Czy czeka nas ograniczenie sprzedaży alkoholu w całym mieście, niektórych dzielnicach albo na wybranych stacjach benzynowych? Nowe przepisy dają samorządom szeroką możliwość regulacji w tym zakresie. Jak będzie w Gliwicach?
Przyjęta przez rząd nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości, zdaniem jej autorów będzie skutecznym narzędziem do walki z degradacją centralnych części polskich miast. Nowy oręż do ręki dostaną przede wszystkim radni, bo to właśnie rady gmin będą mogły wprowadzać poszczególne ograniczenia. Jednym z najważniejszych jest to dotyczące nocnej sprzedaży napojów alkoholowych (między godziną 22 a 6) „przeznaczonych do spożycia poza miejscem nabycia”. Ewentualny zakaz nie obejmie więc pubów czy restauracji, ale ustawa i tak dość precyzyjnie pozwala określić strefy objęte prohibicją.
Radni ograniczenia będą mogli wprowadzić na terenie całego miasta, bądź na terenie jednostek pomocniczych, czyli w poszczególnych dzielnicach miasta (każda z nich może mieć z osobna określoną liczbę punktów sprzedaży alkoholu). Co więcej, sito ustawy zostało solidnie zawężone i przy wydawaniu zezwoleń na handel będą brane pod uwagę – to nowość – piwa i alkohole do 4,5%.
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Nowe przepisy obowiązują od początku roku, a ich wprowadzenie wstępnie zapowiedzieli już urzędnicy z Krakowa, Poznania i Olsztyna. W Gliwicach na razie cisza, ale Magistrat zapowiada, że sprawą wkrótce się zajmie.[/perfectpullquote]– Na razie nie było żadnych działań w tej sprawie. Samorząd ma sześć miesięcy na dostosowanie lokalnego prawa do nowej ustawy – komentuje Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta Gliwic i przyznaje, że sprawa wymaga szerokich konsultacji.
Dla miast sprzedaż alkoholu to nie tylko kwestie bezpieczeństwa czy ryzyko zakłócania porządku przez tych, którzy wypiją za dużo, ale przede wszystkim realne przychody z tytułu koncesji, które według statystyk z każdym rokiem rosną. Trudno też przewidzieć reakcję mieszkańców na ewentualne wprowadzenie ograniczeń – tym bardziej na kilka miesięcy przed wyborami.
– W Gliwicach jest jeszcze za wcześnie na wprowadzanie takich ograniczeń. Jeśli już, powinny zostać wprowadzone jedynie w miejscach wskazanych przez np. policję, straż miejską, rady osiedli bądź inne podmioty lub grupy mieszkańców
– komentuje gliwicki radny PiS Tomasz Tylutko, ale jednocześnie dobrze ocenia samą nowelizację. – Najbardziej skorzystają gminy będące celem turystyki alkoholowej np. Kraków i Wrocław – dodaje.
Wątpliwości względem rządowego projektu, nie ukrywa natomiast Kajetan Gornig (PO).
– Ustawa rozmija się z moimi oczekiwaniami, choć co chciałbym podkreślić nie jest całkiem bez sensu. Mamy w Gliwicach miejsca gdzie tak zwani pijaczkowie urządzają sobie „imprezki pod chmurką” i z tym trzeba zdecydowanie walczyć, bo to przeszkadza pozostałym mieszkańcom. Niestety takiego narzędzia w tej ustawie nie widzę, brakuje w niej możliwości dialogu z przedsiębiorcami prowadzącymi sklepy. Przecież nie chodzi o to aby zlikwidować sprzedaż, a o to żeby ją ucywilizować – zaznacza Gornig.
Podobne argumenty wysunęła też Polska Izba Handlu, która krytycznie odniosła się do rządowej nowelizacji. Eksperci PIH wskazywali m.in. na ryzyko wzrostu szarej strefy, problemy mniejszych sklepów (dla których nocna sprzedaż alkoholu jest poważnym zastrzykiem finansowym), czy absurdalne sytuacje, w których po jednej stronie ulicy nocna sprzedaż alkoholu będzie zakazana, a po drugiej nie.
Czy w Gliwicach nocna prohibicja jest potrzebna? A jeśli tak, w jakim zakresie? Dyskusja na ten temat zapewne dopiero nabierze rumieńców. Także wśród radnych. W poniedziałek wniosek o posiedzenie komisji Rady Miasta w tej sprawie złożył Jan Pająk z Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza.
– Sprzedaż alkoholu nocą w miejscach uciążliwych dla mieszkańców powinna być zakazana. Ale każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie. Boję się tylko tego aby przez wprowadzenie zakazów nie powróciły czasy handlu alkoholem poza sklepami
– podsumowuje Jan Pająk.
Michał Szewczyk