żydowską. W końcu udało się – na wiosnę przy Domu Przedpogrzebowym pojawiły się rusztowania i pracownicy firmy Konior, którzy rozpoczęli restaurowanie zabytku. Prace remontowe mają zakończyć się w pierwszej połowie 2015 roku. Wtedy Gliwice doczekają się unikatowego muzeum historii Żydów na Górnym Śląsku.
Większym zaskoczeniem było rozpoczęcie prac przy malutkiej kaplicy Gallego, zlokalizowanej przy ul. Kozielskiej w bezpośrednim sąsiedztwie dawnego Szpitalu Zakaźnego. Oprócz samego obiektu, zakres prac obejmie także renowację parku otaczającego kaplicę. Na przestrzeni lat wyjątkowo często informowaliśmy o stopniowo popadającym w ruinę zabytku. Mamy więc prawo przypuszczać, że swoimi tekstami zwróciliśmy uwagę Miejskiego Zarządu Usług Komunalnych na problem kaplicy.
Cieszy fakt, że magistraccy urzędnicy znaleźli środki na remont dwóch niszczejących zabytków, dwóch odmiennych wyznań. Na ciepłe słowa zasługuje zwłaszcza decyzja o rozpoczęciu remontu Domu Przedpogrzebowego. Miasto za własne pieniądze ruszyło z modernizacją – żadna z ponad 70 organizacji poproszonych o partycypację w kosztach nie zadeklarowała wsparcia finansowego.

Na zakupy pod Radiostację

Zabytek na skalę światową, o wyjątkowym znaczeniu historycznym. Kilkadziesiąt metrów dalej blaszany dyskont. W maju przy ul. Tarnogórskiej, w sąsiedztwie Radiostacji gliwickiej otwarto market Lidl. Choć wcześniej, także przy Radiostacji, planowano uruchomienie restauracji i hotelu, to stanęło na markecie. Takie inwestycje się po prostu opłacają. Nawet kosztem estetyki historycznego miejsca. Urzędnikom „blaszak” nie przeszkadza, są nawet zdania, że market „uporządkował teren” w sąsiedztwie kompleksu Radiostacji. Smaczku sprawie dodaje fakt, że teren, na którym wybudowano pawilon handlowy, należał w przeszłości do gminy.

Najbardziej w tym wszystkim dziwi fakt, że obowiązujący Miejski Plan Zagospodarowania Przestrzennego pozwalał na budowę tego typu obiektu w tym miejscu. Trudno sobie wyobrazić, by przy samej wieży Eiffla budowano dyskont. Gdy w krakowskich Sukiennicach otwarto supermarket, władze miasta zdały sobie sprawę z popełnionej gafy i niezwłocznie wypowiedziały umowę firmie Carrefour.
O tym, że estetyka miejska nie jest priorytetem władz miasta, wiemy od dawna. Wystarczy spojrzeć na ulice Zwycięstwa i Dworcową. Pozostaje mieć nadzieję, że planowane przy Radiostacji Centrum Nauki (na wzór warszawskiego „Kopernika”) doda zasługującego miejscu splendoru.