O parking w sąsiedztwie Przychodni Ortopedycznej przy ul. Kozielskiej pacjenci proszą się od lat.
Do placówki, znajdującej się w ścisłym centrum miasta, codziennie przyjeżdża kilkadziesiąt osób. Najczęściej przywożeni są oni samochodami przez swoich bliskich – ze złamaną nogą czy na wózku inwalidzkim trudno bowiem jechać autobusem. Tu zaczyna się problem…
Na pacjenta dobrze byłoby poczekać, żeby tym samym sposobem co przyjechał, mógł odjechać do domu. Jak „łatwo” znaleźć miejsce do zaparkowania w godzinach szczytu wie każdy zmotoryzowany mieszkaniec.
Bezpośrednio przy przychodni znajduje sie plac – 930 m2 bez konkretnego przeznaczenia. Na kawałku tego placu funkcjonuje dziki parking – i codziennie kilku szczęściarzy ma szansę postawić tam samochód.
Gorzej jest jednak w deszczowe dni, kiedy wygląda on jak pobojowisko a samochody grzęzną w błocie i głębokich kałużach. Resztę terenu porastają drzewa i krzaki, wymarzone miejsce dla amatorów taniego wina, którzy nierzadko tam goszczą.
Władze przychodni bardzo chętnie widziałyby tu parking: – Przydałby się nie tylko dla pacjentów ale również dla podjeżdżających karetek, które muszą stawać na chodniku – mówi kierownik przychodni dr Zbigniew Stefański. – Poza tym okoliczne instytucje również podzielają moje zdanie, że miejsca postojowe by się przydały. Dlatego miasto mogłoby wybudować tu parking ogólnodostępny, z którego przy okazji korzystaliby również pacjenci.
W tej sytuacji nasuwa się pytanie: Czy jeśli parking byłby ogólnodostępny to skorzystają na tym pacjenci czy może pracownicy okolicznych instytucji, którzy pojawiają się na miejscu najwcześniej?
– Można by wydzielić poprostu kilka miejsc postojowych tylko dla pacjentów a reszta placu byłaby ogólnodostępna – informuje dr Stefański. Faktycznie, w jakimś sensie rozwiązałoby to sprawę. O tym jednak miasto nie chce nawet słyszeć.
– Przychodnia Ortopedyczna to instytucja, która tak jak każda firma zarabia i może pewne środki inwestować. Miasto może ten plac wydzierżawić z przeznaczeniem na parking. Jego powstanie musiałaby jednak sfinansować przychodnia. Wtedy można by postawić szlaban lub odpowiedni znak zakazu i wjeżdżać na plac mogliby jej pacjenci czy pracownicy – informuje Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta miasta.
– Istnieje jeszcze inne rozwiązanie, przychodnia może wystąpić do miasta z wnioskiem o bezpłatne użyczenie terenu. Wtedy parking byłby ogólnostępny. Przychodnia nie płaci w takim wypadku za dzierżawę ale sfinansować musiałaby powstanie takiego parkingu – dodaje Jarzębowski.
Na takie rozwiązanie w żadnym wypadku nie zgadza się kierownik przychodni: – Nie mamy takich pieniędzy. Czasami ledwo wystarcza środków na zakup najpotrzebniejszych materiałów do leczenia pacjentów a co dopiero, żeby zrobić parking? Właściwie dlaczego ja miałbym płacić za robienie miejsc postojowych dla mieszkańców miasta? – oburza się dr Stefański.
Pacjentów nie interesuje na czyj koszt miałyby miejsca postojowe powstać: – Kto za to zapłaci to już nie moja sprawa. Wiem jedno – tu powinien być plac, na którym można by zostawić auto. Jeśli nie tu, to może gdzieś w pobliżu. W całym centrum nie da się parkować, więc nawet kilka miejsc jest na wagę złota. Faktycznie, może powinien być on ogólnodostępny – zastanawia się pan Grzegorz, którego do przychodni podwiózł syn i czekał na niego stojąc na chodniku. – Pewnie zanim mnie tu przyjmą to już go straż miejska przegoni. A ja tu przychodzę na rehabilitację …i tak co tydzień – dodaje.
Może więc, jeśli nie uda się dojść do porozumienia, zamiast budowy parkingu można by przynajmniej wyrównać tę część terenu, na której już teraz parkują pacjenci. Lepsze to niż nic, tylko czy w tej kwestii też pojawi się pytanie kto ma to zrobić i za to zapłacić?
Katarzyna Klimek