Zakończyło się badanie opinii gliwiczan dotyczące projektów nowej identyfikacji wizualnej miasta. Ich wynik jest zaskakujący. Zwycięzcy jednak nie wyłoniono.
Po tym, jak firma Rio Creativo ze Słupska zaprezentowała swoje propozycje nowego logo Gliwic, na urzędników spadła fala krytyki. Wśród komentarzy wiele osób opowiadało się za tym, żeby identyfikację wizualną opracował ktoś związany z miastem, a sama formuła wyboru przebiegała w postaci otwartego konkursu.
Konsultacje społeczne w sprawie opracowanych wersji znaku rozpoczęły się 13 września i trwały do 6 października. Łącznie wzięło w nich udział 1219 gliwiczan. Dwa projekty zyskały identyczną liczbę głosów, dlatego nie udało się wyłonić zwycięzcy.
Po 575 osób wskazało na propozycję 1 i 3. Najmniej, bo zaledwie 69 opowiadało się za opcją nr 2.
Właściwe prace nad logotypem, m.in. przygotowanie księgi znaku, która określałaby warianty kolorystyczne logotypu, dopuszczalne zmiany układu znaku oraz kolory tła, na którym można go umieszczać, miały się rozpocząć po wskazaniu przez gliwiczan, jaki znak podoba im się najbardziej. Byłby to również czas na wprowadzenie koniecznych korekt graficznych, np. w zakresie proporcji poszczególnych elementów czy kroju czcionki.
Ponieważ jednak konsultacje nie wskazały jednoznacznie na preferencje mieszkańców Gliwic, prace nad wyłonieniem nowego logotypu będą kontynuowane. Miasto planuje ogłoszenie konkursu.
(żms)/Biuro Prasowe UM
——————
KOMENTARZ
Cud nad urną
Miasto ogłosiło konsultacje na wybór jednej z trzech propozycji nowego logo Gliwic. Problem w tym, że wszystkie projekty w opinii miażdżącej większości mieszkańców i komentatorów były zwyczajnie słabe.
Jak tu wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji, gdy najpierw się powiedziało mieszkańcom, że mają wybór, a potem trzeba się jakoś z tego wycofać? Urzędników przed gniewem społeczeństwa mógł uratować tylko remis w głosowaniu. Czyli mieszkańcy niby wybrali, ale rozstrzygnięcia nie ma.
Konsultacje zakończyły się tydzień temu, głosów padło ponad 1200, więc liczenie zajęło specom od promocji miasta aż tydzień. A jak już policzyli, okazało się, że mamy właśnie do czynienia z tym nieprawdopodobnym przypadkiem, bo dwa projekty miały dostać identyczną liczbę głosów (po 575). Prawdziwy cud.
W całej tej grubymi nićmi szytej zabawie jest jeden pozytyw. Resort wiceprezydenta Krystiana Tomali chyba zrozumiał, że zamiast wskazywania jednego wykonawcy zlecenia według sobie tylko znanych kryteriów, należało ogłosić otwarty, uczciwy konkurs.
Pozostaje jeszcze kwestia 11 tysięcy złotych zmarnowanych na opracowanie projektów. W swoim komentarzu sprzed miesiąca proponowałem, żeby osoby odpowiedzialne za wpadkę z logo wpłaciły tę kwotę na gliwickie Hospicjum. Dopiero to ostatecznie zamknęłoby całą sprawę, znacznie skuteczniej niż mocno wątpliwy remis w głosowaniu.
Marcin Fabrykowski