Nowe zasady przy zakupie biletów ZTM, kod QR albo ciąg cyfr, zamiast nr linii. GZM twierdzi, że to usprawnienie

Skanuj kod QR i kup bilet – to komunikat, jaki teraz widnieje w aplikacji moBilet, po wybraniu rodzaju opłaty za przejazd. W ostatnich dniach sierpnia zmienił się sposób wnoszenia opłat za transport komunikacją miejską. Podobno ma być łatwiej.

 

Nowy sposób „kasowania” biletów jednorazowych i średniookresowych obowiązuje we wszystkich zewnętrznych aplikacjach mobilnych: moBilet, Jakdojade, mPay, SkyCash i zBiletem.pl, a także w aplikacjach bankowych, w których istnieje możliwość zakupu biletu (bo nie każda – jak dotąd – takową posiada).

Po wybraniu konkretnego biletu konieczne jest zeskanowanie w pojeździe kodu QR lub wpisanie sześciu cyfr, które znajdują się na naklejce pod tym kodem. Obowiązującą, ważną zasadą pozostaje to, że zakup biletu jest równoznaczny z jego skasowaniem

– informuje ZTM. Skanowanie kodu nie jest konieczne tylko w przypadku podróży koleją i zakupu biletu 24 h + kolej.

Po co jednak wprowadzać taki obowiązek, który wymaga od podróżujących dodatkowego zachodu? Czy nie wystarczyło, jak dotąd, wybrać rodzaj biletu, wpisać numer linii i jechać tam, dokąd wystarczy nam czasu? Czy w zatłoczonym środku transportu zeskanowanie kodu nie będzie zwyczajnie uciążliwe? A może ma to nas nakłonić do korzystania z aplikacji, którą w ostatnim czasie przygotowano pasażerom komunikacji miejskiej z obszaru GZM? Pytamy ZTM, skąd nasze pytania trafiają do rzecznika Metropolii.

Zmiana ta jest elementem większej całości – nowego systemu Transport GZM. Zmieniliśmy sposób kasowania biletów, żeby go usprawnić – wyjaśnia rzecznik metropolii Łukasz Zych, który wskazuje przy tym, że w podobny sposób w aplikacjach kasuje się bilety jednorazowe na przykład w ZTM Warszawa.

Takie rozwiązanie ma z punktu widzenia pasażera swoje zalety – oszczędzamy czas – nie musimy kasować biletu tuż przed wejściem do pojazdu, tylko kiedy się w nim znajdujemy. Nie trzeba zapamiętywać i wpisywać numeru linii, ta informacja jest zapisana w kodzie

– dodaje.

Odnajdywanie i skanowanie kodów raczej nie stwarza problemów – w każdym z pojazdów znajduje się co najmniej 6 kodów (po 2 przy każdych drzwiach wejściowych). Im większy pojazd, tym kodów jest więcej. Kodu nie trzeba skanować z bliska – można to zrobić nawet z odległości 2 metrów. W ostateczności, skanowanie kodu nie jest konieczne, zamiast tego można ręcznie wpisać 6-cyfr wdrożenia znajdujący się pod kodem – podsumowuje Zych.

No to sprawdzamy

W jednym z autobusów (tych krótszych, nieprzegubowych) na całej długości znajdujemy jedną naklejkę na szybie z kodem QR. Zbyt daleko, by zeskanować (w zatłoczonym środku transportu, szczególnie po rozpoczęciu roku szkolnego, będzie ciężko się do tego miejsca dopchać), dla osób słabo widzących z większej odległości niemożliwe może być odczytanie cyfr.

W innym pojeździe ZTM naklejki są w większej ilości, część z nich nosząca ślady prób usunięcia – czasem, do tego stopnia, że bez pomocy drugiej ręki nie odczytamy ani ciągu cyfr, ani tym bardziej nie zeskanujemy kodu.

(Skrajnym przypadkiem są ślady kleju na szybie po naklejce z kodem.)

 

 

Sama potrzeba skanowania kodu czy wpisania cyfr dla pasażerów żadnego ułatwienia nie stanowi – na ogół chyba wiemy, do jakiego autobusu wsiedliśmy, prawda? W dotychczas obowiązującym sposobie kasowania biletów łatwiej było wpisać numer linii, niż szukać w pojeździe (lub przemieszczać się w kierunku) naklejki. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że wprowadzone zmiany służą przede wszystkim organizatorowi transportu, aniżeli podróżnym. Wygląda jednak na to, że do nowego sposobu uiszczania płatności za przejazd będziemy się musieli po prostu przyzwyczaić.

(żms)