Gliwickie Centrum Onkologii przy ul. Wybrzeża Armii Krajowej to placówka ceniona i – za sprawą ostatnich przeszczepów twarzy – rozpoznawalna na ponadregionalną skalę.
Okazuje się jednak, że potrzeby pacjentów przerastają możliwości obiektu. Widać to na prowizorycznym klepisku zaadaptowanym pod parking.
– Na parkingu w błocie można się utopić! Przejść się nie da, a mimo wszystko pieniądze za parking pobierają! To absurd! Wiem, że pracownicy parkingowi od kilku lat zgłaszają administracji pretensje pacjentów, ale jak zwykle nic się z tym nie robi. Przecież tam leczą się starsi ludzie, jak oni mają chodzić po takim terenie? Pomóżcie tym pacjentom – pisze pani Joanna.
Teren, o którym mowa nie jest własnością Instytutu. Należy do Miasta, a przez medyczną placówkę jest jedynie dzierżawiony. Instytut ma w sąsiedztwie do dyspozycji parking na około 500 miejsc. Potrzeby są jednak tak duże, że kierowcy kierowani są właśnie na grząskie klepisko, które po opadach deszczu znajduje się w fatalnym stanie. Taka sytuacja powtarza się od lat. Wątpliwości budzi fakt, że mimo takich warunków, za postój w tym miejscu trzeba zapłacić, jak za normalny parking.
– Jeżeli pacjenci nie znajdą miejsc, w ciągu 15 minut mogą za darmo wyjechać z parkingu. Staramy się odgradzać miejsca najbardziej bagniste – tłumaczy Magdalena Markowska, rzecznik prasowy Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach.
Jak podkreśla Markowska, Instytut pracuje nad przygotowaniem nowych miejsc parkingowych z prawdziwego zdarzenia. Ma to nastąpić „w najbliższej przyszłości”. Realizacji inwestycji nie ułatwiają wykonywane nieopodal prace związane z budową DTŚ oraz stan prawny nieruchomości, który zmusza do współdziałania dwa podmioty (miasto i instytut).
(msz)